AZS PWSZ Wałbrzych zdobywa Łęczną twierdzę!
Mecze pomiędzy Górnikiem Łęczna a AZS PWSZ Wałbrzych, zawsze elektryzowały fanów obu drużyn. Już od pierwszych pojedynków i wysokich porażek w Wałbrzychu dążyło się do zniwelowania różnic z jedną z najlepszych drużyn w kraju. Progres nastąpił wraz z objęciem zespołu przez Kamila Jasińskiego.
Przed spotkaniem trener akademiczek bez ogródek twierdził, że jadą po zwycięstwo. I tak za każdym razem. W trzech poprzednich spotkaniach wygranej jednak nie było. Najpierw porażka 2:3, później 1:2. W zeszłym sezonie było już 1:1.
- Tak sobie analizowałem mecze z poprzednich lat i zwróciłem uwagę, że z każdą kolejną grą tracimy coraz mniej bramek - mówi trener Kamil Jasiński.
Mecz w Łęcznej jego drużyna zaczęła odważnie wysokim pressingiem. Taka postawa musiała zaskoczyć pewne swego rywalki. AZS grał jednak swoje. Piłkarki realizowały zadania taktyczne i pewnie parły do zdobycia bramki.
Pierwsza okazja nadarzyła się już w pierwszych minutach gry. Swobodnie prowadzona akcja w bocznej strefie boiska, pozwoliła wałbrzyszankom wymienić kilka nieszablonowych podań pomiędzy Rędzią, Głąb i Gradecką. Zdezorientowane zawodniczki z Łęcznej nie potrafiły zatrzymać rywalek. Futbolówka w końcu dociera do Rapackiej, która tylko dopełnia formalności. Jest 1:0 dla AZSu.
- Pierwsze 45 minut, to bardzo mądra gra mojego zespołu. Podeszliśmy do przeciwnika wysoko. Inicjowaliśmy dużo akcji ofensywnych, co przyniosło efekt już w 4 minucie meczu - zaznaczył trener Jasiński.
Od tego momentu to podopieczne trenera Jasińskiego kontrolowały przebieg meczu. Wysoki pressing. Próby szybkiego rozegrania piłki i przede wszystkim bez większych błędów własnych dało akademiczkom zasłużone prowadzenie do przerwy.
Po zmianie stron Górnik Łęczna przejął inicjatywę. Parokrotnie pod bramką Dąbek zrobiło się gorąco. Po jednym z dośrodkowań w okolicę wałbrzyskiej bramki piłka trafiła nawet w poprzeczkę, jednak nic szczególnego z optycznej przewagi gospodarzy nie wynikało.
- W drugiej połowie mieliśmy dużo szczęścia. Łęczna zmusiła nas do obrony. Większymi fragmentami graliśmy na własnej połowie, ale udało nam się dowieźć wynik do końca i cieszymy się z trzech punktów - mówi Kamil Jasiński.
Biorąc pod uwagę siłę wałbrzyskiej drużyny oraz progres jaki w ostatnich latach zrobiła, trzeba śmiało powiedzieć, że szczęście z zasady sprzyja lepszym.
Górnik Łęczna - AZS PWSZ Wałbrzych 0:1 (0:1) 4' Rapacka
PWSZ: Dąbek - Siwińska, Gradecka, Mesjasz, Aszkiełowicz, Pluta, Dereń, Rędzia, Ratajczak, Rapacka, Głąb.
Dodaj komentarz
Komentarze (0)