Pobór - recenzja

Fabryka Słów wydaje właśnie nową serię military science fiction Marko Kloosa FRONTLINE - premiera pierwszej powieści z tej serii "Pobór" już 2 września.

Ziemia w niedalekiej przyszłości jest przeludniona, zanieczyszczona i targana konfliktami. Wspólnota Północnoamerykańska dba jednak o swoich obywateli i nawet tym, których nie stać na samodzielne utrzymywanie się zapewnia mieszkanie i wyżywienie. Żywot pasożyta nie jest jednak tak różowy, gdy powietrze nie zawsze nadaje się do oddychania, opieka medyczna właściwie nie istnieje, darmowa żywność smakuje jak papier a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto chciałby cię za nią zabić. Mieszkając w rządowych slumsach nie masz wielu możliwości, by zmienić coś w swoim życiu. Konkretnie możliwości masz dwie: możesz wziąć udział w losowaniu i opuścić Ziemię jako członek misji kolonizacyjnej na jedną z terraformowanych planet, ale do tego potrzebujesz wiele szczęścia, lub możesz zaciągnąć się do wojska, choć zrobi ono wiele, by cię zniechęcić a konkurentów na twoje miejsce będzie wielu.

Andrew Grayson zaciągnął się do wojska skuszony wizją prawdziwego jedzenia, emerytury i przede wszystkim możliwością opuszczenia Ziemi. Nie miał pojęcia, że mordercze szkolenie i ewentualność przedwczesnego "wydalenia" po jednej z misji to zaledwie niewinny początek jego kłopotów. 

Mimo zakwalifikowania powieści do gatunku militarnego SF myślę, że "Pobór" zapowiada raczej space operę - fascynującą, o ile oczywiście Fabryka Słów zdecyduje się na wydanie całości serii. Mamy tu epickie bitwy w miejskiej dżungli, kosmiczne katastrofy, zalążek miłosnego wątku i UWAGA SPOILER: na koniec pojawiają się nawet "obcy"! Wojskowy żargon nie jest nachalny, opisy broni i taktyki w niczym nie przeszkadzają. Powieść czyta się lekko, akcja toczy się nadzwyczaj wartko, główny bohater nie jest skomplikowaną osobowością i jakoś zawsze wszystko mu się udaje. Dla wprawnych czytaczy do "połknięcia" z przyjemnością w jeden nieco dłuższy wieczór.