Adam Lizakowski - Pieszycka księga umarłych

poniedziałek, 31.10.2022 17:30 939

Tomik wierszy poświęcony zmarłym mieszkańcom Pieszyc pt. Pieszycka Księga Umarłych (ponad 36 osób) uzyskał finansowe wsparcie Polskiego Instytutu Literackiego i został wydany przez Oddział Warszawski Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. Wiele z tych wierszy było wcześniej publikowanych na portalu Doba.pl Dzierżoniów, na stronach Dwutygodnika Literacko-Artystycznego, pisarze. pl, oraz online miesięczniku „Helikopter” z Ośrodka Postaw Twórczych we Wrocławiu. Autor także składa podziękowanie dla redaktorów Sudeckiej Antologii Poezji i Prozy wydawanej przez „Bibliotheca Bielaviana” w Bielawie. Książka już się ukazała i jest dostępna w pdf lub w wydaniu papierowym u autora.

 

Święty Antoni Padewski*

 

Gdy żył zwano go młotem na heretyków

- jego język był młotem - serce kowadłem -

w kuźni duszy ludzkiej wykuwał nowego człowieka

 

– elokwentny - świetna pamięć

kazaniami sznurował usta niewiernych

ptaki krążyły nad nim długo i cierpliwie

jak samoloty nad lotniskiem O’Hare

– ryby też doceniały jego szeroką wiedzę -

silny w wiarę – czystym głos głosił kazania

- Johnem Lennonem swoich czasów

– ma łące muzycznej z motylami słów

pasły się stada posłusznych mu baranów –

elektrycznym pastuchem był symphony rock

grany przez London orchestra

z Dzieciątkiem Jezus na rękach

nie mógł odbierać telefonów od wielbicieli

Patron parafii i kościoła pw. Świętego Antoniego w Pieszycach



Święta Jadwiga Śląska*

 

– Była aniołem tak dobrze znanym

jej współczesnym hippisom

ulepiona z miękkiej gliny w palcach

sprawnego rzeźbiarza -

– była średniowieczną

karetką pogotowia gnającą na sygnale do chorych –

wspierała biednych jak

the american salviation army –

 

choroby ubóstwo oczyszczała -

modlitwą ust bladych jak kreda –

miotłą rzęs wymiatała brud

wybieliła ściany ludzkiej duszy

nie pytała kto chce cierpieć na skórze

wysuszonego ciała jak pergamin

była maszynę budowlaną niebiańskich planów

budowała kościoły, klasztory, schroniska

dla bezdomnych, trędowatych, ubogich

dla tych co mieli cierń w sercach i umysłach

zaprawą mularską – mocną jak miłość z boża pomocą

jednym palcem

 

*Święta Jadwiga patronka ulicy prowadzącej na cmentarz obok kościoła św. Antoniego.

 

Znajomi ze cmentarza

 

Szukam grobu znajomych, gdzieś

tutaj powinni leżeć – obok tego drzewa

na którym ptaki tak pięknie dzisiaj śpiewają

dla żywych i umarłych – im wszystko jedno -

dla tego Ryśka co za dużo pił

i nigdy nic go nie bolało – a umierał w bólach -

Magdy – jej grobu nie sposób znaleźć podobnie

było i za jej życia, ciągle gdzieś mi znikała

jej brat lubił cierpieć - hazardzista -

grał w pokera - jak przegrał to ze złości

w parku pod dębem rwał karty w szczepy

leży niedaleko Mariana schowano w urnie -

ten zawsze był wygodny

miał dwie starsze siostry, które za niego wszystko

robiły - co za szczęściarz - ma ławeczkę można

przyjść usiąść pogadać zapalić papierosa

wypić piwo uspokoić nerwy posłuchać ptaków

w domu człowiek na takie sprawy nie ma

czasu - tutaj można się zastanowić

czy mieć swoją własną trumnę i grób

czy skorzystać po raz kolejny z życzliwości

rodziców czy najbliższych -

 

Imiona umarłych spadają z pamięci

jak liście w listopadzie

strzępy ich rozmów zapamiętane przez mózg

o pieniądzach i jedzeniu najczęściej mówili

to kamień na którym opierali swoje życia

miłość książki poezja to motyl

żyjący tylko chwilkę

 

o!!! tutaj leży Bogdan, którego zawsze bolał

kręgosłup, ale od czego tego nigdy się już

nie dowiemy dwa rzędy dalej leży piękna

Janina, ta kilka miesięcy po ślubie umarła

na wyrostek na stole operacyjnym - jej oddał

swoje serce mąż Tadeusz – od 45 lat chodzi

jak upiór co za tragedia całe Pieszyce nie

mogło w to uwierzyć – błąd lekarza – tak mówili

ale lekarza też bez żadnych pretensji czy podejrzeń

zjadły dawno temu robaki

 

Są też inni sąsiedzi z naszego domu i ulicy

Kościuszki zatrzymuję się nad ich grobami

zatrzymuję czas cofam zegary a i ich kości

szkielety ponownie stają się wraz z mięsem ludźmi

wyobraźnia jak cement wszystko scementowała

widzę ich twarze – nie mam 66 lat a 16 –

ich usta mówią ręce coś wskazują moje uszy

słyszą ich słowa: iść do warzywniaka na Kopernika

bo arbuzy przywieźli albo zimna będzie ciężka

kup se z tonę węgla - są do bólu żywi chociaż

martwi – nie mam takiej wyobraźni aby cofnąć

ich do czasu jak byli nastolatkami dziećmi

niemowlętami – wrócić ich do łona matek

do tego też nie potrzeba kabli ani telefonów

żadnych ładowarek nawet prądu

 

Henryk Ardeli

1956-2021

ul. Kościelna 2

 

Nie ganiał z nami za piłką, nie pocił się

Lubański był z niego żaden -

- ten żywioł małych prowincjonalnych chłopców

nie porwał go zaoszczędził mu kopniaków –siniaków -

płomień lat spalał się wewnątrz

i trudno było dociec co tak naprawdę

w nim było – po pięćdziesięciu latach

okazało się, że miał chore serce -

 

Nie szukał kontaktów ze światem

stolarz, czasem rzeźbiarz lub cieśla

trochę błądził –szukał własnego miejsca

dochodził do punktu w którym

stała nieufność z butelką piwa -

nieporadność szczekała jak pies

donośnie i złowrogo -

łatwo dogadywał się z drewnem

deski układały mu się jak dni tygodnia

jedna po drugiej -

młotek, piła, hebel gwarantowały suto zastawiony stół -

z głową trudno było mu się dogadać i sąsiadami – nie lubili go -

w tym gąszczu codziennych spraw i kłótni -

mózg nie zadawał trudnych pytań -

oganiał się od nich - natarczywych much

- narzędzia stolarskie były burzą

unoszącą go jak statek po bezkresie

pieszyckiego oceanu

jak piórko gołębia pod pieszyckim niebem

 

Adam Wolek

1954 – 2021

ul. Kopernika 51

 

Najstarszy uczeń w naszej klasie

- pierwszy interesował się dziewczynami

nie palcem a wzrokiem pokazywał nieznany

świat pączkujących piersi koleżanek

ukryty pod fartuszkiem szkolnym -

trochę urwis trochę malarz

po skończeniu podstawówki

wyjechał na Śląsk i został górnikiem

ale to nie głębie kopalni go pociągały

lecz płaskie przestrzenie życia

sennego miasteczka - chwytał się pazurami

mocno wbijał palce i serio myślał o kredycie

o samochodzie o życiu w miejscu

gdzie najlepiej mu się oddychało -

życie nie daje kredytu takim jak on –

żadnego kredytu - trzeba żyć na swój koszt –

poszukać czegoś co daje zysk – wtedy poczuł, że zysk i on

należą do dwóch innych światów –

chciał się poczuć jak ogrodnik w ogrodzie

własnego życia a ono przekształciło go

w męża, ojca ze szmatką w dłoni

wycierającego kurz z liści storczyków

– stanąć z rzeczywistością twarzą w twarz

na podłodze małego mieszkania

na pierwszym piętrze przy oknie

i wzrokiem liczyć pęcherzyki powietrza

jak sierotka Marysia ziarnka maku

 

 

Adam Lizakowski

Październik 26/2022

Ps.

Zawsze mazurek!

Ani Polacy ani język polski nie mają pojęcia o istnej liryce — to, co Polacy nazywają liryką, jest zawsze mazurkiem i tętnem pańszczyźnianych cepów na klepisku — to zawsze młockarnia i pańszczyzna — kroku w niczym nie zrobili naprzód — oni by radzi liryki Ezechiela na nutę mazurkiem podrygać w butach palonych — ram tam tam! ram tam tam! – pisał 150 lat temu C.K. Norwid.