Kyokushin Dzierżoniów - letni obóz karate

niedziela, 18.7.2021 14:00 3967 0

Od 26 czerwca do 6 lipca 30 osobowa grupa z Dzierżoniowa i Legnicy pod okiem sensei Marcina Staściuka, Tomasza Staściuka i Arkadiusza Gduli wzięła udział w Letnim Obozie w Zakopanem. Zakwaterowani byliśmy w Willi u Renaty, państwa Renaty i Józefa Majerczyk-Swajnos, gdzie miła gościna i pyszne jedzenie towarzyszyło nam każdego dnia.

Każdy dzień rozpoczynał się od porannego rozruchu, a kończył wieczornym przygotowaniem do egzaminu, który odbył się przedostatniego dnia w COS Zakopane. Obozowicze mieli wypełniony czas "po brzegi", na terenach zielonych odbywały się zacięte spotkania w piłkę "kopaną", jak to na karatetków przystało, graliśmy na boso :D  Graliśmy również w siatkówkę, ringo, badmintona, bule, a gdy padał deszcz to w gry planszowe i karciane. Odbył się konkurs łuczniczy, w którym zwyciężył Bartek Działo tuż przez Kubą Błażejczykiem i Kacprem Majeckim. Dzięki przychylności naszego przyjaciela, sensei Grzegorza Popiołka z Tatrzańskiego Klubu, mieliśmy okazję ćwiczyć w Centralnym Ośrodku Szkoleniowym, który mieści się niedaleko Wielkiej Krokwi. W trakcie obozu zdobyliśmy Morskie Oko, Nosal oraz Gubałówkę, a relaksowaliśmy się na basenie termalnym w Białce Tatrzańskiej. Ostatniego wieczoru przy ognisku odbyło się podsumowanie obozu wraz z wyróżnieniem grupowych senpai, najlepszych strzelców w konkursie łuczniczym. Grzesiek Czarnecki, Paulina Drabik oraz Lena Kondej wykazali się największą wiedzą w teście wiedzy o karate, wyróżnione zostały osoby, które napisały najciekawsze wspomnienia z obozu, były to: Klara z Martyną, Grzesiek z Hubertem oraz Lena z Pauliną, które trzymają wysoki poziom w pisaniu świetnych wspomnień obozowych.  

Dziękujemy Urzędowi Miasta Dzierżoniów za dofinansowanie, a za sprawny i bezpieczny transport panu Krzysztofowi Cegłowskiemu z firmy Cegła Travel. 

Kyokushin Dzierżoniów

***

Wspomnienia Leny i Pauliny.

Dzień 1: W dniu 26 czerwca wyjechaliśmy na obóz. Dziewczyny zyskały przywileje więc jako pierwsze mogły wejść do autobusu. Zaczęło się ściganie, kto usiądzie na "tyłach autobusu". Oczywiście wygrali najlepsi. Po drodze wydarzyło się wiele dziwnych rzeczy, np. zawzięta bitwa o zabawkę Klary - tak mamy mentalnie 6 lat, mimo wszystko wolimy nie uwzględniać wszystkich rzeczy . Po dotarciu na miejsce zjedliśmy obiadokolacje i zapoznaliśmy się ze sobą - szybko poszło.

Dzień 2: Już od rana zaczęło się. Jako poranną rutynę starsi musieli biec. Oczywiście jesteśmy zawodowymi biegaczami I wszyscy chcieli jeszcze jedno kółeczko jumpingami, robiąc salta z jeleniem na plecach, w międzyczasie zestaw samuraja w powietrzu pod górę ale sensei stwierdził że jesteśmy za dobrzy I możemy sobie odpocząć. Następnie zrobiliśmy sobie szybka wycieczke na Gubałówkę o wysokości 1 126 m. Wszystkim bardzo się podobało, szczególnie gdy dowiedzieliśmy się, że nie zjedziemy kolejka na dół tylko zejdziemy na nogach, radość nie do opisania. Wracając do ośrodka niektórzy przeprowadzili fascynująca rozmowę o woskach do aparatu ortodontycznego. Zjedliśmy kolacje i udaliśmy się na trening kata. Integrowaliśmy się grając w różne gry i rozmawiając o nie ważne jakim jeleniu.

Dzień 3; Jest coraz gorzej.. zapasy jedzenia się kończą, nie widać szans na odpoczynek, dowódca wysyła nas na kolejną misję, ciężka wyprawa do COS-u, myśleliśmy, że nie wrócą, wszyscy jednak postawiliśmy sobie cel.. zdążyć na kolacje - spóźniliśmy się, ale upolowaliśmy jakieś pożywienie. Naszym zadaniem był trening w COS'ie. Droga była ciężka, kosztowała nas wiele wysiłku, ale daliśmy radę mimo trudności. Sam trening był bardzo urozmaicony. Kopnięcia na głowę nie sprawiały dziewczynom trudu, ale chłopacy... - każdy wie jak jest. Po treningu wróciliśmy do swoich pokoii, ale i tak chodziliśmy na spotkania integracyjne do kolegów.

Dzień 4: Najbardziej wyczekiwany dzień. Dowiedzieliśmy się, że pojedziemy na basen. Pojechaliśmy do pierwszego basenu, ale nas odesłali- nie ma dla nas miejsca. Pojechaliśmy do innego. Działo się tam wiele ciekawych rzeczy, Chodziliśmy sobie grupkami i każdy był zadowolony, mimo tego, że niektórym wypaliło oczy od pary, jeszcze inni ucierpieli na zjeżdżalni. Młodsze osoby świetnie się bawiły na zjedzalniach biegajac po całym basenie, starsi wybrali jednak siedzenie i nic nie robienie, ale i tak momentami było ekscystujaco. Mielismy ognisko na którym odbyły się trudne sprawy i zawody w wylewaniu herbaty, później udaliśmy się do domu. Resztę dnia odpoczywalismy, bardzo nam to pasowało.

Dzień 5; Rano pobieglismy na rozruch. Było stabilnie. Cały dzień spędziliśmy bardzo fajnie. Poszliśmy na trening do COS-u na przygotowania do egzaminu, pod koniec treningu oglądaliśmy fascynujący mecz siatkarzy. Po byliśmy na Krupówkach, pamiętając o złotej zasadzie nie picia niebieskiego slaszi. Dziewczyny delikatnie obciążyły chłopaków swoimi torbami, ale wyszło im to na dobre, w końcu to dodatkowy trening. Pewien uczestnik doświadczył swój koniec kariery, robiąc jumping do ośrodka dosyć długi kawałek za małe przewinienie. Zjedliśmy kolacje i napisaliśmy bardzo łatwy test o karate - oczywiście poszło nam świetnie. Dzisiaj też uczyliśmy się grać w m. in siatkę, uważamy, że reprezentacja Polski jest przy nas zerem.

Dzień 6: Dzisiaj nie było porannego biegania, ponieważ szliśmy na Morskie Oko 862 m dł. , wszyscy strasznie chcieli tam iść, ale niestety niektóre osoby zostaly w hotelu - czujemy wasz ból. Pod górę większość miała lekki kryzys, opłacało się dojść na gore, nie tyle co dla widoków ale dla herbaty, którą wypiliśmy, kosztowała nas 7 złoty ale było warto. Z górki poszło nam łatwo, rozmawiajac zeszliśmy bardzo szybko. Na koniec 4 osoby zaczęły tryhardowac i zrobiły sobie przebieżkę, a dwie wyścig sprintem do końca, tak dla sportu (wcale nie dla atencji). Dzień minął bardzo szybko.

Dzień 7: Zaczęło się od porannego rozruchu, byliśmy delikatnie polamani po wczorajszej wyprawie, ale daliśmy jakoś radę. Po śniadaniu przygotowywaliśmy się na turniej łuczniczy, kontynuując również nasza grę w siatkówkę. Lena i Paulina opowiedziały koleżankom jak zdobyły ogromna sławę na tiktoku i zjadły obiad z Arianą Grande. Wieczorem byliśmy na Krupówkach gdzie ucztowaliśmy, spotkaliśmy również sławnych tiktokerow, większość podchodziła po zdjęcia, lecz jeden uczestnik poszedł o krok dalej..

Dzień 8; W sobotę dzień zaczął się jak co dzień. Biegi, śniadania itd. Graliśmy w siatkówkę i inne gry. Było dużo treningów, nasze obozowe wróżki wykonały rytuały na deszcz, zadziałały lecz z małym opóźnieniem. Po kolacji senpaie zrobili trening dla swoich podopiecznych. Dwójka uczestników została delikatnie skatowana przez swoją senpai za zbyt dobry humor. Powstała też nowa rota która brzmi : - nie będziemy trzaskać drzwiami, klamka służy do zamyka drzwi - nie będziemy biegać po schodach, schody służą do schodzenia. - Nie będziemy hałasować na stołówce stołówka służy do jedzenia.

Dzień 9; Dziś byliśmy na górze Nosal (1206m). Była to ciężka wspinaczka, ale daliśmy rade. Było tam źródło z woda, w której można moczyć nogi, a niektórzy ja też pili - no cóz, nie wnikamy w preferencje. Po powrocie zjedliśmy obiad, odpoczelismy i poszliśmy na krupówki, większość wybrała jedną atrakcje, ale niektórzy kupili też pamiątki lub po prostu pochodzili.Odkryto też słaby punkt jednej z uczestniczek - były to laskotki, niby śmieszne, ale czy to nie taka napaść w której musisz się śmiać? .. Starsi przygotowali pomysły na chrzest i posiedzieliśmy sobie razem w pokojach.

Dzień 10; Dzisiaj ostatnie bieganie, mimo tego nie cieszymy się z jutrzejszego powrotu. Ale cieszymy się z chrztu, w zasadzie to kaci się ciesza. Skromnie powiemy że wyszedł nam świetnie, osoby które brały w nim udział powstrzymają się od komenatzra. Byliśmy również na egzaminie w COS'ie, było bardzo fajnie, jesteśmy w rozpaczy i załamaniu nerwowym, niektórym nawet towarzyszyły tiki, bo trzeba się pakować, a już jutro jedziemy, jednak korzystamy z ostatniego dnia i ocenianiamy obóz salto z jeleniem/10 - czyli lepiej być nie moglo.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)