Udany debiut literacki dzierżoniowianina

czwartek, 1.1.1970 01:00 909

W 2013 roku dzierżoniowianin Zbigniew Laskowski wydał swoją debiutancką powieść "Kajka". Prezentujemy wywiad, jakiego udzielił portalowi Doba.pl 

Dlaczego zdecydował się Pan napisać i opublikować książkę?

To raczej przypadek. Pisanie zacząłem dużo wcześniej. Drobne rzeczy, ot tak dla samego siebie, do szuflady. Trochę wspomnień, trochę marzeń... Jak się czegoś nie ma albo coś uwiera, to należy z tym się zmierzyć. I właśnie to uwieranie... Na jakimś portalu, chyba gdzieś trzy lata temu, przeczytałem list dziewczyny po studiach, która wysłała ileś tam zapytań o pracę, otrzymując za każdym razem odpowiedzi odmowne lub wcale takich odpowiedzi nie otrzymywała. Te które otrzymywała były niekiedy wręcz uwłaczające i bardzo niejednoznaczne. To mnie zainspirowało. Potem trochę fantazji, rozmów ot takich sobie, niby nic nie znaczących i coś się zaczęło wykluwać. No i wykluła się "Kajka". Ona też miała iść do szuflady. Ponieważ utrzymuję bardzo serdeczne kontakty z towarzystwem ze szkolnych lat (los porozrzucał ich po świecie Kanada, Niemcy, Stany, Australia), to w przypływie szczerości pochwaliłem się im swoją "Kajką". No i zaczęło się. Dwie polonistki po wrocławskim Uniwerku (z Kanady) i kolega dziennikarz (Hannover) wymusili na mnie potraktowanie "Kajki" poważnie. No i potraktowałem. Dosyć długo trwało przełamywanie oporów... No i jest "Kajka".

"Kajka" to raczej kobieca powieść. Skąd taka znajomość kobiecej duszy?

Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale moim zdaniem "Kajka" nie jest powieścią o kobiecie. Jest raczej obsobaczeniem facetów. Owszem, Kajka vel Olga jest centralną postacią, ale wokół niej kręcą się panowie mniej lub bardziej szlachetni, z różnymi intencjami, zarówno dobrymi jak i podłymi... Jak to w życiu... Ale to ona rozdaje karty, chociaż nieraz jej się tylko wydaje, że rozdaje... A znajomość kobiecej duszy? Kobieca dusza jest tak barwna, tajemnicza i niejednoznaczna, że nigdy nie odważyłbym się na stwierdzenie, że ją znam i to jest zasadnicza przewaga istot z Venus nad istotami z Marsa. Gdyby było inaczej, świat byłby nieciekawy i monotonny.

Gdyby padła propozycja przeniesienia "Kajki" na ekran, kogo widziałby Pan w roli tytułowej? 

Szczerze? Nie wiem. Tak daleko moja wyobraźnia nie działa. Chociaż.... Zastanowię się przez chwilę... Chyba musiała by to być osoba świeża, nieznana, nieograna, na pewno o nietuzinkowej urodzie, ale nie cukierkowej... Proszę mnie o inne szczegóły nie pytać, bo się rumienię... no i żona...

Jakie ma Pan plany na przyszłość? Czy możemy spodziewać się nowej powieści?

Proszę zwolnić mnie z odpowiedzi na to pytanie. To jest trudne pytanie...Nie ukrywam, że parę rzeczy się wykluwa gdzieś tam...Jest tego trochę. Co będzie? Widzi Pani, tak już jest, że do takiego przedsięwzięcia trzeba, tak jak do tanga, dwojga. Musi być ten co napisze i ten, co będzie chciał to wydać...Poczekajmy...

Co według Pana jest w pisaniu najtrudniejsze?

Prostota. Proste przekazywanie myśli i tego co znajduje się pomiędzy ciepłymi opuszkami palców, a chłodną klawiaturą. Nigdy nie potrafiłem nadążyć pisaniem za tokiem i szybkością myśli. To jest ta autentyczna prostota. Nie tylko zapisywanie czegoś, potem wielokrotne tego poprawianie... I wrażliwość i myśl i autentyczność tej myśli wtedy traci. To przestaje być faktycznie autentyczne, takie swoje, "od serca", to już jest podróbka pod publiczkę, pod odbiorcę, pod kogoś... A ja nie pragnę nikogo zadowolić, ja chcę powiedzieć coś od siebie, nawet jeśli miałoby to boleć czy nie podobać się. Kiedyś, w jedenastej klasie, byłem absolutnie przekonany o tym, że nie zostanę wywołany do odpowiedzi i nie napisałem wypracowania. Niestety... mój wspaniały polonista, który nas nauczył pisać, mówić i rozumieć, zaprosił mnie do odpowiedzi... Wypracowanie przeczytałem. Proszę mi wierzyć do dziś nie pamiętam, co tam było. Była to rzecz do tego stopnia dobra, że po dość sporej chwili, kiedy w klasie zapadła grobowa cisza, mój polonista zaproponował dyskusję nad moją pracą. Jedna z koleżanek zarzuciła pewna nielogiczność. Poproszono mnie o ponowne przeczytanie tego fragmentu. No i mleko się wylało. Dlatego uważam, że myśl jest o wiele bardziej precyzyjna niż najlepsze pióro.

 A tak prywatnie kim jest Zbigniew Laskowski?

Jestem rodowitym dzierżoniowianinem. Od sześćdziesięciu siedmiu lat to miasto na moich oczach zmienia się i pięknieje. Pamiętam jeszcze gazowe latarnie, pompy w Rynku i gospodarstwa rolne w środku miasta (ul.Żymierskiego, potem Gottwalda, a obecnie Świdnicka), dworce autobusowe w Rynku i takie lokale jak Mokka i Rarytas. Jestem absolwentem II Liceum (dla mnie zawsze na ul. Garncarskiej), przyległy cmentarz, na którym paliłem pierwsze papierosy... Potem? Cóż... trochę studia, praca, żona ciągle kochana i ta sama, dzieciaki, wspaniałe zresztą, wnuki, wspomnienia młodości z jej pierwszymi porywami serca, wzlotami, upadkami i nadziejami... Moje, przecudne jesienią, Góry Sowie... Koledzy i przyjaciele, których już nie ma, a o których warto by było napisać...

 



 "Kajka"  to kontrowersyjna powieść, obok której nie można przejść obojętnie. Opowieść o skomplikowanej kobiecej duszy. Lekka, wciągająca, ale też zmuszająca do zastanowienia.
Kajka młoda, piękna i wykształcona kobieta - zmuszona do podejmowania trudnych decyzji. W tej powieści nie ma podziału na białe i czarne, tak jak w życiu wszystko ma rozmaite odcienie szarości i nie poddaje się prostej ocenie. Miesza się Kajka z Olgą, każdy książę ma rysy na pancerzu, a życie księżniczki nie jest takie beztroskie, jakby się wydawało.
Tej książki nie da się przeczytać, odłożyć na półkę i zapomnieć. Niczym cierń pozostawia zadrę pytania: jak wiele z Olgi jest we mnie?