8.03. The Shaman of Shamame - rozmowa z artystą
Niezwykły argentyński muzyk Chango Spasiuk (The Shaman of Shamame) będzie gościł w niedzielę, 8 marca na scenie Ząbkowickiego Ośrodka Kultury. Spasiuk gra na akordeonie muzykę chamamè, typową dla północno-wschodniej Argentyny. Jego muzyka oparta jest na ludowej muzyce europejskich imigrantów, ale artysta potrafi w fenomenalny sposób połączyć ją z elementami muzyki miejscowych Indian.
Chango Spasiuk ma na swoim koncie 11 płyt i kilkadziesiąt lat koncertów zarówno w Ameryce Południowej i Północnej jak i w Europie.
W rozmowie z Doba.pl artysta opowiada, czym jest dla niego muzyka i koncertowanie.
Doba.pl: To nie będzie pierwszy Pana koncert w Polsce, co się Panu podoba w polskiej publiczności i czy myśli Pan, że chamame może w jakiś sposób oddawać "polską duszę", polski charakter (połączenie melancholii i radości) ?
Chango Spasiuk: To prawda, to nie pierwsza moja wizyta w Polsce. Sama myśl, że znów tam będę dodaje mi energii. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego koncertu w Polsce, czułem, że wszyscy zebrani to jeden głodny wrażeń, otwarty na doznania organizm. Nie ma wielu miejsc, gdzie można spotkać takich właśnie odbiorców. Często podkreślam w moich wywiadach w Argentynie, że polska publiczność jest jedną z moich ulubionych. Gram na akordeonie, muzyka ta dotyka czegoś więcej, podczas koncertów patrzę jak rodzą się najróżniejsze emocje. Jak powiedział wielki poeta Atahualpa Yupanqui, muzyka jest jak cień duszy, to stan serca, która nie jest rozrywką. I widzę, to na koncertach w Polsce, że tu się czuje muzykę, choć powiedzenie, że chamame odzwierciedla polską duszę byłoby pretensjonalne. Nie mam jednak wątpliwości, że w mojej muzyce są w jakiś sposób zawarte i melancholia, smutek, radość i mam nadzieję , że jeszcze coś innego!
Co jest takiego ekscytującego w muzyce folkowej i w samej chamame?
Ch.S. Bardzo ciężko to określić, czym jest ona dla mnie powiedziałem wcześniej, daje mi po prostu energię i wiele doznań. Nie chciałbym wypowiadać się na temat odczuć innych ludzi.
Jest Pan światowym reprezentantem argentyńskiej muzyki folkowej chamame, ale ma Pan korzenie ukraińskie, czy w swoich kompozycjach "przemyca" Pan również elementy ukraińskiej muzyki ludowej?
Ch.S. Północno-zachodnie prowincje Argentyny pełne są imigrantów z Polski, Ukrainy, Niemiec i wielu innych. Moi dziadkowie byli imigrantami – ukraińskimi chłopami i jest absolutnie naturalne i spontaniczne, że moja muzyka ma te elementy. Poza tym na pewno można w niej znaleźć elementy muzyki kreolskie i Metysów. Kolory tych różnych kultur zostały włączone do tego miejsca, z którego pochodzę. Nie są one w moim świecie w żaden wymuszony sposób, różnorodność tego miejsca to moje bogactwo i mój skarb.
Jakie inne muzyczne inspiracje można znaleźć w Pana utworach?
Ch.S. Po pierwsze oczywiście czerpię z tradycyjnych kompozytorów chamame. Ale także, na różne sposoby, można tam odnaleźć Piazzollę, muzykę klasyczną , Beethoven jest dla mnie chlebem powszednim, jestem też zakochany w płycie Nigel Kennedy & Kroke, w zesple o nazwie "East Meets East".
Co dla Pana jest najważniejsze podczas koncertów?
Ch.S. Wiele rzeczy, nie każdą można wytłumaczyć w prosty sposób, ale na pewno spotkanie z ludźmi, to zbiorowa chwila, spotkanie, gdzie pojęcia narodowości, wieku, kultury znikają i gdzie ważny staje się tylko człowiek i jego dążenie do piękna. Radość, pokój, przyszłość jest w pięknie muzyki.
Komentarze (0)