Domagamy się ekshumacji ofiar mordów na Wołyniu, ale już nie w Kłodzku? W UB-eckiej katowni bawią się nasze dzieci

dzisiaj, 8 godz temu 1280 1

W budynku przy ulicy Grunwaldzkiej w Kłodzku, w którym dziś  są przedszkole i żłobek, blisko 80 lat temu była placówka Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W piwnicach torturowano zatrzymanych, wokół budynku prawdopodobnie grzebano zamordowanych. Dr Krzysztof Łagojda uważa, że ta ziemia skrywa swój sekret. Czy dziś możemy uznać, że to było tak dawno i czas zapomnieć?

Jak co roku przy kłodzkim Pomniku Pamięci w Parku Kresowian czcić będziemy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Symboliczną datą męczeństwa jest dzień 11 lipca 1943 roku. Wówczas trwała rzeź Polacy i ich nieukraińskich sąsiadów w 100 miejscowościach. Ukraińcy zamordowali około 100 tys. Polaków. 

„Nie o zemstę, lecz o pamięć i prawdę wołają ofiary” – to przesłanie. które powtarzamy od lat. Chcemy – i słusznie! – poznać miejsca pochówku mordowanych, które pozostały na dzisiejszej Ukrainie, ekshumacji szczątków, by ich rodziny odzyskały spokój. Nikt już jednak nie woła, by to samo stało się w Kłodzku, na terenie przy ulicy Grunwaldzkiej. Co się stało, że pamięć naszych ofiar nie jest nam droga? Mamy amnezję?

Dr Krzysztof Łagojda przyznaje, że to, co działo się w piwnicach kłodzkiego UB, nie jest dokładnie znane. Zaznacza, że „pewne światło rzucają nam relacje osób, które znalazły się w katowni, lub ich rodzin”. I przytacza słowa córki osadzonego, Mariana Bazały: „Wokół budynku kopano doły i wrzucano do nich ciała zamordowanych”. Podobna jest opowieść Georga Wenzla, Niemca, który w areszcie spędził kilka tygodni:

„Straszne były dla nas noce, gdy do piwnicy przychodzili pijani koledzy naszych strażników, żeby bić więźniów. Tak długo, jak męczeni krzyczeli, trzęśli się ci, którzy byli w celi, ze strachu, że ich też by to mogło jeszcze dotknąć. Często wyganiali wszystkich więźniów z celi i kazali nam biegać pod bezustannymi razami z podniesionymi ramionami naokoło stołu. Pojedynczo wybierali dowolnie więźniów i poddawali ich specjalnemu traktowaniu. Miało to ten skutek, że delikwenci nie wracali do celi, lecz zostali pogrzebani w ogrodzie”.

W całym obrębie ogrodów ulicy Zimmerstraße [dziś Łużycka] widać było świeżo narzuconą na groby ziemię. Są też relacje, że gdy w 1982 roku prowadzono wykopy uliczne pod garaże, które miały powstać w sąsiedztwie budynku, odkryto wówczas „masę ludzkich kości”. Czy można wierzyć tym opowieściom? A jeśli tak, czy po latach warto „rozdrapywać rany”? Rzeczywiście, łatwe to z pewnością nie jest, ale konieczne.

„Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że w kazamatach kłodzkiego UB bestialsko zamordowano wielu niewinnych ludzi, działaczy niepodległościowych oraz Niemców, a miejsca ich spoczynku do dzisiaj pozostają tajemnicą” – napisał dr Krzysztof Łagojda w swej pracy „Cztery filary stalinizacji. Ziemia kłodzka w czasach systemu totalitarnego 1948-1956”. Warto mieć pewność, a szczątki – jeśli są – godnie pochować.

W czerwcu 2016 roku na terenie Przedszkola nr 1 w Kłodzku odsłonięto tablicę upamiętniającą morderstwa dokonane przez funkcjonariuszy PUBP w Kłodzku. Napis na tablicy poświęconej zakatowanym kończy się tak: „Ich ofiara zobowiązuje potomnych do pamiętania, przebaczenia i pojednania”. Piękne słowa! Nie o zemstę przecież wołają ofiary... Od czegoś trzeba zacząć. Może od wniosku do IPN w sprawie ekshumacji?

Pojęcie zbrodni komunistycznych zostało wprowadzone do polskiego prawodawstwa w 1998 roku. O wielu z nich nadal nic nie wiemy, świadkowie zmarli, dokumentów mało, a rodziny czekają na prawdę. Giną ślady. W 1997 roku powódź zalała budynek przy Grunwaldzkiej. Krążą opowieści, że woda odkryła wówczas kości. Po remoncie po świadectwach terroru na ścianach piwnic nie pozostał ślad. Co ukryje nowy?

Czy pas zieleni znajdujący się w ścisłym sąsiedztwie przedszkola oraz tereny, na których wybudowano garaże, to cmentarzysko ofiar komunistycznego aparatu represji? Żeby to sprawdzić, potrzebna jest współpraca władz miasta i IPN. Samorządy mają pieniądze na tablicę poświęconą WOP [więcej TUTAJ], a nie znajdą na poszukiwanie szczątków ofiar UB? To niemożliwe, prawda? [kot]

* * *
Poprosiliśmy dr. Krzysztofa Łagojdę, by skomentował tę bulwersującą sprawę. Historyk od lat bada dzieje najnowsze ziemi kłodzkiej, sam z niej pochodzi. Może stąd te emocje w jego wypowiedzi. Nie zasłaniają one jednak rzetelności jego pracy, która prowadzi do jednoznacznych wniosków:

Chyba nigdy nie pojmę, dlaczego do dzisiaj znajduje się tam przedszkole i kto, zapewne jeszcze w latach 90., wydał zgodę na wykorzystanie tego budynku w taki sposób.  Wszystko wskazuje na to, że dzieci, które chodzą do tego przedszkola bawią się po prostu na cmentarzysku. Pytanie brzmi czy rodzice nie znają historii tego budynku, czy może im to nie przeszkadza?

Jest tam przecież odsłonięta tablica pamiątkowa. Wielokrotnie podczas swoich wykładów w Muzeum Ziemi Kłodzkiej oraz innych miejscach na ziemi kłodzkiej opowiadałem o tym budynku, poświęciłem mu również sporo miejsca w książce. Pisałem w tej sprawie na mediach społecznościowych do burmistrza Michała Piszki, zapraszając go na wykład do Muzeum, ale nigdy nie pojawił się na żadnej z moich prelekcji.

Można odnieść wrażenie, że władze miasta nie są zainteresowane nagłośnieniem koszmarnej historii tego miejsca albo jej po prostu nie znają. Okresem stalinowskim i zbrodniami komunistycznymi zajmuję się od dekady. Znam wiele budynków po byłych Powiatowych Urzędach Bezpieczeństwa Publicznego, szczególnie na Dolnym Śląsku. Żadnego z tych miejsc nie wykorzystano w tak kuriozalny i bezmyślny sposób. Najczęściej – tak jak w Kłodzku – budynki zajęte po wojnie przez UB pełniły funkcje mieszkalne. Do dzisiaj część z nich nie przetrwała, część została zajęta przez Policję, Pocztę Polską lub ZUS. W Oławie w budynku po PUBP otwarto Centrum Seniora.

Kłodzko jest jednym z nielicznych miejsc w Polsce, gdzie budynek po UB został wykorzystany w taki sposób. Niestety, jest również jednym z wielu miejsc w Polsce, gdzie po 1989 skutecznie zatarto ślady dokonanych zbrodni. Dzisiaj nie ma śladu po napisach na murach, celach w piwnicach itp. Pozostała natomiast ziemia dookoła budynku, która skrywa swój sekret. [-]

Co zatem możemy zrobić? Dr Łagojda nie ma wątpliwości: przedszkole jest instytucją publiczną miasta, zatem Urząd Miasta powinien zwrócić się do Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN z prośbą o przeprowadzenie ekshumacji, nakreślając historię tego miejsca. Takich miejsc na terenie naszego kraju są setki, jednak Kłodzko trafiłoby wówczas na listę i czekało na swoją kolei. Co na to kłodzczanie?

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

Ryszard dzisiaj, 7 godz temu
Popieram tą inicjatywę, należało by przeskanować georadarem teren wokół UB...