Wiecie, że subtelna pisarka Victoria Kå jest kibicką tajskiego boksu? A oboje z mężem są Dumą Bystrzycy! [FOTO]
Nie, to nie będzie opowieść o Muay Thai, Kick-boxingu czy innych sportach walki, ale o zaskakującym spotkaniu autorskim z pisarką wywodzącą się z Bystrzycy Kłodzkiej. Victoria Kå, a właściwie Wiktoria Karpińska, zafascynowała nas do tego stopnia, że... przeczytamy jej debiutancką powieść. A że jej mężem jest wojownik Maciej Karpiński, także z Bystrzycy Kłodzkiej, i o walkach na pięści znajdziecie tu co nieco.
To spotkanie nie miało być jakieś szczególne. Pisarka, która związana jest z Bystrzycą Kłodzką... Cóż w tym nadzwyczajnego? Do tego – jak się wydawało – debiutantka. A w niedzielne późne popołudnie, 3 grudnia, pogoda była na dodatek taka, że psa by nie wygonił. A jednak! W sali hotelu ABIS czekało kilkadziesiąt osób. Rodzina, sąsiedzi, nauczyciele, czytelnicy, przyjaciele autorki, choć nie pisze ona przecież o rodzinnych stronach. Choć ponoć jak się już zacznie lekturę, nie wstaje się od książki, aż się ją przeczyta do końca. Ciekawe... Ale czy to nie na wyrost ocena?
– Vika, cudowna żona Macieja. Autorka książki... – przedstawiła ją Agnieszka Scelina, która prowadziła spotkanie wraz z Adamem Jaśnikowskim ze Śnieżnickiego Klubu Biznesu. – Książek jest więcej! – wtrącił od razu dumny mąż. Prowadzący prześcigali się w komplementach wobec ślicznej dziewczyny, która siedziała sobie skromniutko. Było jakoś tak swojsko, rodzinnie i nic nie zapowiadało wielkiego wydarzenia. Nawet jedno z pierwszych zdań pisarki: – Robię dużo rzeczy, ale niczego wybitnie. Aż tu nagle... ONA naprawdę zaczęła mówić!
Skąd pomysł na tytuł książki – „Superpowerless”, co trzeba przetłumaczyć jako bezsilny wobec życia? Victoria Kå powiedziała, że gdy pisze, słucha muzyki. Sama ustawia playlisty, które ją inspirują. I gdy czas było postawić ostatnią kropkę w tej powieści, akurat zabrzmiała piosenka zespołu... The Kills, właśnie o tym tytule. – To był znak! – powiedziała pisarka. Kto zna ten amerykańsko-brytyjski duet, wie, jak ceni sobie niezależność. A inna muzyczna inspiracja Wiktorii? Brytyjczycy z White Lies! Dalej nie zapowiadało to wybitnej pisarki, ale już interesującą.
I to bardzo! Kiedy napisała pierwszą powieść ta urodzona w Kłodzku, a do czasu studiów dorastająca w Bystrzycy Kłodzkiej autorka? Gdy miała... 5 lat. Sama ją też zilustrowała. Rzecz inspirowana była książką Joanne K. Rowling „Harry Potter i Zakon Feniksa”. Niebanalnie jak na 5-latkę... I teraz wie, że mocy tytułu, jaki nadała jej pierwszemu rozdziałowi, nic już nie przebije... Brzmi on „Dominacja”. Dlatego jej wydana w lipcu powieść nie ma rozdziałów. Ma jednak konstrukcję jak seriale: wątki, poszczególne sceny czy sytuacje kończą się wyraźnymi akcentami.
Co robiła w Bystrzycy Kłodzkiej mała autorka powieści? Uczyła się m.in. w szkole muzycznej, grała na skrzypcach, a lista innych instrumentów, którymi włada, jest długa. I pisała! Do dziś jej to zostało: notuje pomysły, ma ich dziesiątki, rozpoczyna literackie projekty, które kiedyś może doczekają się finału. Przyszedł czas na studia i co wybrała? Chemię i biotechnologię! Ukończyła we Wrocławiu uniwersytet i politechnikę. A życie studenckie? Nie ciągnęło to ani jej, ani pana Macieja, bo już wtedy byli razem. Pracowała za to na pełny etat. Od II roku studiów. I pisała...
Dlaczego pod pseudonimem? Nie, nie dlatego, że chce ukryć tożsamość. Po prostu zawsze tak ciała. – Jest 5 Karpińskich, 15 Wiktorii, nie brakuje Kasprzaków [to jej panieńskie nazwisko] – mówiła. Chciała się odróżnić. Taki też miała nick na Instagramie. Pomysł na pierwsze dwie postacie z „Superpowerless” miała już w gimnazjum, na kolejne dwie przyszedł na studiach, wówczas napisała 100 stron i... wyrzuciła do kosza. Wtedy właśnie usłyszała piosenkę White Lies i wpadła na pomysł bohatera, który związał na nowo fabułę. Wszystko zatem napisała od początku.
O czym zatem jest jej powieść? O problemach młodych ludzi, ale już nie nastolatków. Takich jak autorka. Choć przed „Superpowerless” życie niejakiej Sienny było tematem pierwszej „dorosłej” książki. – Może kiedyś wydam ją jako prequel – zapowiedziała Victoria Kå. Akcja toczy się 2 lata przed tą w opublikowanym dziele. Kiedy zaczęła ją pisać? Gdy miała 15 lat! A tworzyła 3 lata. – To jest totalna fikcja. Nie ma tam żadnych wątków autobiograficznych – rozwiała nasze nadzieje na poznanie blasków i cieni życia w Bystrzycy Kłodzkiej czy Wrocławiu.
Victoria Kå ma kilka książek rozpoczętych. Kończy właśnie tę, którą zaczęła w lipcu. Czy trudno jej to połączyć z życiem zawodowym? – To wymaga samodyscypliny – powiedziała z takim spokojem i miną, jakby to była bułka z masłem, czym nas niesłychanie zawstydziła. Cóż, kobieta... Ale nie! – Mąż jest sportowcem. On to dopiero ma samodyscyplinę! – dorzuciła. Czyli dobrali się w korcu maku. Wiktoria Karpińska pracuje na etacie. Co robi, gdy wtedy wpada na jakiś literacki pomysł? Czeka, by go zapisać, do zakończenia pracy, choć wie, że to już czasem nie to samo.
Jak odpowiedziała na pytanie, co jest cechą dobrego pisarza? Po pierwsze wrażliwość, po drugie „sztuka zauważania”. – Bywa, że potykam się na równej drodze, bo coś zwraca moją uwagę – dopowiedziała bez fałszywej skromności, ale za to z wielkim wdziękiem. Czy zatem widziała już wystarczająco dużo, by wydać drugą część „Superpowerless”, czego domagały się obecne na sali jej czytelniczki? Ma już jej fragment. I tu dotykamy sedna. Jeśli nam się zdaje, że pisarz sobie buja w obłokach i wszyscy noszą go na rękach, to tak nie jest. Nie sprzedajesz, nie wydajesz.
Nikt w ciebie bez tego nie zainwestuje, nawet jeśli masz talent. Chyba, że... mąż! Maciej Karpiński toczy zawodowe walki, choć podkreśla, że to nie jest jego zawód. W niedawnym wywiadzie ze swoim trenerem ten spytał go, czy przydałoby mu się 100 tys. złotych, które może otrzymać za walki? – Żonie na pewno! – odparował z refleksem. I on podkreśla swoje bystrzyckie korzenie, a – jak zauważył Adam Jaśnikowski – dzieci czy chłopcy są tu w niego zapatrzeni. Jest idolem! A jaki ma przydomek? Goodboy! Zobaczcie zresztą tę rozmowę, a w tle Bystrzycę Kłodzką:
Burmistrz Renata Surma, która włączyła się do rozmowy, powiedziała do obojga Karpińskich: – Dużo osób zapomina o Bystrzycy, gdy stąd wyjedzie, a wy pokazaliście, że można inaczej. I zadeklarowała, że przyjdzie jeszcze na 38 spotkań [dokładnie tyle!] z Victorią Kå i to nie dlatego, że „średnia” córka pani burmistrz jest koleżanką Wiktorii. Po czym ustawiła się w kolejce po autograf do pisarki. – My się chcemy tobą chwalić – powiedziała na koniec Agnieszka Scelina, która fantastycznie prowadziła spotkanie. A Adam Jaśnikowski? To też odkrycie niezwykłego wieczoru.
I jeszcze kilka drobiazgów. Bukiet białych róż Wiktoria dostała od taty, mama nie kryła wzruszenia, a nawet po krótkiej wymianie zdań wiemy, po kim pisarka ma ten naturalny wdzięk. A co z tym kibicowaniem mężowi? No, wejdźcie tylko na konto autorki na Instagramie: vvictoria_ka. Jakżeż ona przeżywa walki, jak krzyczy z emocji! Nie... Puch marny to nie jest, a kobieta z krwi, kości i miłości! Szukajcie informacji o spotkaniach z Victorią Kå, bo wkrótce możecie ich się spodziewać w okolicy. A jak przeczytamy jej książkę, nie omieszkamy się podzielić opinią o niej. [kot]
PS Zachęcamy do lektury, a zaraz po niej do wystawienia własnej oceny na opiniotwórczym portalu lubimyczytac.pl – TUTAJ, gdzie znajdziecie też informacje, jak ją kupić. To pomoże książce, która ma 366 stron, poświęcić jej trzeba 6 godzin i 6 minut. W tej chwili średnia ocen to: 9/10. A akcja kolejnej powieści, co nam zdradziła sama autorka, dziać się będzie w latach 90. ubiegłego wieku, w środowisku amerykańskich muzyków. Pisarka jest fanką ówczesnego brzmienia Seattle, czyli choćby zespołu Nirvana czy chicagowskiego The Smashing Pumpkins... Niesłychane!
Przeczytaj komentarze (22)
Komentarze (22)