Bezdomni koczujący w hali dworca nie chcą pomocy
Bezdomni, którzy przebywają w hali dworca PKP w Świdnicy nie chcą żadnej pomocy. Odmawiają jej, bo często są uzależnieni od alkoholu. By przebywać w schronisku trzeba być trzeźwym. Tego warunku większości nie udaje się spełnić i koło się zamyka.
- Pan Stanisław nie pamięta od ilu lat jest bezdomny. Kiedyś pracował, miał swój dom, rodzinę, w wojsku służył w marynarce wojennej w stopniu mata. Ma nawet niewielką emeryturę. Pytany dlaczego to wszystko stracił, powiedział tylko: „los tak chciał”. Po dłuższej rozmowie z pracownicą MOPS stwierdził, że chce zostać umieszczony w świdnickim schronisku dla bezdomnych - mówią strażnicy.
Podróżni, którzy oczekują na pociąg narzekają na fetor. W pobliżu bezdomnych mężczyzn nie da się wytrzymać, więc pasażerowie zmuszeni są czekać na peronach i to bez względu na pogodę. A przecież po to kilka lat temu wyremontowano hol dworca, by z niego korzystać.
W trakcie rozmów z pracownikiem socjalnym ze wsparcia zrezygnowało pięciu panów.
- Okazuje się, że bezdomni chętniej przyjmują propozycje pomocy od pracownika MOPS, dlatego odwiedza on poczekalnie dworcową przynajmniej raz w miesiącu. Niestety, pan Stanisław już tego samego dnia, wieczorem, ponownie pojawił się na poczekalni dworca. Rano dnia następnego, gdy poczekalnia została otworzona dla podróżnych, pod drzwiami oczekiwało kilku bezdomnych - dodają strażnicy.
Przeczytaj komentarze (17)
Komentarze (17)