Choroba zabiła jej dziadka i mamę... Teraz przyszła po życie Doroty!

wtorek, 1.9.2020 11:58 4063 0

Podstępna choroba zabrała mieszkance Strzegomia Dorocie matkę i dziadka. Teraz powoli odbiera jej kontrolę nad własnym ciałem, a to prosta droga do potwornego cierpienia, na którego końcu czai się śmierć. Na odmianę losu czeka kochający mąż i czwórka dzieci!

Są choroby, które zabierają naszych bliskich zbyt wcześnie. Zawsze trudno jest pogodzić się z myślą, że osoba, która była częścią naszego życia, z dnia na dzień traci siły, cierpiąc długie miesiące, nim odejdzie na zawsze. Są też jednak takie choroby, dla których odebranie jednego życia to za mało... Choroby, które bezlitośnie atakują kolejne pokolenia tej samej rodziny, odciskając się bolesnym piętnem w życiu mężów, żon, dzieci i wnuków. Takim piętnem jest Pląsawica Huntingtona. Przekazywana genetycznie choroba układu nerwowego, niszcząca ciało, psychikę i ducha.

- Choroba mojej żony ujawniła się dziesięć lat temu. Początki były bardzo niepozorne. Delikatne szturchnięcia i kopnięcia, które początkowo brałem za niewinne żarty, z czasem zmieniły się w niekontrolowane ruchy nóg i rąk, które już poważnie mnie zaniepokoiły. Niestety nie były to jedyne objawy choroby. Nastrój Doroty z dnia na dzień coraz bardziej się pogarszał. Wybuchała złością z najbardziej niezrozumiałych powodów, by następnie na długie tygodnie pogrążyć się w depresji.  Miała coraz większe problemy z pamięcią. Nie tylko nie pamiętała ataków tajemniczej choroby, ale zapominała jak wykonywać podstawowe czynności takie, jak czesanie czy liczenie. Z czasem zaczęły się problemy z poruszaniem. Najpierw Dorota musiała zrezygnować z jazdy samochodem, bo na drodze zaczęła stanowić zagrożenie, nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Z czasem niemożliwa stała się jazda na rowerze, bo niemożliwe okazało się też utrzymanie równowagi. Dopiero gdy po raz pierwszy spadła ze schodów, zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że jest bardzo źle... A prognoza była tylko jedna - będzie jeszcze gorzej - opowiada Stanisław, mąż Doroty.

Próbowano wszystkiego - leczono Dorotę psychiatrycznie i neurologicznie.

- Nie wiedzieliśmy jednak z czym mamy do czynienia. Zachowanie żony było niezrozumiałe nie tylko dla najbliższych, ale też dla obcych ludzi, którzy widząc jej niekontrolowane ruchy, brali ją za pijaną. Uszczypliwe i oceniające komentarze stały się dla nas przykrą rzeczywistością - mówi Stanisław.

W miarę upływu czasu ataki zaczęły być uciążliwe również dla czwórki dzieci pary.

- Nasze pociechy przestały ją poznawać. Zachowania powodowane chorobą spowodowały, że nasze maluchy zaczęły się bać własnej mamy!  Równolegle obserwowałem pogarszający się stan zdrowia mamy Doroty, którą również wyniszczała nieznana choroba. Z rozmów z innymi członkami rodziny dowiedziałem się, że początki tej choroby były identyczne, jak u Doroty. Wcześniej, z podobnymi dolegliwościami zmagali się dziadek Doroty i jej ciocia. Połączenie tych faktów dało obraz choroby genetycznej, która atakowała kolejne pokolenia naszej rodziny. Lekarze postawili wstępną diagnozę, którą niestety potwierdziła się w wyniku badań. To Pląsawica Huntingtona zabrała dziadka i mamę, a teraz powoli zabiera kobietę, z którą od wielu lat dzielę życie. Od lekarzy dowiedziałem się, że choroba żony jest nieuleczalna, a co najgorsze może dotknąć również innych członków rodziny, w tym nasze dzieci. Nasz najstarszy syn - Mateusz, który o Pląsawicy usłyszał w szkole, całkowicie się załamał w obawie o swoje zdrowie. Postanowiłem, że zrobię wszystko, by żona i dzieci nie cierpiały tak bardzo... By choroba nie oznaczała tego, że każdego dnia będą balansować na granicy śmierci... Nie chciałem, aby nasze dzieci widziały, jak  w mękach umiera ich matka - dodaje Stanisław. -Wiedziałem, że muszę działać. Na szczęście na mojej drodze stanęli lekarze, którzy wiedzieli jak pomóc Dorocie. Powiedzieli, że leki nie zatrzymają choroby, a jedynym sposobem na spowolnienie jej postępów jest wszczepienie stymulatora mózgu, który pomoże zapanować nad ruchami pląsawiczymi. Znaleźliśmy klinikę, w której będzie możliwe przeprowadzenie zabiegu, ale koszt ratunku jest ogromny.

Choroba Huntingtona to bezlitosny zabójca, który krok po kroku niszczy życie chorego. Jeśli pomoc nie nadejdzie szybko, dla Doroty nie będzie żadnej nadziei. Na tę nadzieję czeka czwórka dzieci kobiety- wchodzący w dorosłość Mateusz, nastoletnie bliźniaczki Agatka i Weronika oraz sześcioletni Wojtuś, którego nie umiałbym przygotować na śmierć ukochanej mamy… 

Dobrowolnych wpłat można dokonywać poprzez serwis siepomaga.pl. KLIKNIJ

Dodaj komentarz

Komentarze (0)