Robert Cieślak: Trzeba wierzyć w siebie i ćwiczyć

poniedziałek, 2.8.2021 08:09 2601 0

Pasja często rodzi się przez przypadek. Potem już tylko napędza do działania, stając się niesamowitym motywatorem do dalszego rozwoju. Przekonał się o tym Robert Cieślak z Nowic. Przypadek sprawił, że wziął do ręki łuk. Na samodzielnie zaaranżowanej strzelnicy rozpoczął treningi. Po roku trafił do kadry narodowej na Mistrzostwa Świata. Dziś wspólnie z żoną znajdują się w gronie najlepszych łuczników w kraju. 

 *Proszę nam zdradzić, jak to się stało, że zaczął Pan trenować łucznictwo?

- Moja przygoda z tym sportem zaczęła się w 2015 roku. Odwiedził mnie wówczas kolega i zaproponował, żebyśmy postrzelali z łuku. Nigdy tego nie robiłem, ale pomyślałem: dlaczego nie? Po 3 miesiącach namówił mnie na kupno łuku. Zacząłem strzelać, coraz częściej. Okazało się, że całkiem nieźle mi to wychodzi. Przy domu zaaranżowałem prywatną strzelnicę. Tarcze rozwiesiłem na brzozach i ćwiczyłem. Ani się obejrzałem, łucznictwo stało się moją wielką pasją.  

*Cały czas trenuje Pan sam? Nie korzystał Pan z zajęć z trenerem?

- Jestem samoukiem. Od samego początku trenowałem sam. Podobno raz na jakiś czas takie talenty się rodzą. Tyle, że ja wtedy, w tym początkowym okresie, nie wiedziałem jeszcze, że moje umiejętności są na tak wysokim poziomie. Trenowałem, po trzech miesiącach strzelałem lepiej niż inni, ale tak naprawdę dopiero pierwszy turniej pokazał, że mam talent.  

*Pamięta Pan ten turniej? Jakie to było uczucie, stanąć na podium?

- Turniej odbywał się w Zagórzu Śląskim. Szukałem konkursu w najbliższej okolicy, żeby móc sprawdzić swoje umiejętności. Nigdy wcześniej nie rywalizowałem z innymi, nawet na treningach nie miałem takiej możliwości. Pamiętam, że byłem przerażony ilością uczestników. A potem wygrałem ten turniej. To było niesamowite, fajne uczucie. Dalej jakoś tak się to wszystko już samo potoczyło. Po roku jako jedna z sześciu osób zostałem wybrany do kadry narodowej i wziąłem udział w Mistrzostwach Świata.  

*Czy tego sportu można się nauczyć, wyćwiczyć, czy trzeba się urodzić z określonymi predyspozycjami?

- Wszystko zależy od podejścia. Można się uczyć i nic nie zajmować. A można do sukcesów dojść własnymi siłami, czego jestem przykładem. W łucznictwie problem polega na tym, że wiele osób zraża się do treningów. Ja też miałem trudne chwile. To nie jest łatwy sport. Samo naprężenie łuku wymaga ogromnej siły. W konsekwencji łatwo o kontuzję przedramienia, czy barku. Ale regularne ćwiczenie i samozaparcie przynosi rezultaty. Ja zaczynałem strzelać z odległości 15 metrów, stopniowo zwiększałem dystans, aż dotarłem do 100 m. Trzeba wierzyć w siebie, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.

*Dziś to Pan trenuje innych?

- Tak, najpierw pasją zaraziłem moją żonę Dorotę. Trenuje ze mną praktycznie od początku. Sam wystąpiłem tylko na pierwszym turnieju, potem wszędzie jeździliśmy razem. Dziś jest mistrzynią Dolnego Śląska w łucznictwie.   Gdy zacząłem odnosić sukcesy, ludzie zaczęli do mnie sami się zgłaszać, pytać. To tak jest, że sukces budzi zainteresowanie i zaciekawienie. W 2016 r. w Poznaniu odbyłem kurs na instruktora, założyliśmy Drużynę Łuczniczą Nowice i zacząłem trenować ludzi. Przed pandemią należały do niej 33 osoby, w tej chwili zostało 21. Są to osoby z naszej gminy, ale też Żarowa, Strzegomia, Świdnicy. Zajęcia odbywają się w każdą niedzielę od godz. 10.00 w koziarni w Nowicach. Można się z nami kontaktować także poprzez profil społecznościowy drużyny na facebooku.  

*Co w tym sporcie jest takiego niezwykłego, że tak bardzo się Pan wciągnął w te treningi?

- W łucznictwie jest coś niesamowitego, magnetycznego wręcz, co przyciąga bardzo mocno. Poza tym jest cisza, spokój. O dobrym strzelaniu decyduje wewnętrzne wyciszenie i opanowanie. Sport ten niesamowicie uczy cierpliwości.  

*Jak wygląda baza do trenowania łucznictwa? Jakie są możliwości dla zawodników?

- To jest mało popularny sport. W dużych miastach są kluby, tu w naszej okolicy brakuje bazy, sprzętu, klubów. Ja korzystam z uprzejmości sołectwa Nowice i od wiosny do jesieni tu prowadzę treningi. Dawniej zimą zajęcia odbywały się w starej hali sportowej, teraz na okres zimy je zawieszamy. Sprzęt kupiłem sam i sukcesywnie staram się go dokupować. Niestety, nie jest on tani. Ceny łuków zaczynają się od 300 złotych. Figurki 3d to cena od 250 do 1500 zł. Żeby zorganizować turniej, potrzebuję takich dziesięć, różnej wielkości. Do tego dochodzą strzały, maty. Nawet udział w turnieju generuje koszty, za start w zawodach międzynarodowych trzeba zapłacić około 200 złotych. Najbliższy klub istnieje w Świebodzicach, ale jego członkowie strzelają z łuku sportowego. To jest taki łuk, który już ma wbudowany celownik. Różnica w strzelaniu jest ogromna. Ja ze sportowego strzelę zawsze, oni z mojego nigdy. 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)