"Dutkiewicz zarządza Wrocławiem autorytarnie"

wtorek, 17.2.2015 09:06 3731 1

"Mieszkańcy Miasta Spotkań potrzebują przestrzeni do spotkań nie tylko w galeriach handlowych lub drogich restauracjach" - tak w liście do naszej redakcji o sprawie kamienicy na Wyspie Słodowej pisze Bartłomiej Ciążyński, radca prawny i prezes fundacji Inicjatywa Kapitału Społecznego. Ciążyński zwraca uwagę, na przykładzie sprawy kamienicy z Wyspy Słodowej, na alienację władzy. Trzy miesiące po wyborach...

 

TREŚĆ LISTU

Wrocławscy aktywiści miejscy protestują przeciw sprzedaży kamienicy, która miała zostać przeznaczona na cele społeczno-kulturowe. Prezydent Dutkiewicz pozostaje głuchy i rozpisuje przetarg na jej sprzedaż, a szef miejskiego portalu nazywa aktywistów „małpami z brzytwą”. Tyle nam zostało z angażu ruchów miejskich w zarządzanie miastem.

Jest w historycznym centrum Wrocławia miejsce, w którym od lat – pod chmurką, na trawie, nad brzegiem Odry – spędzają czas Wrocławianie, studenci i turyści. Spotykają się, spacerują, grillują, grają w badmintona lub szachy. To miejsce na koncerty i imprezy plenerowe. Przy brzegu zacumowały knajpy na barkach. Magii miejsca sprzyja widok na rzekę poprzecinaną mostami i monumentalny gmach Uniwersytetu Wrocławskiego. To Wyspa Słodowa. Od wiosny do późnej jesieni teren tętni życiem, bywa tam tłumnie jak na plaży w Międzyzdrojach. Możliwości Wyspy – parafrazując tytuł powieści Houellebecqa – są spore.

Centralnym punktem tego terenu jest XIX-wieczna kamienica. Plan był taki, żeby budynek przeznaczyć na cele społeczno-kulturowe, oddać przestrzeń artystom, animatorom kultury i studentom. Bogdan Zdrojewski powiedział, że docelowo w kamienicy miał być dom kultury. Chęci były dobre, ale wyszło jak zawsze, bo – wiadomo – czym wybrukowane jest piekło.

Magistrat dąży więc do prywatyzacji kamienicy i areału wokół niej. Rozpisano przetarg i przeprowadzono pierwszą licytację nieruchomości – nieskuteczną, bo za 7 milionów żaden deweloper nie był chętny do zakupu.  

Plany komercjalizacji terenu, który miał być przeznaczony na cele społeczne, sprowokowały sprzeciw Wrocławian. Zebrała się grupa miejskich aktywistów, społeczników, animatorów kultury, dziennikarzy, którzy dążą do anulowania przetargu i przeznaczenia tego terenu na cele społeczno-kulturowe oraz opracowują konkretne plany zagospodarowania tej przestrzeni. Wrocławianie nie chcą tutaj dewelopera, który wybuduje kolejny apartamentowiec lub hotel (podobne inwestycje już stoją obok: na Wyspie Piasek i Wyspie Młyńskiej). Mieszkańcy Miasta Spotkań potrzebują przestrzeni do spotkań nie tylko w galeriach handlowych lub drogich restauracjach. Grupa inicjatywna „Wyspa Słodowa 7” zbiera pomysły na partycypacyjne wykorzystanie kamienicy i przyległości. Na kamienicy powiesili skrzynkę, do której ludzie wrzucają listy z pomysłami na zagospodarowanie tej przestrzeni,  i organizują spotkania, na których dyskutują nad przyszłością Wyspy. Wśród pomysłów wymienię np. sale wykładowe, taneczne, treningowe, do jogi, pracownie artystyczne, przestrzeń warsztatową, klubokawiarnią, browar, hostel, mieszkania socjalne, inkubator przedsiębiorczości, szkołę językową czymiejsce postojowe dla tzw. foodtrucków. Na Facebooku akcję w kilkanaście dni poparło ponad 2500 osób.

Kiedy okazało się, że będzie II tura Rafał Dutkiewicz obiecał, że będzie „bliżej” mieszkańców: na dwa tygodnie wyszedł z prezydenckiej limuzyny i agitował na miejskich przystankach tramwajowych oraz zapowiedział prezydenckie dyżury dla mieszkańców. Stare przyzwyczajenia okazały się silniejsze. Prezydenckie dyżury dla mieszkańców już mu się znudziły, a i w opisywanej sprawie nie wiadomo, czy wysłucha aktywistów miejskich.

Prezydent Dutkiewicz stwierdził, że co prawda pierwszy przetarg na sprzedaż kamienicy na Wyspie Słodowej był nieudany, to proces prywatyzacyjny jest w toku i nie wycofuje się ze sprzedaży. Niedługo po zdjęciu billboardów z hasłem „Bliżej” Dutkiewicz po swojemu – bez obracania się na głos ruchów miejskich, aktywistów, społeczników i mieszkańców w ogóle - zarządza Wrocławiem autorytarnie.

Po ostatnich wyborach samorządowych wydawało się, że głos ruchów miejskich, którzy na nowo zdefiniowali miejskie potrzeby, będzie – szczególnie w metropoliach – lepiej słyszany i uwzględniany przez magistraty. Że nadchodzi zmierzch miejskich despotii i zaangażowani mieszkańcy zostaną dopuszczeni do kreowania otaczającej ich przestrzeni. Historia z wrocławskiej Wyspy Słodowej pokazuje, że nadzieje te we Wrocławiu mogą okazać się płonne.   

 

 

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

XXX sobota, 21.02.2015 08:26
Może nie trzeba się wzbijać na jakieś górnolotne określenia typu...