[FOTO]Wrocławskie pijalnie piwa w PRL-u

poniedziałek, 25.7.2016 09:27 4460 1

Miały stałych bywalców i niezapomniany klimat. Prezentujemy wrocławskie piwiarnie z lat 70., gdy modne było hasło „piwko z rana jak śmietana”.

Wrocławskie piwiarnie z lat 70. na zdjęciach autorstwa fotografów Stanisława Kokurewicza i Zbigniewa Nowaka. To część fotograficznej kolekcji Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”. Wrocławski historyk dr Jarosław Maliniak podkreśla, że w całym okresie PRL-u prawdziwą plagą było pijaństwo, które swoje apogeum osiągnęło w latach 70. XX w. W tej dekadzie statystyczny Polak wypijał 8,6 l czystego spirytusu. Wypicie kufelka piwa w drodze do pracy (lub w czasie pracy) było wówczas czymś zupełnie normalnym.

Piwiarnia za „Zajazdem” na pl. Kromera, maj 1976 r., fot. Stanisław Kokurewicz / Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”

Piwiarnia za „Zajazdem” na pl. Kromera otwierała swoje podwoje już o 6 rano – mówi dr Jarosław Maliniak. – Parę minut później klientów było już całkiem sporo. Połowa z nich spieszyła się do pracy, więc o kufelek prosiła poza kolejnością. Na ogół byli to… urzędnicy. Po południu kolejka przed kioskiem bywała kilkudziesięciometrowa. Codzienne awantury i bójki trwały do późnego wieczora. Często przenosiły się także na pobliskie targowisko.

Piwiarnia „Karłowiczanka”, maj 1976 r., fot. Stanisław Kokurewicz / Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”

Jarosław Maliniak wylicza, że osławiona Karłowiczanka przy ul. Zawalnej swój ogródek dla piwoszów otwierała od 8.00. Wielu jej klientów „leczyło” się od rana po nocnych libacjach. – Bufetowa przepisowo sprzedawała za jednym razem po dwa kufle, ale znajomym po trzy. Bez skrępowania pijało się tam mocniejsze trunki, do których piwo było tylko utrwalaczem.

Pijany zbieracz makulatury i złomu, 1973 r., fot. Stanisław Kokurewicz / Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”

W pijalni piwa przy moście Zwierzynieckim, czynnej w godz. 10.00-18.00, najczęściej można było spotkać studentów z pobliskich akademików i robotników. Tam awantur również nie brakowało, a przechodniom często „uszy więdły” – mówi wrocławski historyk

Kolejka przed piwiarnią przy ul. Grabiszyńskiej, nieopodal skrzyżowania z ul. Zaporoską, sierpień 1975 r., fot. Stanisław Kokurewicz / Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”

Z kolei wybieg dla piwoszów pod barem Wrocławskim przy ul. Kościuszki działał od 8.00 rano. Brudny teren ogrodzony siatką odstraszał zarówno przechodniów, jak i przypadkowych amatorów złocistego trunku. Za dnia dużo spokojniej było w piwiarni Piastowskiej przy ul. Poniatowskiego, wieczorem jednak bywało już dużo gorzej. Oferowano tam kilka gatunków piwa, które było jednak ciepłe – mówi Jarosław Maliniak i dodaje, że w pawiloniku u zbiegu ulic Grabiszyńskiej i Zaporoskiej działały aż dwie pijalnie piwa. Codziennie można było tam zobaczyć gęsty tłum mocno podchmielonych osobników. W 1976 r. pawilon ten stał już jednak zamknięty. Na Sołtysowicach Gastronomiczna Spółdzielnia Inwalidów uruchomiła w 1976 r. restaurację „Kasztelanka”, gdzie na parterze lokalu otwarto piwiarnię.

Nietrzeźwy mężczyzna leżący pod ławką w parku im. H. Sawickiej (obecnie park Mikołaja Kopernika – Promenada Staromiejska), 1977 r., fot. Zbigniew Nowak / Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”

W krótkim czasie nowe stoły, obrusy i firanki były pocięte, popielniczki obtłuczone, a szyba w drzwiach wejściowych była regularnie wybijana. Wyrwano tam nawet muszlę klozetową – zaznacza Jarosław Maliniak i dodaje, że bywalcy piwiarni przy ul. Obornickiej (na szosie pomiędzy miastem a Lipą Piotrowską) mieli dodatkową wygodę. Otóż mogli się dosłownie przesiąść prosto od kufla z piwem do autobusu miejskiego. Przy wejściu do lokalu znajdował się bowiem przystanek MPK. Bezustannie kłębił się tam tłum pasażerów oraz właścicieli jednośladów, którzy chętnie przyjeżdżali gasić pragnienie, później odjeżdżali, czego raczej nie widział dzielnicowy.

źródło: Wrocław pl

 

 

 

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

Gość poniedziałek, 25.07.2016 16:02
Super zdjęcia i wspomnienia.