Bywalcy Festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Co oglądają i co lubią?

wtorek, 26.7.2016 08:59 1685 0

Jacy są festiwalowi bywalcy. To znani wrocławianie, ale też po prostu miłośnicy kina, którzy na specjalne seanse czekają cały rok, a nawet biorą urlopy.

Chodzą na pięć seansów dziennie, biorą urlopy z pracy, lubią dyskutować o filmach, wybierają tytuły według reżyserów, tematów, a nawet fotosów. I mają jeszcze czas zaszaleć na koncercie, wydrzeć z rąk performerów specjalne pismo Galerii BWA, albo pożyczyć książkę (termin zwrotu 31 lipca). To bywalcy festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Dla nich warto kręcić filmy.

Festiwalowa osobowość

Trudno ją przeoczyć w festiwalowym tłumie, bo jest jedyna w swoim rodzaju. Jasnorude włosy przybrane błyszczącymi dodatkami, długa suknia wieczorowa ozdobiona cekinami, wysokie obcasy i charakterystyczny makijaż – szminka w kolorze oberżyny, oczy podmalowane na brązowo i celowo uzyskany efekt bladej twarzy. Wrocławska artystka Agnieszka Bałka (stała bywalczyni festiwalu) do wyjścia na festiwal każdorazowo przygotowuje się kilka godzin. – To look oscarowy, podobną suknię miała Rihanna – zaznacza pokazując suknię cekinową. Początkowo nie była przekonana do festiwalu, obawiała się tłumów, teraz chodzi namiętnie, choć nie zdecydowała się na karnet, ani opcje 10+, czy 20 +. – Kiedy pomyślę, że od rana do wieczora miałabym siedzieć wbita w fotel, wiem, że to rozwiązanie nie dla mnie – opowiada. Woli ustrzelić sobie pojedyncze bilety. Na festiwal wraca dla filmów, które przykuwają uwagę ze względu na obraz – malarski, pięknie skomponowany. – Od filmów nagradzanych na festiwalach uciekam, bo to zbyt mdłe ciastka, wybieram perełki, jak dokument „Czekając na B” o fanach Beyonce z Brazylii – zaznacza. Jeszcze nie wie, czy wybierze się na filmową operę „River of Fundament” – To fascynujące dzieło, ale lepiej obejrzeć je w domu, gdzie można od czasu do czasu przysnąć i obudzić się dokładnie w momencie, kiedy będą piękne obrazy – dodaje Agnieszka Bałka.

Obiad z piwem i dyskusja o filmie

Na to, jak wytrzymać maraton filmów najlepszy jest przepis Jarosława, stałego bywalca festiwalu (woli nazywać siebie neofitą, bo dołączył do Nowych Horyzontów dopiero kiedy festiwal został przeniesiony z Cieszyna do Wrocławia). – Dwa razy pójść na obiad, zdecydowanie z piwem i wyjść z Arsenału przed 3.00 rano – radzi. – I to pomaga? – dopytuję. – Na mnie działa – śmieje się fan kina, który specjalnie bierze urlop w lipcu, aby oglądać po 5 filmów dziennie. Jak podkreśla, nie ma jednego modus operandi wyboru tytułów, każdego roku kieruje się czym innym. – W zeszłym roku to były dwie retrospektywy, w tym roku świeżynki i replika Cannes – wylicza. Na razie zaskoczył go pozytywnie obraz „Sieranevada” Rumuna Cristiego Puiu, chodzi też chętnie na reżyserów, których poprzednie dzieła mu się spodobały. – To ważne kryterium, bo jeśli nawet ktoś mi powie, że Przemysław Wojcieszek nakręcił dobry film, to mu nie uwierzę, bo ten reżyser zawiódł mnie trzy razy pod rząd – przekonuje Jarosław. Lubi na festiwalu klub w Arsenale. – Zwłaszcza występujące tam zjawisko: „Przepraszam, że się wtrącę, ale ten film…”, które, choć pożądane, zaczyna powoli zanikać. Na pytanie, jaki był film, młodzi odpowiadają dziś często: „Fajny”, albo cytują fragment opisu z programu, trochę szkoda – ubolewa Jarosław.

Publiczność festiwalowa w Kinie Nowe Horyzonty, w roli głównej tablica Hyde Park, na której powiesimy karteczki z prośbami (może ktoś odsprzeda, odstąpi bilet), jest nawet przepis na portugalskie danie

Gazeta prosto z limuzyny

Pisarka Agnieszka Wolny-Hamkało (na festiwalu od 11 edycji, jak żartuje „starzeje się wraz z Nowymi Horyzontami”) ma własną receptę na udany festiwal. – Przed rozpoczęciem trzeba się odpowiednio intelektualnie przygotować, a po festiwalu musi się zregenerować wątroba – wylicza. – Po tylu seansach wysiada kręgosłup, a alkohol rozluźnia mięśnie – wyjaśnia pisarka, która najchętniej ogląda 3 filmy dziennie, a w ty roku wybrała sekcję poświęconą sztuce. Obowiązkowo jest też o północy w Galerii BWA na Midnight Show. – Każdej nocy punkt dwunasta wjeżdża tam limuzyna pełna postaci owiniętych w srebrną lycrę, które codziennie rozdają kolejny numer pisma. Aby go mieć trzeba go im wydrzeć i pozostanie nam na pamiątkę artefakt w postaci gazety – opowiada Agnieszka Wolny-Hamkało.

Kino łączy, bo na seanse przychodzą zarówno artyści, jak i po prostu miłośnicy dobrych filmów

Jak sprawdzić tłumacza

Ciekawe wspomnienia ma też italianista Tomasz Duda, główny festiwalowy tłumacz z angielskiego i włoskiego („humble interpreteur”, jak zawsze siebie przedstawia anglojęzycznym gościom) znany wszystkim bywalcom festiwalu. To jego dziesiąta edycja, zawsze stara się obejrzeć zaznaczone filmy (raz udało się zmieścić nawet 40), ale najważniejsi są goście, wywiady i masterclasses. W tym roku opiekuje się Nannim Morettim, słynnym włoskim reżyserem, w ubiegłym miał szansę osobiście porozmawiać z Ablem Ferrarą i członkiem jego ekipy. – Ferrara jest gwiazdą, a takich gości należy traktować z atencją, ale trzeba ich też oswajać, a kiedy widzą, że nadajemy na tych samych falach potrafią się otworzyć i wtedy spotkania są najciekawsze – przyznaje Tomasz Duda. Lubi tłumaczenia na festiwalu, bo różnią się od tych korporacyjnych. – Poza tym twórcy przeważnie mówią logicznie i mają wiele do przekazania. Pamiętam, jak kiedyś Peter Greenaway rzucał kolejne trudne słowo i zerkał na mnie, czy sobie poradzę z tłumaczeniem. To było prawdziwe wyzwanie – dodaje Tomasz Duda.

źródło: Wrocław pl

Dodaj komentarz

Komentarze (0)