Dobry przyjaciel Rogera Federera w niedzielnym finale singla

niedziela, 21.2.2016 09:06 1407 0

Szwajcar Marco Chiudinelli (189. ATP) pokonał w dwóch zaciętych setach 7:6(8), 7:6(4), Konstanina Krawczuka (135. ATP). 34-latek z Bazylei ma patent na Rosjanina. Był to bowiem ich trzeci mecz w zawodowych rozgrywkach i trzecie zwycięstwo Chiudinelli'ego (prywatnie przyjaciela i sąsiada słynnego Rogera Federera).

Szwajcarski tenisista jako pierwszy miał okazję na przełamanie rywala, ale znakomicie serwujący Krawczuk (w całym meczu zanotował aż 18 asów) nie dał sobie odebrać gema przy swoim podaniu (podobnie jak w całym Wrocław Open!). O zwycięstwach w obu partiach decydowały tie-breaki, w których lepszą odpornością psychiczną wykazywał się zawodnik z Bazylei (w pierwszym tie-breaku obronił trzy piłki setowe).

Nawet z tak świetnie serwującym rywalem można mieć swoje szanse – przyznał zwycięzca. – Przez ostatnie cztery lata zmagałem się z kontuzjami, ale teraz czuję się już zdecydowanie lepiej i wierzę, że na tym poziomie mogę wygrać z każdym. Nie będę więc ukrywał, że jestem zaskoczony tym, że doszedłem do finału.

Uradowany Szwajcar mógł usłyszeć po ostatniej piłce jeden ze swoich ulubionych utworów – „Run to the hills” zespołu Iron Maiden, który rozbrzmiał w hali Orbita. – Słucham wielu różnych kapel, ale tą rzeczywiście uwielbiam – śmiał się po meczu Marco. – Jeśli jutro wygram, to nie mam nic przeciwko temu, żeby znów usłyszeć ten utwór – dodał.

W niedzielnym finale Marco Chiudinelli zmierzy się z rewelacją wrocławskiego turnieju – Czechem Janem Hernychem (330. ATP). Mecz zaplanowany jest na godz. 16.

Wcześniej, czyli od godz. 14, wrocławska publiczność będzie dopingować finalistów turnieju deblowego.

Dwa tysiące widzów w hali Orbita obserwowało, jak czeski weteran, Jan Hernych (350. ATP) sprawił ogromną niespodziankę, eliminując z turnieju, 7:6(5), 6:4, głównego faworyta – rozstawionego z nr 2. Dustina Browna (104. ATP). Solidny tenis 36-latka z Pragi był w sobotę zdecydowanie skuteczniejszy od pojedynczych fajerwerków reprezentanta Niemiec.

Już w pierwszej partii było widać, że czeski tenisista czuje się znakomicie w hali Orbita. Jego opanowanie i fantastyczne poruszanie się po korcie, zaskoczyły faworyzowanego Browna. Dreddy wprawdzie odrobił stratę przełamania, ale w tie-breaku Hernych zagrał pewniej i wygrał go do 5. W drugim secie czeski tenisista bardzo szybko przełamał swojego rywala, który, choć miał trzy szanse na odrobienie strat, ostatecznie musiał opuścić kort jako pokonany.

Zagrałem cierpliwie, nie bałem się chodzić do siatki i wiedziałem jak mijać swojego przeciwnika – powiedział po meczu zadowolony Czech. – Dustin jest nieobliczalny i niesamowicie utalentowany, dlatego tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa – dodał.

Weteran z Pragi powtórzył swój najlepszy wynik we wrocławskim turnieju. W 2004 roku również dotarł do finału w stolicy Dolnego Śląska, a jego pogromcą okazał się wówczas Karol Beck – były znakomity słowacki tenisista, który aktualnie jest trenerem Lukasa Lacko (ćwierćfinalisty tegorocznej edycji Wrocław Open). Hernych, który do turnieju głównego musiał przedzierać się przez kwalifikacje, rozegra w niedzielę swój ósmy mecz w ciągu dziewięciu dni. W ubiegłym roku, podobnego wyczynu dokonał Bośniak Mirza Basic (109. ATP), który w tym roku pożegnał się z turniejem już w 2. rundzie.

W niedzielnym finale debla (rozpocznie się o godz. 14) zagrają Francuzi Albano Olivetii i Pierre-Hugues Herbert (aktualny mistrz gry podwójnej wielkoszlemowego US Open) oraz duet z Chorwacji Nikola Mektic i Antonio Sancic. Wstęp wolny!

Dodaj komentarz

Komentarze (0)