Wystarczyłoby jeszcze 5 decybeli, a ludziom lałaby się krew z uszu! [zdjęcia]

środa, 5.11.2014 14:26 3784 0

Bilety zostały wyprzedane kilka dni przed koncertem, a publiczność nie mogła doczekać się gwiazdy światowego formatu – 11 października w Imparcie pojawił się John Paul Jones, ex basista legendarnej kapeli Led Zeppelin.

Muzyk wraz z norweską ekipą Supersilent oraz gitarzystą Stianem Westerhusem mieli zabrać wrocławian w stronę psychodelicznych brzmień. Niestety, po ponad godzinnym występie, posiadacze biletów wyszli ze zniszczonym słuchem i dużym niedosytem gwiazdy, która miała, na co wszyscy liczyli, wstrząsnąć sceną Impartu.

Zacznijmy przede wszystkim od poziomu dźwięku, a raczej poziomu hałasu, który podchodził pod próg bólu [próg bólu dla szumów to 120 decybeli – przyp.red]. 115 decybeli – tyle "wyciągnął" akustyk nagłaśniający koncert Johna Paula Jonesa i Supersilent. Biorąc pod uwagę, że muzycy grali w sali koncertowej, a nie na świeżym powietrzu, próg dźwiękowy "siadał" słuchaczom na słuch. Nie pomogły nawet zatyczki do uszu.  – Akustyk jest totalnie niekompetentny! Nie można ludziom zapodać dźwięku na poziomie 115 decybeli! Wystarczyłoby jeszcze 5 decybeli, a ludziom krwawiłoby z uszu! – mowił nam siedzący na widowni Rafał, który sprawdzał na koncercie poziom głośności przy pomocy ttdecybelomierza.

Duży niedosyt pozostawił również po sobie sam John Paul Jones, dla którego przede wszystkim przyszła widownia. Nie ma co ukrywać, mało kto słyszał o Supersilent, a już na pewno o dźwięku, który tworzą. Publiczność, której średnia wieku wahała się między 35 a 40 rokiem życia, przyszła przede wszystkim dla ex basisty Zepellinów, licząc na wspomnienie starego dobrego rocka. Niestety, jedyne co można było usłyszeć, poza ścianą hałasu, to wychodząca z instrumentów seria kakofonicznych dźwięków, niemieszcząca się w jakiejkolwiek kategorii pod hasłem: muzyka alternatywna.

Z przykrością muszę przyznać, że tytan gitary wydobywał ze swojego sprzętu dźwięki podobne do tych wydawanych przez początkującego ucznia szkółki gitarowej. To swoiste plumkanie wraz z chaosem dźwiękowym syntezatora, perkusji i gitary spowodowało jedynie uszczerbek na słuchu i ból głowy.

Adriana Boruszewska Doba.pl

Dodaj komentarz

Komentarze (0)

Nowy wątek