Gdzie jest "złoty pociąg" z Wrocławia?

czwartek, 3.9.2015 12:48 4247 0

Ostatnio najbardziej elektryzującą informacją, jest wiadomość o rzekomym odnalezieniu "złotego pociągu".  

Co wiemy o zaginionym pociągu? Pod koniec wojny pociąg wyjechał z Wrocławia i zmierzał do Wałbrzycha. Do celu nigdy jednak nie dotarł. Ostatnią stacją, na której się pojawił były Świebodzice. Po opuszczeniu miasta pociąg rozpłynął się w powietrzu. Szczawienka, stacji oddalonej od Świebodzic o kilka kilometrów, nigdy nie osiągnął.

Prawdopodobnie pociąg zboczył z głównej linii kolejowej łączącej Świebodzice z Wałbrzychem i wjechał do wydrążonego w okolicznych górach tunelu. Pociąg był opancerzony i, mimo iż linia kolejowa z Wrocławia do Świebodzic była zelektryfikowana, nie korzystał z sieci trakcyjnej. Świadczyć to może o tym, że związane to było z faktem, iż pociąg na pewnym etapie swojej podróży wjedzie na tory, gdzie nie ma sieci trakcyjnej.

Według opinii poszukiwaczy skarbów pociąg ukryty jest gdzieś pomiędzy 60. a 65. kilometrem trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych. Co przewoził ów pociąg? Hipotez jest wiele, tyle ile niewiadomych. Mówi się o ważnych dokumentach, dziełach sztuki, sztabkach złota, skarbach Wrocławia, tajnej broni, a nawet Bursztynowej Komnacie.

Jednak ta ostatnia wersja wydaje się najmniej prawdopodobna. Dlaczego okolice Świebodzic? Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że okolice miasta były uznawane podczas II wojny światowej za obszary stosunkowo bezpieczne.

Oddalone od ważnych szlaków komunikacyjnych i pozbawione istotnych ośrodków przemysłowych Sudety nie były nawet przedmiotem alianckich bombardowań. Poza tym, to właśnie w okolicach Wałbrzycha i Walimia, Niemcy rozpoczęli budowę wielkiego podziemnego kompleksu "Riese"("Olbrzym"), którego przeznaczenia do dziś nie udało się wyjaśnić.

Historia "złotego pociągu" zaczęła się od wiadomości, że obywatel Polski oraz Niemiec zgłosili władzom Wałbrzycha informację o znalezieniu poszukiwanego od lat pociągu z jednoczesnym żądaniem wypłacenia znaleźnego, które należy się w wysokości 10%. Informacja poszła w świat i zelektryzowała opinię publiczną. Temat podsycił ostatnio generalny konserwator zabytków, który twierdzi, iż istnieje taki pociąg, że jest on zabezpieczony. Piotr Żuchowski zaznaczył ponadto, że widział już zdjęcie georadarowe zaginionego pociągu oraz że pociąg ma 100 m długości. Jednocześnie Żuchowski przekazał informację, że wiadomość o tajemniczym pociągu z okresu II wojny światowej przekazana została ustnie na łożu śmierci przez osobę, która uczestniczyła w ukryciu "złotego składu". Do informacji dołączył szkic miejsca, w którym "złoty pociąg" ma być ukryty. Według uzyskanych informacji, pociąg stoi przy 61 km. trasy Wrocław-Wałbrzych, 3 km od stacji kolejowej w Świebodzicach (w kierunku Szczawienka, w okolicy tzw. łuku świebodzickiego).

Ze względu na wzmożone zainteresowanie tematem przez poszukiwaczy skarbów, ale i zwykłych mieszkańców tak Wałbrzycha, jak i Świebodzic, domniemane miejsce ma zostać zabezpieczone przez wojsko oraz służby porządkowe. W okolice zakazano wstępu. Działania zabezpieczające podjęte przez władze wydają się zrozumiałe i konieczne, tym bardziej, że domniemane znalezisko, gdyby okazało się prawdziwe, byłoby obiektem interesującym na skalę światową.

A co by się stało gdyby ktoś rzeczywiście odnalazł "złoty pociąg"? Czy należy mu się nagroda? Na to pytanie odpowiada Marta Kędziora – Dudek, prawnik wrocławskiej kancelarii Koksztys.

- Obecnie przepisy zawierają nieco odmienną regulację, gdyż w przypadku znalezienia rzeczy w okolicznościach wskazujących na bezcelowe poszukiwanie właściciela, rzecz taka staje się co do zasady przedmiotem współwłasności w częściach ułamkowych znalazcy i właściciela nieruchomości, na której rzecz została znaleziona. Jeżeli jednak rzecz ta jest zabytkiem lub materiałem archiwalnym, staje się ona własnością Skarbu Państwa, a znalazca jest obowiązany wydać ją niezwłocznie właściwemu staroście. Obecnie przepisy dotyczące skarbu nie wskazują możliwości ubiegania się o odpowiednie wynagrodzenie, jak było to w poprzednim stanie prawnym. Jednak "znaleźne" o jakim mowa w mediach, to w rzeczywistości nagroda dla znalazcy. Ustawa z dnia 20 lutego 2015 r. o rzeczach znalezionych przewiduje, że znalazcy przysługuje nagroda w przypadku gdy rzecz znaleziona jest zabytkiem lub materiałem archiwalnym i stała się własnością Skarbu Państwa - tłumaczy prawnik.

Wysokość nagrody określona jest w Rozporządzeniu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w sprawie nagród za znalezienie zabytków lub materiałów archiwalnych z dnia 2 lipca 2015 r. Zgodnie z powyższym rozporządzeniem nagroda ma formę dyplomu albo nagrody pieniężnej, przy czym nagrodę pieniężną przyznaje się gdy zabytek lub materiał archiwalny posiada znaczną wartość historyczną, artystyczną, naukową lub materialną.

- Maksymalna wysokość nagrody pieniężnej nie może przekroczyć trzydziestokrotności kwoty przeciętnego wynagrodzenia (w gospodarce narodowej w poprzednim roku kalendarzowym, ogłaszanej przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego) oraz nie może być niższa niż jedna dziesiąta wartości materialnej zabytku lub materiału archiwalnego. Gdy górna granica wysokości nagrody pieniężnej, określona w rozporządzeniu jest niższa od jednej dziesiątej wartości materialnej zabytku lub materiału archiwalnego, nagrodę pieniężną przyznaje się w wysokości jednej dziesiątej wartości materialnej zabytku lub materiału archiwalnego - zaznacza Kędziora-Dudek.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)