Gwardia Wrocław: zabrakło wiary we własne możliwości

środa, 5.12.2018 15:37 849 0

To nie był wieczór wrocławskiej Gwardii. W hali przy Krupniczej niespodziewanie triumfował MCKiS Jaworzno, pokonując niepokonanych od 4 meczów u siebie gospodarzy 3:1. Najbardziej zawiodła zagrywka, która potrafiła skutecznie ruszyć przyjęcie Gwardii.


Zawodnicy Piotra Lebiody byli faworytami tego spotkania. Dodatkowo przewaga w postaci własnej hali powinna dodać im skrzydeł. Tym razem było jednak inaczej. Po raz pierwszy w wyjściowym składzie zabrakło Arkadiusza Olczyka. Środkowy dzień przed meczem doznał kontuzji stawu skokowego i nie mógł być brany pod uwagę w sobotnim starciu. Doświadczonego Olczyka zastąpił młody Jędrzej Kaźmierczak. W ataku radził sobie bardzo dobrze, zdobywając pięć punktów. Momentami w bloku brakowało jeszcze doświadczenia.


Było to na pewno dla mnie bardzo duże wyzwanie. Cieszyłem się z szansy, którą dostałem od trenera. Wiedziałem, że to spora odpowiedzialność, każdego z nas dotknęła kontuzja Arka. Szkoda tego wyniku. Jaworzno dysponowało świetnym przyjęciem, dzięki czemu grali bardzo szybko. Nam zabrakło z pewnością dobrej zagrywki, która odrzuciłaby rywala od siatki – przyznaje Jędrzej Kaźmierczak, środkowy Gwardii Wrocław.

Od początku ten mecz nie układał się po myśli Gwardzistów. Drużyna z Jaworzna narzuciła szybkie tempo gry, z którym wyraźnie nie potrafili sobie poradzić. Zagrywka, która zazwyczaj była ich bardzo mocnym elementem w palecie umiejętności Gwardii, tym razem szwankowała na tyle, żeby potęgować nerwową atmosferę. Zupełnie inaczej było po drugiej stronie siatki. Rywale nie przestraszyli się trudnych warunków przy Krupniczej i sprawili sporo kłopotów we wrocławskim przyjęciu. Paradoksalnie, pomimo problemów, Gwardia mogła wygrać seta, mając na tablicy wyników 24:23. Gospodarze nie domknęli jednak partii, za to rywal dołożył asa serwisowego i za chwilę było po wszystkim.

Słabe przyjęcie przekładało się także na niską skuteczność w ataku. Jak zwykle ciężar gry na swoje barki próbował brać Kamil Maruszczyk. Przyjmujący nie wstrzymywał ręki w trudnych momentach, co zwłaszcza w trzecim secie dodawało wiary całej drużynie. Kilka dobrych zrywów zaliczył także Łukasz Lubaczewski, który dołożył m.in. dwa skuteczne bloki. Wciąż do dobrej dyspozycji powraca Michał Superlak. Na początku sezonu atakujący był wprost nie do zatrzymania, potem jego skuteczność nieco się obniżyła i na powrót do tego, co było, nadal czekamy. W trzecim secie zastąpił go Mateusz Śnieżek, który przed sezonem zmagał się z kontuzją barku, a do niedawna ze złamanym palcem. W kilku momentach pomógł w ofensywie i jak sam stwierdza, wraca na dobre tory.

- Mam nadzieję, że to koniec kontuzji na ten sezon. Na pewno mogłem dołożyć jeszcze więcej na boisku, ale ogólnie jestem zadowolony. Popełniłem małą liczbę błędów, co cieszy po takiej przerwie. Niestety kolejne punkty nam odjeżdżają, zabrakło na pewno skuteczniejszej zagrywki – mówi Mateusz Śnieżek, atakujący Gwardii Wrocław.


Na skrzydle nie do zatrzymania był Jakub Grzegolec, wrocławianie nie mogli poradzić sobie z jego atakami. Zawodnik MCKiS-u miał w ofensywie spore wsparcie Karola Borończyka. Tak dobra skuteczność w ataku gości była podyktowana przyzwoitym przyjęciem. Mariusz Magnuszewski na rozegraniu miał wiele możliwości i umiejętnie z nich korzystał.

- Przede wszystkim gratuluję ekipie gości. W tym spotkaniu zabrakło nam prawie wszystkiego: koncentracji, wiary w to, że można wygrać. Do tego kontuzja Arka, która nie powinna mieć aż takiego znaczenia dla całego zespołu. Próbowaliśmy reagować na to, co działo się na boisku, ale niewiele potrafiliśmy zrobić. Przed nami trudny tydzień, ale tak naprawdę trudny będzie cały grudzień. Musimy się szybko podnieść po tej porażce – podsumowuje Piotr Lebioda, trener Gwardii Wrocław.

Przyszły tydzień nie da zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie porażki. W najbliższą środę Gwardzistów czeka wyjazd do lidera tabeli – Stali Nysa, a już w sobotę kolejny mecz przy Krupniczej, z Buskowianką Kielce. Tym samym zaczniemy rundę rewanżową fazy zasadniczej.

Foto: Aleksandra Twardowska

Dodaj komentarz

Komentarze (0)