Ile kosztuje darmowy serwer i czy można mieć go za darmo w płatnej usłudze?

środa, 25.5.2022 11:51 441

Tytuł był pisany zupełnie na trzeźwo i zupełnie na poważnie. Na szczęście dziś przynajmniej można na te pytania mądrze odpowiedzieć, ponieważ spora część darmowych usług hostingowych już wypadła z rynku, a te, które zostały, są albo fatalne, albo genialne i ten podział niekoniecznie przebiega wzdłuż linii, których się spodziewasz.

Szybki przegląd kryteriów przy wyborze serwera

Nie będziemy się szczególnie w to zagłębiać, ale jakoś jednak tę wiedzę trzeba uporządkować. Zanim przejdziemy do rozmowy o cenach, warto bowiem ustalić, jakie kryteria są od nich ważniejsze, kiedy się wybiera hosting dla swojej strony.

  • Dostępność. W zadeklarowanych wartościach zawsze jest to co najmniej 99%, a najczęściej 99,99%. Wszystko dlatego, że dobry hosting ma odpowiednią redundancję, żeby faktycznie tyle zapewnić, a kiepski nie ma narzędzi monitorujących, więc nawet jeśli będzie 90%, to prawdopodobnie nikt się nigdy o tym nie dowie.
  • Bezpieczeństwo. Spora część darmowych serwerów oferowana jest przez małe firmy, których strategia zabezpieczeń sprowadza się do „nikt o nas nie wie, więc nikt nas nie zaatakuje”, ale tu wychodzi się z błędnych założeń. Dobry serwer ma kilka poziomów zabezpieczeń, a kiedy te zawiodą – kopię bezpieczeństwa, której w przypadku darmowych serwerów albo nie ma, albo jest sprzed tygodnia.
  • Sama pojemność serwera jest mało istotna, bo jeśli trzeba ją „ręcznie” zmieniać, a i tak w przypadku darmowych hostingów będzie ograniczona, to niczego nie daje. Serwer ma nadążać za stroną. Jeśli uda się to zrobić automatycznie (co jest kwestią polityki cenowej, a nie ograniczeniem technicznym) to ekstra, jeśli nie, to przynajmniej górna granica musi być odpowiednio wysoko.
  • Prędkość. Nie chodzi o to, żeby sprawdzać konkretne wartości, ale darmowy serwer stoi na starych maszynach, a i pod względem oprogramowania nie będzie demonem prędkości. Do tego strona będzie najczęściej spowolniona przez wstrzykiwane reklamy.
  • Łatwość obsługi. Dostęp do darmowych serwerów po FTP (po SSL wcale oczywistością nie jest) nie zawsze jest dostępny w sensownym zakresie, a jeśli się uda, to nie ma opcji dostosowania konfiguracji do swoich potrzeb. Średniej klasy serwer po prostu pozwoli na taką konfigurację – najlepszy sam ją przeprowadzi.

Darmowy serwer. Czy to w ogóle możliwe?

Nie. Utrzymanie serwera, nawet jeśli to niewielka, wiekowa maszyna, kosztuje sporo, a z każdą podwyżką cen energii elektrycznej coraz więcej. To o tyle istotne, że mały hostingodawca nie będzie mógł sobie pozwolić na inwestycje w energetykę ani energooszczędny sprzęt, więc musi się z czegoś utrzymać. Utrzyma się najczęściej z reklam. Tylko nie z reklam wysyłanych do swoich klientów (to znaczy, z tych też, ale nie tylko), ale głównie z tych, które wstrzyknie na strony hostowane na swoich serwerach.

Pewnie gdyby były to jakieś tam wąskie paski czy banery, to można by było jakoś jeszcze tę usługę wybronić, ale nie: są to reklamy zajmujące jedną trzecią strony i to wstawione zawsze w takim miejscu, że koniecznie muszą zasłonić całe menu nawigacyjne w witrynie. Reklama jest – o użytecznej stronie internetowej nie ma w ogóle mowy.

Drugi aspekt to oczywiście wykorzystanie danych powierzonych przez użytkowników. I tu sprawa robi się poważna, ponieważ nie chodzi tylko o te informacje, które podała osoba korzystająca z hostingu za darmo, ale i o te, które przepływają przez stronę na serwerze. Właściciel serwera ma dostęp do tego, co się na nim dzieje, więc technicznie możliwe jest, że zbierze na przykład adresy mailowe podawane w formularzach kontaktowych. Nie zarabia na hostingu, więc skąd pewność, że oprze się pokusie szybkiego zarobku związanego ze sprzedażą takiej listy?

To już oczywiście tylko gdybologia, ale scenariusz nie jest wcale zupełnie nierealny i jest to wada, która, prawdę mówiąc, zupełnie przekreśla szanse darmowych serwerów. Chyba że…

Darmowy serwer, który jest tylko dodatkiem

Zostaje jeszcze jedna opcja. To już rozwiązanie, które nie jest darmowe w takim potocznym rozumieniu. Jako przykład niech posłuży tutaj darmowy hosting z Zyro. To naprawdę darmowa usługa, ale w niedarmowym pakiecie. I tym, którzy już chcą coś krzyczeć o chwytach marketingowych, proponujemy jeszcze chwilę wytrzymać.

Zgoda – jest to oczywiście manewr, który pachnie działaniem marketingowym, ale jak najbardziej czystym i uczciwym, więc to nie może być sensowny zarzut. Hosting w Zyro jest darmowy, ponieważ każdy, kto buduje swoją stronę w kreatorze, od razu dostaje na nią miejsce.

Biorąc pod uwagę ceny podobnych usług, czyli pakietów obejmujących system zarządzania treścią, domenę, hosting, wsparcie techniczne i pomocne narzędzia, w Zyro faktycznie jakiś element można określić jako darmowy, bo po prostu jest taniej. Padło na hosting, bo najwyraźniej to miało największy potencjał marketingowy, ale rachunki się zgadzają, a pod względem użytkowym też nie ma się do czego przyczepić.

Różnic jest więcej, a to nie jest reklama

To nie tak, że Zyro jest usługą jedyną w swoim rodzaju, choć faktycznie konkurencja nie jest duża. Za to różnice między takimi pakietowymi ofertami a hostingiem reklamowanym jako darmowy serwer, mogą być naprawdę spore i warto się im przyjrzeć. Innymi słowy, opowiedzmy o konsekwencjach, jakie może mieć korzystanie z darmowego hostingu, jeśli nie płaci się za coś innego – a każda z tych konsekwencji ma wymierny koszt.

  • Darmowy hosting najczęściej oznacza współdzielony adres IP. Niby nie jest to wielki problem, z powodzeniem można z tym żyć, strona internetowa będzie działała i przynosiła zyski. Tyle że na darmowych serwerach swego czasu budowano zaplecza pozycjonerskie. Nie wchodząc w szczegóły – były to strony pozbawione wartości, które wykorzystywano do manipulowania wynikami w Google, za co oczywiście były karane spadkiem pozycji lub usunięciem z listy wyszukiwania, ale taką karę można było nałożyć nie tylko na domenę, ale też na adres IP, więc można stracić widoczność w Google, a tę odzyskać bardzo trudno.
  • Problemem jest brak pomocy technicznej. W pewnym sensie to logiczne, bo po co support do serwera, na którym i tak nie można zmienić żadnych ustawień ani nawet zainstalować własnego oprogramowania? Tyle że brak dostępu do wybranego przez siebie oprogramowania oznacza zawsze problemy z prowadzeniem strony, czyli ta nie zarabia wcale albo przynajmniej zarabia mniej, niż by mogła.
  • Na darmowym serwerze nie można założyć konta mailowego. Jasne, można korzystać z adresu na Gmailu, ale to spory koszt wizerunkowy, prawie tak duży, jak strona z reklamami, na które nie ma się wpływu.
  • Tak naprawdę największym problemem jest często brak możliwości podpięcia własnej domeny. To już nie jest rysa – to głębokie na parę kilometrów pęknięcie. Nie można prowadzić rentownej strony, nie mając własnego adresu, własnego maila ani kontroli nad tym, co się wyświetli po przejściu pod długi i niemożliwy do zapamiętania adres w subdomenie.

Biorąc pod uwagę i pojemność darmowych serwerów, i ich limity transferu, z powodzeniem można znaleźć ofertę płatną za 50 złotych rocznie, która będzie oferowała podobne ramy, ale za to z obsługą techniczną, bez reklam, z kopią zapasową i innymi udogodnieniami. A biorąc pod uwagę, że to zdecydowanie niski próg wejścia, firmy sprzedające pakiety mogą sobie pozwolić na rezygnację z tego zysku – oferują przecież inne usługi, za które warto zapłacić.

Hosting i domena mogą kosztować niewiele ponad 100 złotych rocznie – w tym pakiecie jednak nie ma żadnych ułatwień i ze wszystkim trzeba sobie radzić samodzielnie. Nie ma opcji skalowania biznesu internetowego, więc dla większości firm to rozwiązanie nie będzie miało przyszłości – dla osób prowadzących stronę jako hobby już tak. A firmy i tak wybierają pakiety choćby ze względu na wygodę i łatwość rozliczeń i naprawdę trudno powiedzieć, jakim zainteresowaniem cieszą się jeszcze darmowe hostingi działające w modelu, który już dziesięć lat temu ledwie zipał.