Polska Komisja Filmowa tłumaczy się za Spielberga

piątek, 21.11.2014 11:21 3384 0

Rafał Bubnicki, dyrektor Wrocław Film Commission i Tomasz Dąbrowski, dyrektor Film Commission Poland wystosowali list, w którym wyjaśniają, dlaczego plan filmowy Spielberga jest niedostępny dla osób postronnych i mediów. Dyrektorzy zwracają również uwagę na korzyści, jakie płyną dla miasta z obecności ekipy filmowej we Wrocławiu.

CZYTAJ WIĘCEJ O PRODUKCJI SPIELBERGA WE WROCŁAWIU.

Szanowani Państwo,

W nawiązaniu do artykułów opisujących trudności mieszkańców związane z realizacją we Wrocławiu nowego filmu Stevena Spielberga, chcieliśmy zwrócić uwagę na te aspekty obecności ekipy Stevena Spielberga, które w publikacjach zostały całkowicie pominięte.

Każda realizacja produkcji filmowej w mieście jest wyzwaniem – nierzadko wymaga zamknięcia ulic, zmian w organizacji ruchu, niesie ze sobą utrudnienia dla mieszkańców. Realizacja wysokobudżetowej, historycznej produkcji amerykańskiej, za którą stoi jeden z najbardziej znanych na świecie twórców filmowych, Steven Spielberg, nie jest wyjątkiem od tej zasady. Z uwagi na skalę przedsięwzięcia kumuluje negatywne i pozytywne jej aspekty. Obecność tak dużej ekipy filmowej w mieście na pewno zakłóca codzienny rytm życia mieszkańców, ale ma też swoje dobre strony. Na planie statystuje kilkuset mieszkańców Wrocławia, a w realizacji filmu uczestniczy ok. stuosobowa ekipa polskich fachowców z branży filmowej. To są realne zarobki i miejsca pracy. Z pobytu amerykańskiej ekipy korzystają hotele (ponad 2 tysiące noclegów) i restauracje. To są pieniądze, które pozostają w mieście i przekładają się na wpływy z podatków.

Popatrzmy jeszcze szerzej na co może się przełożyć dla Wrocławia te sześć trudnych dni.
Według badań 1 na 10 turystów odwiedzających Wielką Brytanię jako główny powód swojej wizyty podaje odwiedzenie lokacji filmowych (serie filmowe o Harrym Potterze, Jamesie Bondzie, Kod Leonarda da Vinci, serial Downton Abbey). W Nowej Zelandii od czasu realizacji trylogii Władca pierścieni, a później Hobbita, co roku sukcesywnie rośnie wolumen turystów odwiedzających ten kraj (ostatnio o 7.2 %). W Irlandii Północnej i na Malcie, gdzie realizowano zdjęcia do serialu Gra o tron, prywatne firmy, organizują wycieczki szlakiem bohaterów filmowych i oferują turystom atrakcje polegające na wcielaniu się w postacie znane z ekranu. Londyn czy Nowy Jork można zwiedzać z mapą wskazującą filmowe lokacje w ręku – od Dziecka Rosemary po Ghostbusters, od Powiększenia po Notting Hill.

Jeśli chodzi o rodzime przykłady - w Warszawie, wiosną tego roku, zrealizowano bardzo wymagające zdjęcia (włącznie zamknięciem jednego z mostów) do bollywoodzkiej superprodukcji "Kick", którą oglądnęło na świecie 20 milionów widzów. Ta wielka widownia dostrzegła Polskę i Warszawę, i zobaczyła je w bardzo pozytywnym kontekście, jako tło dla wyczynów ulubionego aktora. Takiego efektu promocyjnego, zważywszy na koszty i zasięg, zwyczajnie nie da się osiągnąć tradycyjną kampanią reklamową. Dla takich ekranowych efektów nawet duże światowe stolice godzą się na odstępstwa od reguł i zezwalają filmowcom na realizację ich wizji w mieście – w ubiegłym roku, w samym sercu Londynu, na potrzeby filmu "Na skraju jutra" z Tomem Cruisem, na Trafalgar Square wylądował helikopter!

We Wrocławiu trwają przygotowania do pokazania filmowej mapy miasta, w którym powstało ponad 500 polskich filmów z "Popiołem i diamentem", "Rękopisem znalezionym w Saragossie" i "Samotną kobietą". We wrocławskich plenerach swoje filmy realizowali m. in. laureat Oscara z 1998 roku Mike van Diem (Charakter) i Max Faerberboeck (Anonyma. Kobieta w Berlinie). Teraz dołączył do nich Steven Spielberg z operatorem Januszem Kamińskim, który w 1980 roku z Wrocławia ruszył na podbój Hollywood.

Dlaczego więc Wrocław miałby nie wykorzystać potencjału, który dostrzegli w nim filmowcy? Dlaczego nie miałby spieniężyć zysków, które płyną z coraz bardziej popularnej na całym świecie turystyki filmowej? A takie zyski płyną przede wszystkim do lokalnych przedsiębiorców – hotele, pensjonaty, sklepy, restauracje, kawiarnie, taksówki…

Jest rzeczą naturalną, że plan filmowy wzbudza zainteresowanie mediów i mieszkańców, ale równie naturalne jest, że filmowcy starają się ograniczyć dostęp osób postronnych do planu filmowego, żeby zapewnić prawidłowy przebieg produkcji. Pozwólmy Amerykanom zrobić ten film u nas i dobrze wykorzystajmy potencjał promocyjny, jaki ze sobą niesie.

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)