FILM JAK KOSTKA RUBIKA – wywiad z Katarzyną Rosłaniec

niedziela, 7.5.2017 11:20 1634 0

8 maja (poniedziałek) o 20.00 w kinie Nowe Horyzonty odbędzie się seans nowego filmu Katarzyny Rosłaniec "Szatan kazał tańczyć". Reżyserka („Galerianki”, „Bejbi blues”) spotka się z widzami po zakończeniu pokazu.

„Szatan kazał tańczyć” to kino, w którym pojęcie czasu nie istnieje. Ten projekt jest zbiorem dwuminutowych scen. Sceny można przekładać jak się chce, to nie zmienia wydźwięku historii i jej finału. Ten film jest niczym układanka, bawiłam się jak przy pudle z klockami, które trzeba złożyć – mówi reżyserka i scenarzystka Katarzyna Rosłaniec.

 

Jaki jest punkt wyjścia dla Twojego najnowszego filmu?

Punktem wyjścia była historia pewnej Koreanki, która miała chore serce. Miała włożoną baterię do tego serca, ale było wiadomo, że urządzenie w każdej chwili może przestać działać i dziewczyna może umrzeć. Ponowna operacja była niemożliwa. O całej sprawie usłyszała producentka filmowa Agnieszka Kurzydło w radiu i podrzuciła mi temat. Przypadek tej dziewczyny wydał mi się bardzo ciekawy. Ona zdecydowała się wyjechać z Korei, bo tam nie mogła ułożyć sobie życia – chłopcy w ogóle się nią nie interesowali, a chyba bardzo brakowało jej męskiego towarzystwa. Oczywiście bateria w jej sercu mogłaby działać dłużej przy spokojnym trybie życia, tyle że ona nie chciała spokoju. Pragnęła coś przeżyć, dlatego między innymi wyjechała zostawiając mamę w Korei. I ja sobie wtedy pomyślałam, że jak ktoś jest chory – tym bardziej śmiertelnie chory – to jednak więcej mu się wybacza. Krzywdzi rodziców, zdradza partnera, ale kontekst choroby sprawia, że to wszystko człowiekowi uchodzi.  I taki był początek.

Dodatkowo zawsze interesowało mnie hasło, że należy żyć chwilą. Zaczęłam się zastanawiać co ten slogan znaczy dzisiaj: gdyby go wprowadzić w życie, jak by to życie wyglądało. Oczywiście ja jestem zdania, że powinniśmy wykorzystać każde dwie minuty do tego, by żyć jak najlepiej i jak najpełniej, więc było mi bliskie podejście Karoliny.

O Twoim filmie mówi się, że to filmowy Instagram.

Portret mojej głównej bohaterki składa się z momentów. No bo co po nas zostaje? Chwile, jak polaroidy. Czas nie jest ważny, ważne jest tak naprawdę to, jak daną chwilę przeżyłaś, co za wspomnienie będzie ci towarzyszyć do końca dni. „Szatan kazał tańczyć” to kino, w którym pojęcie czasu nie istnieje. Ten projekt jest zbiorem dwuminutowych scen. Sceny można przekładać jak się chce, to nie zmienia wydźwięku historii i jej finału. Ten film jest niczym układanka, bawiłam się jak przy pudle z klockami, które trzeba złożyć.

Co było największym wyzwaniem, przy tego typu narracji?

Właśnie czas, by nic takiego się nie zadziało w żadnej scenie, co miałoby konsekwencje dla kolejnych scen. To wymuszało dość specyficzne podejście do wszystkiego: scenografii, kostiumów, rekwizytów.

Po raz kolejny ważną funkcję w twoim filmie odgrywają kolory.

Kiedy zaczęłam myśleć o tym filmie, to wyobraziłam sobie, że historia Karoliny nie ma linearnego przebiegu, tylko jest jak kostka Rubika. Kostka ma sześć kolorów i u mnie jest po dziewięć scen w każdym z sześciu kolorów z kostki Rubika. W pewnym momencie – nie pamiętam jak – odkryłam, że kolory kostki pokrywają się z kolorami czakr w ciele. Jak pracujesz nad swoimi czakrami, to budujesz je według wzorca, w określonym porządku. I to się pokrywa z kostką Rubika, bo ją też układasz kolorami, inaczej jej nie ułożysz.

W moim filmie każdy kolor odpowiada jakiemuś aspektowi z życia Karoliny. Czerwony to krew i jedzenie; pomarańczowy to seksualność; żółty oznacza ego, koncentrację na samym sobie; z kolei zielony to są relacje, czysta miłość: rodzina, bliskość i bycie z drugim człowiekiem; niebieski to komunikacja z ludźmi, a biały – przeciwieństwo czerwonego, czyli wszystko co poza ciałem: śmierć i wyjście poza siebie.

Aktorzy wiedzieli o tym kluczu kolorystycznym?

Wiedzieli, ale nie miało to dla nich znaczenia. Przede wszystkim chciałam, żeby byli naturalni, żeby nie grali, a raczej byli. Więc klucz kolorystyczny to była główna wskazówka dla mnie i dla operatorki Virginii Surdej. Virginia jest pół Belgijką pół Polką. Ukończyła Wydział Operatorski w Szkole Filmowej w Łodzi, dziś pracuje przy międzynarodowych produkcjach, robi teledyski dla takich zespołów jak Coldplay. Współpraca z nią była świetna.

W głównej roli obsadziłaś Magdalenę Berus. To Wasze kolejne spotkanie po „Baby Blues”.

Z Magdą znamy się długo, dlatego nie musiałyśmy przełamywać lodów. Intensywnie pracowałyśmy kilka miesięcy przed zdjęciami, chciałam by Magda poczuła się Karoliną. To, co mnie zaskoczyło już na planie to fakt, że trzymałyśmy się dość mocno scenariusza. Myślałam, że pozwolimy sobie na więcej improwizacji, że damy się ponieść scenom i dialogom, zobaczymy co z tego wyniknie. Okazało się, że wszystko zostało bardzo blisko scenariusza.

Portretujesz środowisko młodych ludzi. Robiłaś research, sprawdzałaś gdzie się teraz chodzi, gdzie bywa, jak rozmawiają ze sobą młodzi, gdzie jedzą, w co się ubierają, jak się bawią?

Wszystko przyszło bardzo naturalne. Nie robiłam żadnych badań w terenie, coś sobie założyłam i o tym opowiedziałam. Mieszkam w Warszawie od lat, bywam w różnych miejscach. Oczywiście jestem nieco starsza niż bohaterka filmu, która ma 27 lat, ale dzisiaj kwestia wieku jest bardzo płynna. Czterdziestolatkowie są często młodsi – osobowościowo i emocjonalnie – niż szesnastolatkowie, i tak się zachowują. Nigdy nie czułam, że opowiadam o świecie, do którego już nie przynależę i jest on mi obcy, więc muszę najpierw sprawdzić i popytać jak to jest być młodym w 2017 roku. Pytania, które stawia sobie bohaterka, to pytania, które moim zdaniem wciąż mogą być istotne dla ludzi ze starszych pokoleń.

Film był pokazywany za granicą, m.in. w Teksasie na festiwalu SXSW. Jaki jest odbiór opowieści o Karolinie? Czy widzowie traktują tę historię w sposób uniwersalny, czy jednak wiążą ją mocno z Polską?

To dla nich uniwersalna opowieść, nie przypisują jej do Warszawy. Cieszy mnie takie podejście. Sporo dziewczyn podeszło do mnie po premierowym pokazie w Teksasie i przyznało, że żyją jak Karolina. Mówiły, że myślały, iż tylko one są chaotyczne, skoncentrowane na sobie, nieokreślone. Dokładnie mówiły, że żyją w chaosie i obawiały się, że tylko one tak mają. Z filmu wyłonił im się obraz dziewczyny, która jest podobna do nich i również żyje w pędzie i pośpiechu.

Choć akcja rozgrywa się w stolicy, to Warszawy nie ma w tym filmie. Miasto stało się uniwersalnym miejskim tłem dla fabuły. To mogła być każda inna europejska – i nie tylko europejska – metropolia. „Szatan kazał tańczyć” jest historią współczesnej dziewczyny i portretem czasów, w których ona żyje. Opowiadam o ogólnie panującym egoizmie, narcyzmie i samotności. I na to też zwracali uwagę amerykańscy widzowie. Okazuje się, że to są cechy wspólne dla współczesnych społeczeństw na całym świecie.  

 

Katarzyna Rosłaniec - urodzona w Malborku w 1980 roku. Ukończyła Warszawską Szkołę Filmową w 2006 roku i kurs fabularny w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy w 2008 roku.

W 2008 roku napisała i wyreżyserowała swój debiut pełnometrażowy „Galerianki”. Premiera odbyła się podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto, film otrzymał liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach. Przez trzy tygodnie utrzymywał się na pierwszym miejscu w box office, ostatecznie osiągając piątą pozycję w box office w 2009 roku – łącznie zobaczyło go 580 tysięcy widzów.

W 2010 roku Kasia zaczęła pracować nad filmem „Baby blues”, który miał światową premierę w 2012 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. W 2013 roku film „Baby blues” został zaprezentowany na 63. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie i zdobył Kryształowego Niedźwiedzia w kategorii Najlepszy Film i Nagrodę Special Mention w konkursowej sekcji Generacje. W uzasadnieniu Jury można było przeczytać: uhonorowaliśmy fantastyczny, mocny filmowy głos, który konfrontuje ciężkie realia z niespodziewanym humorem i stylem. Uwiodła nas silna wyobraźnia reżyserki – wykreowani przez nią bohaterowie, stworzone obrazy i warstwa narracyjna. „Baby blues” zgromadził 430 tysięcy widzów w kinach, osiągając tym samym trzecie miejsce w box office w 2013 roku.

Trzeci pełnometrażowy film Kasi to „Szatan kazał tańczyć”. Obraz wyprodukowany przez firmę Mañana miał amerykańską premierę na festiwalu SXSW w Teksasie w 2017 roku.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)