KORFBALL - Izabela Kołodziejczyk

czwartek, 25.8.2016 11:33 3111 0

W trzy lata od kibica do reprezentanta Polski – z Izabelą Kołodziejczyk (AZS Balluff Wrocław Korfball Team), reprezentantką kraju i dwukrotną wicemistrzynią Polski, rozmawia Wojciech Koerber.

Z uwagi na łączony, damsko-męski format korfballowych drużyn dwie ekipy potrzebują aż czterech szatni. To faktycznie standard?

No właśnie nie. Nie każda hala dysponuje takim luksusem, zresztą – z tego, co wiem – na światowych imprezach też nie jest to regułą. Ostatnio byliśmy w słowackiej Nitrze na turnieju kwalifikacyjnym do ME 2016 i mieliśmy wspólną garderobę. Poza tym często przebieramy się już w hotelach, bo warunki w halach nie zawsze są wystarczające. Ale we Wrocławiu, na obiektach Uniwersytetu Wrocławskiego przy ul. Przesmyckiego, mamy zawsze do dyspozycji cztery szatnie, czego niekiedy brakuje nawet w Warszawie.

A gdy Wasz trener wchodzi do żeńskiej szatni, to puka?

Nasz szkoleniowiec, Maciek Żak, to akurat grający trener AZS-u Balluff i drugi opiekun reprezentacji Polski, a więc w szatni często przebywa razem z dziewczynami. A dobrą duszą klubu jest też pan Tomek Herman, który poświęcił się dla tej dyscypliny. Trzymamy się razem i mam wrażenie, że dzięki niemu wszystkim się chce. Poprzedni sezon mieliśmy kiepski, ale najgorsze minęło, a pan Tomek zawsze stara się z nami być i trzyma kciuki. Krótko mówiąc, żyjemy z sobą w komitywie, jesteśmy dorośli i kulturalni.

Pytałem o pukanie, bo pamiętam anegdotkę, którą opowiadał Wojciech Basiuk, swego czasu trener piłkarek nożnych AZS-u Wrocław. Otóż w pośpiechu wszedł kiedyś do szatni ekipy bez uprzedzenia, zastając jedną z dziewczyn w negliżu. Za czas jakiś sytuacja się powtórzyła, poszkodowana znów była ta sama zawodniczka i wykrzyknęła wtedy: „trenerze, dlaczego znowu ja?!” Nie wiem tylko, czy jako ta naznaczona bardziej była zbulwersowana, czy może jednak bardziej zadowolona…

U nas żadnych problemów nie ma, wszyscy się przyzwyczaili, że korfball to gra koedukacyjna. To chyba zresztą nasza siła – klubu i całej dyscypliny.

A jak się trafia do korfballu?

Można przez przypadek, dzięki zajęciom wuefu na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie do wyboru jest m.in. korfball właśnie. Mnie wciągnęła koleżanka z uczelnianej drużyny koszykówki, a niektórym trener Herman proponuje zmianę dyscypliny, obserwując ich podczas zajęć wuefu z basketu. Duża część osób trafia też po namowach swoich znajomych, grających już w korfball. Wrocław jest chyba jedynym miastem w Polsce, które szuka nowych zawodników w wieku studenckim, o czym świadczy drużyna AZS-u Wrocław, składająca się w zasadzie z samych studentów, grających maksymalnie 2-3 lata.

Wspomniałaś, że poprzedni sezon mieliście słabszy, co to znaczy w przypadku AZS-u Balluff Wrocław?

Gramy system jesień-wiosna, a sezon 2014/15 zakończyliśmy na czwartym miejscu w pięciozespołowej lidze. Różne kłopoty się na to złożyły – kontuzje, problemy kadrowe itd. Rozgrywki 2015/16 dały nam już jednak wicemistrzostwo Polski, podobnie jak sezon 2013/14. A tytuł mistrzowski wywalczyliśmy przed trzema laty (2012/13). Wchodziłam wtedy dopiero do zespołu, trochę potrenowałam w końcówce, ale okazji do gry jeszcze nie miałam. Kibicowałam.

Ale z kibica szybko przeistoczyłaś się w reprezentantkę Polski.

Jesienią 2015 roku zaliczyłam debiut przy okazji sparingu z Czechami, a z końcem tamtego roku dostałam oficjalne powołanie. Zatem potrzebowałam na to trzech lat. Czy konkurencja jest spora? Jest jedna seniorska liga, w której występuje obecnie pięć drużyn: nasza, studencka drużyna AZS-u Wrocław, AZS Politechnika Poznańska i dwie stołeczne: Mega Sports Warszawa oraz AZS WUM Warszawa. Ten ostatni zespół jest obecnie mistrzem kraju. Są też rozgrywki juniorów młodszych i starszych, w których występują ekipy z Sosnówki, Konstancina czy Koła.

Mistrz Polski nie chciał Ciebie skaperować?

Mistrz ma bardzo silny skład i sporo kadrowiczów, zresztą ja bardzo lubię swoją ekipę i nie chciałabym jej w tej chwili zmieniać na żadną inną. W zasadzie jesteśmy jedyną drużyną, która regularnie trenuje. Regularnie, tzn. raz w tygodniu, w piątki, wtedy są wszyscy. Poza tym w środy, przy okazji zajęć wuefu, za przyzwoleniem trenera też staramy się korzystać, urządzamy treningi rzutowe, chodzimy na siłownię.

Nie brakuje Wam tablicy za koszem, jak w koszykówce?

Można się szybko przyzwyczaić, zresztą w koszykówce bardzo często rzuca się bezpośrednio do dziury. U nas ten rzut wygląda nieco inaczej, mianowicie piłkę trzyma się oburącz, symetrycznie, jakby układając dłonie w literę „w”. W koszykówce natomiast piłkę rzuca się w zasadzie jedną ręką, drugą tylko ją przytrzymując. W korfballu dziura ma też większą średnicę, a więc standardem powinny być celne rzuty z pięciu, sześciu metrów, choć mężczyźni często trafiają i z dalszych odległości. Krótko mówiąc, więcej oddaje się rzutów z dystansu.

Piłka nie jest koszykowa?

Bardziej przypomina futbolową. Początki w Polsce wyglądały tak, że grało się właśnie futbolówką, teraz mamy już specjalne piłki z atestem Międzynarodowej Federacji Korfballa. Nawet się dobrze kozłują, chociaż my nie kozłujemy.

Nie wolno też przemieszczać się z piłką ani podawać ją z rąk do rąk bez fazy lotu. To znaczy?

Jeśli stoimy blisko siebie, musimy piłkę wyrzucić z własnych rąk, a dwie osoby nie mogą jej trzymać jednocześnie. Poza tym w koszykówce dużo więcej jest wyrywania, my w taki sposób nie możemy walczyć. Dlatego tak ważne są u nas zbiórki, w związku z czym przydaje się wzrost.

I nie wolno grać bezpośrednio przeciwko osobie przeciwnej płci.

Jeśli zbliżam się w kierunku kosza, to stojący na drodze mężczyzna nie może wykonać żadnego ruchu. Może tylko stać, jeśli pierwszy zajął daną pozycję, ale nie może już podnieść ręki. Krycie jest indywidualne, kobiety pilnują kobiet, a mężczyźni mężczyzn.

Za to w kadrze pilnuje Was od pewnego holenderski szkoleniowiec.

Można powiedzieć, że Holender zmienił Holendra. Do końca ubiegłego roku trenerem kadry był Berthold Komduur, holenderski sędzia, który do tej pory szkoli również polskich arbitrów. Jego następca, Roelof Koopmans, jest z nami od kwietnia tego roku i to już zawodowiec, opiekował się m.in. reprezentacją Holandii do lat 19 dystryktu północnego. Był z nami na czterodniowym, majowym zgrupowaniu w Konstancinie i na kwalifikacjach do ME w Nitrze. Na przełomie lipca i sierpnia mieliśmy z kolei obóz przygotowawczy w Kortowie obok Olsztyna, a w październiku wybieramy się na wspomniane ME do holenderskiego Dordrechtu. Przed tą imprezą czekają nas jednak jeszcze dwa zgrupowania w Konstancinie.

Do Dordrechtu jedziecie z myślą o…

O jak najlepszej grze. Do tej pory ME rozgrywano co cztery lata, lecz od tego roku będą organizowane co dwa. Przy czym teraz będzie w nich uczestniczyć osiem drużyn, a za dwa lata szesnaście. I ma być tak na przemian, raz osiem, raz szesnaście. W Nitrze, podczas kwalifikacji, walczyło osiem zespołów w dwóch grupach, my swoją wygraliśmy, pewnie pokonując Grecję i Armenię, a także po trzech golden golach Słowację. To był stresujący mecz, ale dzięki temu zwycięstwu trafiliśmy w półfinale nie na Niemców, lecz na Szkocję, a więc teoretycznie słabszych rywali. Udało nam się ich pokonać, czym zagwarantowaliśmy sobie udział w ME. Mecz finałowy z Niemcami przegraliśmy, liczymy jednak na rewanż podczas ME lub The World Games we Wrocławiu.

Wyniki w korfballu przypominają z reguły koszykarskie, czy są nieco niższe?

Niższe, bo wszystkie punkty są wyceniane na jeden punkt, niezależnie od tego, czy trafiamy spod kosza, czy z dziesięciu metrów, co niektórzy potrafią. W polskiej lidze wyniki padają w granicach dwudziestu, trzydziestu punktów i na światowych imprezach wygląda to podobnie. Gra się 2x25 minut, a do niedawna na rozegranie akcji mieliśmy 25 sekund, lecz ten czas liczono dopiero od momentu przejścia drużyny do strefy ataku. Teraz 25 sekund będzie już liczone od momentu przejęcia piłki, co ma na celu, rzecz jasna, zdynamizowanie gry. Podczas niedawnych MŚ do lat 23 testowano także system gry 4x10 minut i wydaje się, że nas to również czeka.

Nie muszę się upewniać, że grający w korfball Polacy to stuprocentowi amatorzy…

Ja jestem już po studiach, kończyłam matematykę na Uniwersytecie Wrocławskiej i ogrodnictwo na Uniwersytecie Przyrodniczym. A teraz pracuję w banku Credit Agricole. Wszyscy gramy amatorsko, a we Wrocławiu tworzymy chyba jedną z najbardziej doświadczonych wiekowo drużyn w Polsce. Najmłodsza zawodniczka ma 23. Wielu z nas ma już rodziny i swoje życie.

Wielu też pewnie korfball połączył?

Zdarza się, np. Maciek Żak gra razem z żoną Iwoną. Podziwiam ich, bo mają dwójkę dzieci, a jednak zawsze znajdują czas na treningi i mecze, grając w jednej strefie. Na pewno jest u nas kapitalna atmosfera, chęć do współpracy i wspólnego spędzania wolnego czasu. U nas jest przyjemność, a nie przymus.

A ilu jest pośród Was kadrowiczów?

Z AZS-u Balluff również Beata Lament, natomiast z chłopaków Szymon Poznański i Paweł Sobkowiak, a jest jeszcze Sebastian Guzina ze studenckiej ekipy wrocławskiego AZS-u.

I wszyscy mają szansę wystąpić na The World Games 2017?

Dziś trudno jeszcze powiedzieć. Na ME jedzie 14 reprezentantów, siedmiu chłopaków i siedem dziewcząt. Szymon walczył też w Nitrze, a Paweł z Sebastianem wrócili na letni obóz. Ten ostatni wypracował naprawdę dobrą formę, ale czy za rok nie pojawi się ktoś nowy? Nie wiem, czas pokaże. We Wrocławiu wystąpi osiem drużyn, a my będziemy się cieszyć z każdego pojedynczego zwycięstwa. W Holandii czy Belgii prezentują przecież zupełnie inny poziom, a i w Azji dyscyplina bardzo się rozwinęła. Kiedyś z Chińczykami wygrywaliśmy, dziś już nie, podobnie z Australią.

W rozgrywanych od 1978 roku mistrzostwach świata raz tylko nie wygrała Holandia, ulegając w finale Belgom. Liga holenderska nosi znamiona zawodowej?

Myślę, że można tak powiedzieć. Tam zawodnicy zarabiają, a na mecze ligowe przychodzi nawet po kilka tysięcy widzów, przy okazji finałowych spotkań hale się zapełniają. Korfball jest tam popularny w wielu miastach i wielu szkołach, poza tym to sport rodzinny, przekazywany z pokolenia na pokolenie.

Dzięki The World Games 2017 możecie chyba liczyć na wsparcie państwa?

Zgadza się, w tym roku po raz pierwszy nie dopłacamy do zgrupowań, są całkowicie finansowane przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Wcześniej było inaczej, zawodnicy z własnej kieszeni opłacali sobie m.in. wyjazd na MŚ w Chinach. Udział w polskiej lidze seniorów również obarczony jest dość wysokimi kosztami, nam jednak udało się znaleźć firmę Balluff, specjalizującą się w automatyce przemysłowej. Wspiera nas ona finansowo, za co w imieniu drużyny bardzo dziękuję.

A gdy nie grasz w korfball, to…

Jestem stolikowym sędzią koszykówki we Wrocławiu. Wcześniej mocno się też udzielałam w organizacjach studenckich, ale od pewnego czasu odpoczywam. Korfball zajmuje dużo czasu, bywają takie miesiące, że coś się dzieje w każdy weekend. Powtarzam jednak - bardzo się lubimy, jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, zatem to miły czas. Jako że korfball nie jest bardzo popularny na świecie, łatwo poznać reprezentantów wielu innych krajów i się z nimi zaprzyjaźnić, umawiać na udział w międzynarodowych turniejach. My np. już drugi raz z rzędu byliśmy w lipcu na turnieju na Słowacji, gdzie rozgrywaliśmy mecze na otwartym boisku, ale też na piasku, w tzw. beachkorfballu. Bo korfball to nie tylko gra w hali, ale też na trawie, na piasku i w wodzie. Widziałam również filmik z dziećmi grającymi na lodowisku.

Rozmawiał Wojciech Koerber

 Izabela Kołodziejczyk

Urodziła się 29.12.1990 roku w Jastrzębiu-Zdroju. Wzrost: 163 cm. Sukcesy: dwukrotne wicemistrzostwo Polski z AZS-em Balluff Wrocław (2013/14 i 2015/16), członkini kadry narodowej, awans na ME Dordrecht 2016.

źródło: Wrocław pl

Dodaj komentarz

Komentarze (0)