Ligowe nadciśnienie

poniedziałek, 17.12.2018 10:26 621 0

Ścisła czołówka najlepiej punktujących i serwujących w lidze, a do tego pozycja jednego z liderów zespołu. Kamil Maruszczyk we Wrocławiu czuje się jak ryba w wodzie. Pierwszoligowe realia to jednak „styl życia”, który co kolejkę dawkuje się w praktyce – zwłaszcza będąc w to przedsięwzięcie – bezpośrednio zamieszanym.

Wygrana ze Ślepskiem to był najlepszy mecz Gwardii w tym sezonie?

Kamil Maruszczyk: – To był świetny mecz całej drużyny. Nawet pierwszy, przegrany set, był mimo wszystko dobrym w naszym wykonaniu. Nie było paniki, że przegraliśmy partię i zwycięstwo wymyka nam się z rąk. Wiedzieliśmy, że gramy naprawdę dobrą siatkówkę i przegraliśmy przez serie rywala na zagrywce. Gdyby nie to, mogliśmy rozstrzygnąć to szybciej. Cieszymy się jednak z sukcesu, wygrana za komplet punktów w Suwałkach jest bardzo cenna.

Dodatkowo chcieliście się zrewanżować za porażkę na inaugurację przed własną publicznością. Siedziało to w głowie?

– Po pierwszym meczu z tym rywalem na Krupniczej, mieliśmy duży niedosyt. Ta porażka była typowo na nasze życzenie. Ja sam zepsułem wtedy z 6-7 zagrywek, kwestia grania u siebie pierwszego meczu, trochę nas przytłoczyła. Gdybyśmy zagrali tak samo wtedy, jak w Suwałkach, wynik byłby na pewno taki sam, albo jeszcze lepszy dla nas. Zapytałem siedząc przy kawie, już podczas pobytu na Suwalszczyźnie, Kubę Nowosielskiego, czy wziąłby jeden punkt za porażkę 2:3 ze Ślepskiem na ich terenie…

Co odpowiedział?

– Stwierdził, że nie, chciał więcej. Czuł, że ten zespół jest do ogrania. I faktycznie, miał rację. Dodatkowo fajnie się złożyło, że cała Polska mogła zobaczyć, że Gwardia gra świetnie zespołowo. Transmisja telewizyjna akurat z tego meczu była w naszym wypadku strzałem w dziesiątkę.

Półmetek fazy zasadniczej przekroczony. Jakieś zaskoczenia?

– Liga pokazuje, jak ważna jest atmosfera w zespole. Jasne, liczą się indywidualności, ale wystarczy spojrzeć na wyniki, żeby znaleźć potwierdzenie dla tego, co powiedziałem. Ślepsk wygrywa z Nysą, po czym przegrywa z nami, wcześniej nie radzi sobie z AGH. Września, skazywana trudną walkę o miejsce w ósemce, jest bardzo wysoko. Byłem zaskoczony też postawą Kluczborka w meczu z nami, gdzie trudno było tego meczu nie wygrać, a przecież skład mają naprawdę ciekawy. Ale widać, że od wyjazdu do Wrocławia ruszyli i coś tam się poprzestawiało na plus. Tę ligę charakteryzuje wysoki poziom wolicjonalny.

Gwardię gdzie postawiłbyś w szeregu?

– Jeżeli wszyscy jesteśmy zdrowi, mamy za sobą solidny tydzień treningów, to możemy wygrać z każdym. Dlatego z optymizmem czekamy na play-off, który mam nadzieję, czeka również na nas. Sądzę, że zrobimy wszystko, żeby się dostać do tego etapu, mamy dobrą pozycję wyjściową. Na kogo się jednak nie trafi w fazie play-off, nie ma to właściwie większej różnicy, bo będą to trudne mecze. Przed spotkaniem z Suwałkami byliśmy na 7 miejscu, a potrafiliśmy ograć bez większych problemów wyżej notowanego rywala. Ważne, żeby mieć w play-off komfort grania u siebie dwóch pierwszych spotkań. Choć przyznam, nie do końca nawet wiem, jaki jest układ w przypadku tego sezonu.

Pierwsza runda do trzech wygranych meczów. Niedociągnięcia ligi są odczuwalne?

– Traktuję to w kategoriach ciekawostek. Krzysztof Stelmach w poprzednim sezonie słusznie powiedział, że w play-off były cztery fazy i każdą grało się na innych zasadach. Nie wiem po co tak komplikować sprawę. Inna rzecz, zastanawiam się też, czemu ta liga tak pędzi? Faza zasadnicza kończy się w lutym, a siatkarze mają kontrakty do końca maja. Dla polskiej siatkówki chyba lepiej jest, żeby krajowe rozgrywki trwały jak najdłużej. Żeby ta przerwa miała 3-4 miesiące, to zupełnie wystarczający czas na odpoczynek.

Cała rozmowa dostępna na -> 
www.gwardiawroclaw.pl/ligowe-nadcisnienie

Dodaj komentarz

Komentarze (0)