Nie ma pączków na Nadodrzu i Ołbinie!

czwartek, 12.2.2015 12:37 14198 3

- Poproszę 20 z różą, 20 z marmoladą i 10 z budyniem.

- Ooo, 20 to chyba nie będzie. Może 10… Ale nie, są jeszcze z różą. Będzie 20.

- To poproszę tyle, żeby jeszcze starczyło dla innych.

Cukiernia Warszawska 

Ten dialog to jednak nie wymiana zdań w sklepie z okresu słusznie minionego, lecz rozmowa w jednej z cukierni na Nadodrzu – Cukierni Warszawskiej przy Jedności Narodowej. Klient, który kupił 50 pączków, może nazywać siebie szczęściarzem, gdyż na wrocławskim Ołbinie i Nadodrzu w tłusty czwartek pączków było jak na lekarstwo.

- Dziś w dwie godziny sprzedaliśmy 1500 pączków. Były dwie dostawy. Teraz czekamy na trzecią – usłyszeliśmy w Cukierni U Spychały przy Nowowiejskiej. – Zadzwonię do pani, jak przyjdą pączki. Myślę, że tak za godzinę.Wtedy będziemy mogły porozmawiać i zrobi pani zdjęcia.

Przyszłam na godzinę, a pączków już nie było.  – Sprzedały się, nawet nie zdążyłam zadzwonić – rumieni się pani za ladą i tłumaczy klientom, że teraz pączków już nie ma i trzeba czekać na kolejną dostawę. – Pączki będą za trzy godziny – oznajmia zniecierpliwionym klientom.

Podobna sytuacja miała miejsce 200 metrów dalej, przy Barlickiego w Piekarni J. Żelezny.

Gdzie pączki? – pyta mężczyzna.

- Będą za jakieś pół godziny - odpowiada właścicielka.

- To zróbmy dwie kolejki. Po tej stronie stoją ci, co kupują chleb, a po tej ci, co czekają na pączki – zarządza pomysłowy klient.

Pączków nie znaleźliśmy również przy Jedności Narodowej w Filipince. – Trzeba czekać na dostawę. W godzinę sprzedałam 800 pączków – słyszymy od ekspedientki.

Cierpliwie na pączki czekali również klienci w piekarni państwa Krajewskich przy Henryka Pobożnego, która jako jedyna posiada status Złota Nadodrza i może smażyć pączki wrocławsko-lwowskie, czyli z nadzieniem śliwkowo-cynamonowym.  – Nie ma pączków. Będą za pół godziny – informuje pani za ladą. A klientom nawet nie drgnęła powieka. Czekali posłusznie.

Na zapleczu piekarni u Krajewskich

Udało mi się wejść na zaplecze piekarni i porozmawiać z właścicielką. – Mamy pączki z różą, marmoladą i oczywiście wrocławsko-lwowskie. Dziś zrobiliśmy już około pięciu tysięcy – mówi Iwona, nie przerywając pracy.

Przy tej samej ulicy, do piekarni Dobry Chleb, nawet nie dało się wejść. Klienci czekali na zewnątrz.

Kolejka po pączki w Dobrym Chlebie

Nieco luźniej było przy Poniatowskiego w Cukierni Mak. – Mamy pączki z adwokatem, marmoladą i budyniem. Sprzedaliśmy już około tysiąca – wyjaśnia nam sprzedawczyni. – Nie liczymy. Wnosimy pączki blachami – dodaje druga. – Na blasze jest 40 pączków.

Są pączki! Za ladą w Cukierni Mak

Swoje poszukiwania pączków na Ołbinie i Nadodrzu zakończyłam po godzinie 11. "Pączkowy kryzys" rozpoczął się jednak już po godzinie 9 i nie mam wątpliwości, po tym co widziałam przed południem, że potrwa do wieczora.

I jedno spostrzeżenie - pączków w cukierniach i piekarniach na Nadodrzu i Ołbinie można szukać ze świecą, za to faworków znajdziemy pod dostatkiem. Te jednak, mimo tradycji, brania nie mają.

Również na Śródmieściu kolejkę nie z tej epoki, oczywiście za pączkami, uchwycił na zdjęciu Nasz Czytelnik.

- Wrocławianie wzięli sobie do serca tradycje związaną z tłustym czwartkiem. Dzisiaj o godzinie 10,00 przed cukiernią na ulicy Marii Skłodowskiej-Curie chętnych do zakupu pączków było tak wiele, że powstała kolejka przypominająca kolejki do sklepów za czasów PRL - pisze Nasz Czytelnik Rafał Klimaszko.

Adriana Boruszewska Doba.pl

Przeczytaj komentarze (3)

Komentarze (3)

czwartek, 12.02.2015 15:30
to musisz miec duża rodzine
czwartek, 12.02.2015 13:02
buehehe, dobry artykuł! 50 pączków kto to zje!!
jola czwartek, 12.02.2015 14:05
A CO TO 50 PACZKOW JAK JEST RODZINA ZNAJOMI