Parzący problem we Wrocławiu. Chcą z nim walczyć

piątek, 10.7.2015 10:20 5687 2

Silne poparzenia, reakcje alergiczne, choroby narządów wewnętrznych, nowotwory, a nawet śmierć – o skutkach kontaktu z toksyczną rośliną mówi się ostatnio w całym kraju. Wszystko z powodu inwazji barszczu Sosnowskiego, który z łatwością zadomowił się we Wrocławiu. Czy rzeczywiście jest taki groźny?

Fot. dr Zygmunt Dajdok

Dr Zygmunt Dajdok z Instytutu Biologii Środowiskowej bada rośliny inwazyjne. – To niezwykle odporna roślina. Łatwo rozprzestrzenia się z wiatrem i z wodą. Nasiona mają długą zdolność kiełkowania, mogą przebywać w glebie nawet pięć lat. Zwalczanie jest bardzo trudne. Obecnie wykorzystuje się metody mechaniczne, polegające nausunięciu części naziemnej i podziemnej, a także chemiczne, lecz nie przynoszą one oczekiwanych rezultatów – tłumaczy.

Działać jednak trzeba i to jeszcze bardziej intensywnie. Ilość nowych stanowisk nasila się z roku na rok, a skutki zaniedbań mogą być tragiczne. – Musimy brać pod uwagę skutki społeczne i przyrodnicze. Przede wszystkim barszcz powoduje problemy zdrowotne u ludzi. Głównie narażone na szkodliwe działanie toksyn mogą być małe dzieci oraz osoby uczulone na substancje, które zawiera barszcz. Ponadto zmniejsza bioróżnorodność zarówno wśród roślin jak i zwierząt. Zagłuszając funkcjonowanie rodzimych roślin, wpływa negatywnie na żerujące na nich owady – mówi dr Zygmunt Dajdok.

Stale brakuje pomysłów na skuteczną walkę, ponieważ nie ma służb, które zajęłyby się problemem kompleksowo. Jak można uniknąć zagrożenia? – Przede wszystkim nie możemy popadać w panikę. Ten problem nie narodził się w tym roku. Jest to skutek wieloletnich zaniedbań, braku odpowiedniej instytucji, chęci ograniczenia ekspansji czy nawet ogólnej wizji obecnego stanu – komentuje Paweł Pomian z wrocławskiego koła Partii Zieloni.

Fot. dr Zygmunt Dajdok

Wrocławscy Zieloni napisali w tej sprawie petycję skierowaną do władz samorządowych na Dolnym Śląsku i we Wrocławiu. Teraz zbierają pod nią podpisy. Chcą, aby zostały wprowadzone konkretne systemy natychmiastowego reagowania, tam gdzie występują pojedyncze egzemplarze rośliny. Proponują też działania długofalowe na obszarach występowania silnej inwazji barszczu. Wykorzystując dorobek naukowy specjalistów chcą zabezpieczać takie tereny, usuwać rośliny i chronić przed dalszym jej rozwojem oraz przywracać pierwotny stan przyrody.

PODPISZ PETYCJĘ

Takie działania z pewnością przyniosą wymierny efekt. Stale pracuje się nad nowymi metodami niszczenia barszczu. Na takie cele można pozyskać pieniądze z wojewódzkich funduszy ochrony środowiska, ale gmina musi zgłosić projekt. Nie wiadomo jednak kto ma się tym zajmować. Z całą pewnością straż miejska nie jest odpowiednią instytucją, ponieważ ich działania ograniczają się co najwyżej do zabezpieczenia miejsca występowania barszczu – mówi Paweł Pomian, który jest inicjatorem tej akcji.

Najbardziej opłacalne są prace we wczesnym etapie, gdy jest jeszcze szansa na całkowite zatrzymanie rozwoju gatunków obcych. Warto wówczas podjąć starania. Apeluje o to prof. dr hab. Ludwik Tomiałojć z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Zlikwidowanie kilkunastu inicjalnych ognisk obcej formy jest jeszcze możliwe. Tymczasem wyplenienie już szeroko rozpowszechnionych gatunków bywa zgoła nierealne. Pozostaje wtedy tylko ponoszenie wszelkich niewygód i liczenie strat z powodu dawniejszego zaniechania. Apelować trzeba do władz lokalnych i zarządów zieleni o monitorowanie ekspansji obcych gatunków na podległych im terenach oraz o jak najwcześniejsze przeciwdziałanie.

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

alekss sobota, 11.07.2015 16:03
Musimy coś z tym zrobić, zanim będzie za późno, Działamy!!
mieszkaniec piątek, 10.07.2015 23:17
Zapraszam do Łężyc!!!