Porażka referendum Rafała Dutkiewicza
Za nami lokalne referendum. Z danych Miejskiej Komisji Wyborczej wynika, że wrocławianie w referendum udział wzięło zaledwie 10, 56% uprawnionych do głosowania wrocławian. To oczywiście zbyt mało, aby referendum było wiążące (do tego potrzebne jest minimum 30 procent głosów osób uprawnionych do głosowania).
- Bardzo serdecznie dziękuję wrocławianom, którzy poświęcili swój czas w niedzielę i poszli do lokali wyborczych. Chcieli decydować o swoim mieście. Tak jak wcześniej zapowiadałem – ja i moi współpracownicy uszanujemy wolę mieszkańców w kwestiach o które pytaliśmy w referendum - podsumował prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.
JAK ODPOWIADALI WROCŁAWIANIE:
Pytanie 1.
Czy jesteś za ochroną historycznego centrum Wrocławia poprzez stopniowe ograniczanie ruchu samochodowego w centrum, czyli na obszarze parku kulturowego "Stare Miasto"?
67,5 % głosujących było na TAK
Pytanie 2.
Czy jesteś za tym, aby w przyszłości we Wrocławiu powstało metro?
53,3 głosujących było na NIE
Pytanie 3.
Czy jesteś za tym, aby w przyszłości Wrocław ubiegał się o organizację imprez kulturalnych i sportowych o znaczeniu międzynarodowym, takich jak Europejska Stolica Kultury 2016 i World Games 2017?
71,8 % głosujących było na TAK
Pytanie 4.
Czy jesteś za zwiększeniem nakładów na rewitalizację kamienic oraz wnętrz międzyblokowych i podwórek?
89 % głosujących było na TAK
Jerzy Michalak, z zarządu województwa dolnośląskiego, o metrze we Wrocławiu:
"Najpierw problemy Wrocławia, potem metro!"- zdają się mówić wrocławianie. Podobnie jak większość uczestniczących w referendum, na to pytanie odpowiedziałem- NIE.
Nie stać nas dzisiaj na taką inwestycję. Nie ma także przesłanek, które wskazywałyby, że za 15 lat – a mniej więcej o takiej perspektywie mówi prezydent Dutkiewicz – będziemy dysponować odpowiednimi środkami do jej realizacji. Ciężko przypuszczać, że nasz budżet będzie wzrastał proporcjonalnie tak szybko, jak w ostatnich kilkunastu latach. Przekonanie o tym, że budowę metra sfinansuje nam Unia Europejska i rząd, postrzegam jako przejaw myślenia życzeniowego.
Nie mówię jednak NIE w sposób bezrefleksyjny, wskazując alternatywę, która – co prawda – również wymaga nakładów z zewnątrz, ale jest zdecydowanie bardziej realna: Kolej Aglomeracyjną. Jej zręby w zasadzie są już budowane, a o planach na najbliższe miesiące warto powiedzieć więcej.
Po pierwsze, w ramach wrocławskiego ZIT-u zaplanowana jest poprawa warunków jezdnych z Jelcza-Laskowic do Wrocławia (można ją traktować jako pierwszą nitkę tej kolei). Linia ta może, i powinna, być też rozbudowywana dzięki „dociągnięciu” przez Dworzec Główny aż do osiedla Gaj, gdzie całość dopełni Park&Ride.
Po drugie, bardzo dobrze działa też linia Legnica-Dworzec Główny we Wrocławiu – obsługiwana przez Koleje Dolnośląskie, która udowodniła, że kolej może być konkurencyjna dla transportu samochodowego. W tym konkretnym przypadku – chcąc, by chętniej korzystali z niej wrocławianie poruszający się w obrębie miasta – trzeba priorytetowo zwiększyć częstotliwość tego kursu (w okresie szczytowym nawet do trzech na godzinę).
Po trzecie, Koleje Dolnośląskie w najbliższym czasie wzbogacą się o cztery kolejne zespoły trakcyjne kupione za pieniądze z portalu E-Dolny Śląsk, które mogą spełniać rolę autobusu szynowego. Kolejną linią, która mogłaby posłużyć za linię Kolei Aglomeracyjnej i Miejskiej jest z Wołowa (tu potrzebne jest finansowe wsparcie ze strony Polskich Linii Kolejowych).
Lada chwila, od grudnia tego roku, Koleje Dolnośląskie zaczną obsługiwać zmodernizowaną linię z Poznania przez Rawicz i Oborniki Śląskie. Analogicznie jak w przypadku połączenia z Legnicy, zwiększenie częstotliwości kursów, da dojeżdżającym do Wrocławia z północy alternatywę dla komunikacji samochodowej.
Rozstrzygając dylemat: kolej czy metro – warto też na początku dyskusji zdefiniować podstawowy komunikacyjny problem Wrocławia. Oprócz utrudnień związanych z codziennym poruszaniem się w samym mieście, naszą główną bolączką jest duża liczba osób, która nie mieszka we Wrocławiu i jednocześnie dojeżdża do niego do pracy. Trzeba wyraźnie podkreślić, że wybudowanie jednej, pięknej linii metra tego problemu nie rozwiąże – w przeciwieństwie do Kolei Aglomeracyjnej, która zdjęłaby z Wrocławia to obciążenie.
Proponuję, by zamiast myśleć dziś o metrze, przedstawić wrocławianom to, co robimy w sprawie Kolei Aglomeracyjnej, wokół czego ogniskują się nasze wysiłki i gdzie tkwią przeszkody w jej rozwoju, a potem – gdy już powstanie – sprawdzić, czy jest jeszcze w mieście zapotrzebowanie na budowę odcinków podziemnych.
Żaden system nie rozwiąże w pełni wszystkich problemów komunikacyjnych. Uważam jednak, że kiedy zrealizujemy inwestycje, o których piszę oraz dodamy do nich kilka kolejnychtego typu linii i remontów, mielibyśmy „załatwioną” kwestię transportu publicznego we Wrocławiu i jego okolicach na najbliższe dwadzieścia lat.
Komentarze (0)