Ruszyła sprzedaż płyt DVD z 18. edycji MFF Nowe Horyzonty.

niedziela, 21.7.2019 11:34 1056 0

Dzisiejsze kino Argentyny pełne jest odważnych reżyserek. Wśród nich szczególnie wyróżnia się Albertina Carri – autorka prawdziwie niezależna, zajmująca się nie tylko reżyserią, ale też scenopisarstwem i produkcją. Adam Kruk, dziennikarz i krytyk filmowy, poleca retrospektywę twórczości Carri na tegorocznej edycji Nowych Horyzontów. Przegląd filmów reżyserki łączy się z sekcją Nowe kino Argentyny; bilety na wszystkie pokazy dostępne są już w sprzedaży.

Albertina Carri, w wieku zaledwie 24 lat, kiedy stworzyła swój pierwszy pełnometrażowy film No quiero volver a casa (2000), stała się jednym z najważniejszych nazwisk rodzącego się właśnie nurtu nowego argentyńskiego kina. Ten osobliwy (anty)kryminał przenosił w argentyńskie realia ducha wczesnych filmów Fassbindera w rodzaju Miłość jest zimniejsza niż śmierć czy Chcę tylko żebyście mnie kochali – czuć w nim było podobnie chłodną obserwację, brechtowski dystans oraz nieoczywiste poczucie humoru. Co jednak najbardziej zacznie wyróżniać Carri (…) to obecne już w debiucie gry z rozmaitymi rodzajami i gatunkami filmowymi, które zawsze napełniać będzie nieoczywistymi treściami i rozsadzać własną inwencją (…).

Argentyńska reżyserka najczęściej pracuje z fabułą, eksplorując różne jej gatunki. Może być to historia kryminalna czy dramat rodzinny, jak w Bliźniętach (2005), w których przekracza największe rodzinne tabu: kazirodztwo. Bierze przy tym pod lupę wartości, którymi karmi się argentyńska burżuazja, wydająca na świat nieszczęśliwe, samotne jednostki, ale gotowa w imię pozorów szczęśliwości, robić dobrą minę do najgorszej gry (…).

W swoim najnowszym dziele, Córkach ognia (2018), opowiada o dziewczynach wyruszających na południe Argentyny w poszukiwaniu wolności, przygody, a także w celu kręcenia poliamorycznego lesbijskiego porno. To znów opowieść bardzo osobista, bo reżyserka także, trochę jak walczące o własną utopię bohaterki jej filmu, robi wszystko po swojemu: wraz ze swoją żoną, argentyńską dziennikarką i aktywistką Martą Dillon, założyły firmę Torta (w żargonie Lunfardo: lesbijka), produkującą dokumenty stające w obronie praw kobiet; dyrektoruje też festiwalowi LGBTIQ Asterisco w Buonos Aires. I jest w tym nieustraszona, dowodząc – zarówno w swoich filmach, jak i aktywizmie – że choć utopie (te publiczne i te prywatne) muszą się zderzyć z nieprzyjazną rzeczywistością, to zwycięzcy tych potyczek mogą być nieoczekiwani.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)