We Wrocławiu Polska remisuje ze Słowenią 1:1

wtorek, 15.11.2016 09:11 1472 0

Reprezentacja Polski zremisowała 1:1 z drużyną Słowenii w towarzyskim meczu rozgrywanym na Stadionie Wrocław. Podopieczni Adama Nawałki walczyli do samego końca, by pożegnać się z kibicami zwycięstwem. Zabrakło niewiele.   

W poniedziałkowy wieczór charakterystyczne dla Wrocławia niebieskie tramwaje wyjątkowo mieniły się na biało-czerwono od jadących nimi w stronę Stadionu Miejskiego kibiców polskiej reprezentacji. Pomimo niskiej temperatury i padającego deszczu przechodzącego w deszcz ze śniegiem, wrocławski stadion zapełnił się niemal do ostatniego krzesełka ludźmi chcącymi zobaczyć po raz ostatni w tym roku reprezentację Polski i podziękować im za te fantastyczne 365 dni, podczas których dotarła ona do ćwierćfinału Mistrzostw Europy we Francji oraz utrzymała pozycję lidera w eliminacjach do Mistrzostw Świata w 2018 roku. Z morza flag, które zalały trybuny, można by stworzyć prawdziwy przekrój geograficzny kraju, bowiem do stolicy Dolnego Śląska zawitali dziś fani m.in.: z rejonu Bieszczadów, Wielkopolski, aż po Suwałki i Pomorze. Atmosfera jeszcze przed pierwszym gwizdkiem była wyborna, a ulubioną formą „rozgrzewki” była meksykańska fala, która krążyła wokół stadionu dość często.

Zmiennicy do boju
Selekcjoner Adam Nawałka, tak jak zapowiadał przed meczem, dał szansę występu od pierwszych minut kilku zawodnikom, którzy na co dzień grają mniej w drużynie narodowej, a dla których miała to być szansa na pokazanie się z dobrej strony. Między słupkami biało-czerwonej bramki stanął Artur Boruc, który tym samym wskoczył na pierwsze miejsce klasyfikacji bramkarzy mających najwięcej spotkań w reprezentacji narodowej. Z 64 występami przegonił Jana Tomaszewskiego(63) oraz Jerzego Dudka (60). W linii obrony Łukasza Piszczka zastąpił Bartosz Bereszyński. Dla zawodnika Legii to powrót po dłuższej przerwie do kadry. Najszczęśliwszy zawodnik grał jednak w pomocy – to Jacek Góralski z Jagiellonii Białystok, dla którego to absolutny debiut w reprezentacji: - Na szczęście tata wytrzymał ciśnienie i krzywda mu się nie stała. Chociaż kiedy mu powiedziałem o powołaniu, odparł: „Synu, muszę usiąść”. Później pochwalił się kolegom z pracy. Większość nie uwierzyła – opowiadał Jacek przed meczem. Odpowiedzialność za zdobywanie goli spadła na barki Łukasza Teodorczyka, który w swoim klubie Anderlechcie Bruksela strzela jak na zawołanie. Pod nieobecność Lewandowskiego popularny „Teo” miał udowodnić, że może być żądłem reprezentacji, gdy na boisku braknie „Lewego”. Bohaterowie Euro 2016 i eliminacji do mistrzostw świata, czyli m.in.: Błaszczykowski, Grosicki czy Fabiański oglądali dziś poczynania swoich kolegów z ławki rezerwowych.

Trudny początek
Spotkanie rozpoczęło się dosyć leniwie, żadna z drużyn nie chciała zbytnio forsować tempa. Zarówno Polacy jak i Słoweńcy nie chcieli rzucić się na przeciwnika, a głównie wyczekiwali na to, co zrobi rywal. Wśród zawodników z orłem na piersi najbardziej aktywny był Teodorczyk, który rywalizował w powietrzu z rosłymi stoperami z Bałkanów, cofał się po piłkę, a także próbował inicjować akcje na skrzydle. To on był autorem pierwszego strzału Polaków. W 12 minucie piłka po jego uderzeniu minęła jednak dosyć wyraźnie słupek bramki gości. Świetnie w środku pola spisywał się Góralski. Grał bardzo skoncentrowany i ubezpieczał swoich partnerów z przednich formacji. Polacy po pierwszym kwadransie oddali inicjatywę Słoweńcom, co zakończyło się źle dla podopiecznych Nawałki. W 23 minucie goście mieli rzut wolny z lewej strony boiska. Skrzydłowy reprezentacji Słowenii dośrodkował piłkę na krótki słupek, a tam doskoczył do niej obrońca Miha Mevlja i strzałem przy bliższym słupku zaskoczył Boruca. Nieco lepiej przy tej sytuacji mógł się zachować Teodorczyk, który był odpowiedzialny za krycie strzelca bramki.

Do ataku!
Stracony gol podziałał na Polaków mobilizująco, już w kolejnej akcji mieli szansę odrobić stratę – najpierw z furią ruszył Mączyński i uderzył silnie z dystansu, ale przeniósł jedynie futbolówkę nad poprzeczką. Minutę później swoją okazję miał Grzegorz Krychowiak. Pełniący dziś funkcję kapitana pomocnik PSG przebiegł kilkanaście metrów i huknął z 20 metrów. Piłka jednak trafiła wprost w ręce bramkarza – Vida Beleca. W 31 minucie ponownie było gorąco pod słoweńską bramką. Dośrodkowanie z rzutu rożnego trafiło na głowę Thiago Cionka, ale ten pomylił się wyraźnie przy wykończeniu akcji. Indywidualnych dryblingów próbował Bartosz Kapustka, ale jego rajdy najczęściej kończyły się na obrońcach przeciwników. W kolejnych minutach widoczny był brak partnera w ataku dla Teodorczyka, który sam musiał się pojedynkować z dwójką silnych stoperów. W ostatnich minutach pierwszej połowy do głosu ponownie doszli Słoweńcy. Groźny był ich napastnik Ilicić, który strzelał celnie zza pola karnego, a chwilę później znalezienie się w dogodnej sytuacji uniemożliwił mu Bereszyński przejmując dośrodkowanie. Bereszyński, podobnie jak Góralski należeli do najjaśniejszych postaci zespołu w pierwszych 45 minutach. To właśnie obrońca Legii przeprowadził ostatnią groźną akcję biało-czerwonych przed przerwą. Pięknym rajdem wdarł się w pole karne gości i chciał odegrać do nadbiegającego Mączyńskiego, lecz w ostatniej chwili skutecznie interweniowali obrońcy rywali. Chwilę później sędzia zakończył pierwszą połowę, a zawodnicy Nawałki schodzili do szatni przy pojedynczych gwizdach dochodzących z trybun.

Bohaterowie na ratunek
Na drugą połowę selekcjoner dokonał dwóch zmian w zespole – na bramce w miejsce Boruca pojawił się Wojtek Szczęsny, natomiast w miejsce Krychowiaka do składu wskoczył Kamil Wilczek. Polacy ruszyli do ataku chcąc jak najszybciej doprowadzić do remisu. Świetna akcja duetu Wilczek – Teodorczyk zakończyła się strzałem tego drugiego, ale wybronionym przez Beleca. W kolejnych minutach gra w ataku „nie kleiła się”, a z trybun słychać było głośne „Grosicki, Grosicki!”, gdy tylko pomocnik pojawił się na rozgrzewce. Adam Nawałka chcąc zmienić obraz gry dokonywał kolejnych zmian – na placu gry pojawił się Piotr Zieliński. Urodzony na Dolnym Śląsku w Ząbkowicach Śląskich pomocnik włoskiego Napoli wniósł sporo ożywienia do gry Biało-Czerwonych. Prawdziwa eksplozja radości na wrocławskim stadionie nastapiła kolejno w minutach 66 i 70. Wtedy na murawie zameldowali się ulubieńcy publiczności – Kuba Błaszczykowski i Kamil Grosicki. Zmiany jednak nie poprawiły wyraźnie gry Polaków. Słoweńcy szanowali piłkę i umiejętnie rozrzucali ją na skrzydłą. Klarownych sytuacji do zdobycia goli było jednak jak na lekarstwo. To, na co wszystko czekali przyszło w 80 minucie. Prawym skrzydłem dynamicznie w swoim stylu ruszył Błaszczykowski. Kuba wbiegł w pole karne i podał wzdłuż słoweńskiej bramki. W tym samym czasie na krótszy słupek wystartował Teodorczyk, wyprzedził obrońcę i wpakował piłkę do siatki! 1:1 na dziesięć minut przed końcem spotkania. Kuba i spółka chcieli jednak więcej i walczyli dalej o zdobycie zwycięskiej bramki. Z lewego skrzydła wściekle atakował Grosicki, z dystansu próbował Wilczek i był bardzo niedaleko od umieszczenia piłki tuż pod poprzeczką bramki przeciwnika. W ostatnich sekundach nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść i ostatecznie reprezentacja Polski zremisowała to spotkanie 1:1.

Polska 1:1 Słowenia

Teodorczyk 80’ – Mevlja 23’

Polska: Boruc(Szczęsny45’) – Bereszyński, Cionek, Pazdan, Jędrzejczyk – Góralski, Krychowiak(45’Wilczek), Mączyński(Dąbrowski82’), Wszołek(Błaszczykowski66’), Kapustka(Grosicki70’) – Teodorczyk

Słowenia: Belec(Koprivec84’) – Sikorek,, Mevlja, Samardzić, Jović – Krhin – Zajc, Kurtić, Verbić(Pihler65’), Omladić – Ilicić(53’Sporar)

źródło: Wrocław pl

Dodaj komentarz

Komentarze (0)