Wrocławianie chcą BARBARKI na Słodowej. Kto jest przeciw?

środa, 30.9.2015 10:57 1916 0

BARBARKA przystań i bar przy Wyspie Słodowej może wkrótce przejść do historii. Powodem jest rzekome zakłócanie ciszy nocnej przez organizatorów imprez na BARBARCE. 

- Od samego początku działalności zaczęli się do nas zgłaszać didżeje, promotorzy muzyczni, instruktorzy tańca – ludzie aktywni, szukający miejsca dla rozwijania swoich pasji. Zarazili nas swoim entuzjazmem. Zaczęliśmy udostępniać im pokład, a tłumy przychodzące na organizowane przez nich eventy, pokazały nam, że takiego miejsca potrzebowali Wrocławianie. Byliśmy szczęśliwi i dumni, ze wszystkich osób współtworzących naszą wspólną przestrzeń. Niestety, nie wszystkim spodobał się ten model działalności. Kilka miesięcy temu muzyków występujących na BARBARCE zaczęto nękać pozwami sądowymi za zakłócanie ciszy nocnej. Na nas spadła lawina kontroli. Funkcjonariusze pobliskiego komisariatu wysłali pisma do wszystkich instytucji, wnioskuąc, a to o odebranie koncesji, a to o rozwiązanie umowy dzierżawy miejsca do cumowania. Osoby przeprowadzające te kontrole dały nam do zrozumienia, że taka aktywność służb porządkowych jest niespotykana. "Musieliście komuś podpaść" – te zdanie wynikało z ich słów - tłumaczy Mateusz Stańczyk, menadżer BARBARKI i prosi o podpisy pod petycją do urzędu miasta oraz do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.

PODPISZ PETYCJĘ

Zdaniem Stańczyka za skargi wysyłane na policję odpowiedzialni są ludzie zarządzający Mariną Topacz zlokalizowaną pod drugiej stronie mostu. 

- Od początku naszej działalności otrzymywaliśmy informacje, że nie podoba im się profil naszej działalności. Najlepiej, żeby nas tam w ogóle nie było. Szybko przeszli od słów do czynów. Dziwnym trafem zdecydowana większość zeszłorocznych zgłoszeń o zakłócaniu ciszy nocnej pochodziło właśnie od nich, a nie od mieszkańców ul. Cybulskiego położonej w bezpośrednim sąsiedztwie Wyspy Słodowej. Pod wpływem tych zgłoszeń zaoobserwowaliśmy niespotykaną aktywność i gorliwość Komisariatu Policji Ołbin, który hurtowo wysyła wnioski do sądu, bez zwracania uwagi na istotne szczegóły, takie jak ustalenie danych osobowych organizatora imprezy. Komisariat zdążył zawiadomić o domniemanych wykroczeniach: Urząd Skarbowy – przeprowadzono kontrolę, nie wykazała nieprawidłowości, Wydział Zdrowia i Spraw Społecznych z prośbą o wszczęcie procedury odebrania koncesji, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej z prośbą o wypowiedzenie umowy, Urząd Żeglugi Śródlądowej z prośbą o kontrolę, a także inne instytucje – zawiadomienia cały czas do nas spływają. Jak widać, służby porządkowe nie próżnują - wylicza Stańczyk.

W tym roku policyjne interwencje w związku z zakłócaniem ciszy nocnej są podejmowane na podstawie anonimowych telefonów "mieszkańców". W piśmie skierowanym do Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych, a także do RZGW we Wrocławiu, przytoczno listę kilkunastu interwencji, które miały miejsce w tym roku. Jest tylko jeden problem. Rzekome "zakłócanie ciszy" nie zostało w żaden sposób udokumentowane, policja nie dokonała pomiaru natężenia dźwięku, a interwencje z maja tego roku miały znamiona aktów bezprawia (rozpylania gazu przed wejściem na BARBARKĘ, aby zrobić sobie przejście przez tłum, czy wtargnięcie do lokalu i odłączenie sprzętu grającego od prądu).

Co więcej, w trakcie jednego z eventów, wezwani na interwencję funkcjonariusze Komisariatu Ołbin zjawili się na miejscu po ponad godzinie, tłumacząc, że nie mają jak dostać się na Wyspę Słodową. Wejście uniemożliwała im metrowej wysokości furtka. Oczywiście przed ujęciem mężczyzny, który kilkadziesiąt minut wcześniej bił się z ochroną, policjanci nie zapomnieli o drugim powodzie wezwania: anonimowym donosie o zakłócaniu ciszy nocnej - podkreśla menadżer BARBARKI.

W środę personel BARBARKI wysłał maila do kancelarii Prezydenta Wrocławia z prośbą o mediację, a pod petycją ws. poparcia dla BARBARKI podpisało się już ponad 700 osób.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)