ZACZYTANI... Joanna Bator "Wyspa Łza"

sobota, 5.9.2015 13:15 1067 0

Badania wskazują, że 56% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca Elżbieta M. Horowska.

Joanna Bator. Wyspa Łza, Znak 2015

 

Zanim w przyszłym roku my,  ząbkowiczanie zachłyśniemy się (tak mniemam) kolejną powieścią, Joanna Bator przygotowała polecaną dzisiaj książkę pt. „Wyspa Łza”. Znawcy geografii i miłośnicy podróży słusznie rozkodowują tytuł. To poetycka metafora Cejlonu, głównej wyspy państwa Sri Lanka, położonego na południe od Indii.

W 2014 laureatka literackiej nagrody Nike z poprzedniego roku wybrała się na Cejlon niesiona niepokojącą ją frazą „znikła bez śladu”. W podróży pisarce towarzyszył znany fotografik, Adam Golec, którego czarno-białe zdjęcia są autonomiczną częścią książki. Wśród kilkudziesięciu rozpoznać można także samą autorkę.

„Wyspa Łza” przynależy do gatunku, który na własny użytek nazwę szkicownikiem, quasi dziennikiem bez nanoszonych dat. Nasuwa skojarzenia z nurtem literackim zwanym strumieniem świadomości. Ale jako, że nie jestem ani krytyczką, ani literaturoznawczynią tylko bibliotekarką, uczone wywody już porzucę.

Książka jest pogłębioną o wiele den, spodów relacją z podróży w pozornie jedno miejsce. Ale pasmo opowieści narratorki wiedzie czytelnika i w różny czas, i w różne przestrzenie. Mnóstwo tu odniesień do poznanych książek, wydarzeń kulturalnych, zdarzeń i problemów społecznych. Autorka odwołuje się do wielu kodów kulturowych, które uważny odbiorca rozpozna. Kiedy pada <biegnij, Lola, biegnij!> czytelnik już wie, że był na tym samym filmie co pisarka. Albo „ruszaj się, Bruno”.  I już tylko dopowiedzieć za Stachurą „niechybnie brakuje tam nas. Od stania w miejscu niejeden już zginął...”. Osią scalającą książkę jest historia Amerykanki, Sandry Valentine, która w 1989 r. zaginęła właśnie na Cejlonie. Zagadka jej zniknięcia jest jedną z setek nierozwiązanych do dziś  spraw, zdarzeń, których ofiarą padła kobieta. J. Bator przemieszcza się po wyspie weryfikując relacje medialne oparte na doniesieniach policji i rodziny. Trzeba jednak cały czas pamiętać, że „Wyspa Łza” nie jest powieścią detektywistyczną. Nie przynosi rozwiązania tajemnicy zaginięcia Sandry Valentine. „Jednym z głównych bohaterów Wyspy Łzy jest czas. Ta opowieść toczy się w kilku czasach jednocześnie, bo żyję tu w linearnym rytmie kolejnych miejsc i wydarzeń płynących jak rzeka i jednocześnie każdego dnia zanurzam się w czasie wertykalnym (...). Pierwszy czas mija, drugi trwa...” (s. 129). Ta książka – moim zdaniem – jest najbardziej osobistą, chwilami intymną z dotychczas przez Joannę Bator napisanych.

„Wyspa Łza” powstała jako tzw. teaser, czyli zwiastun wspomnianej na  początku książki, która ma tytuł „Rok królika”. W paru miejscach dzisiaj polecanej lektury autorka sygnalizuje wątki fabularne tworzącej się powieści. Jej bohaterką uczyniła Annę Karr, która specjalizuje się w pisaniu „romansów historycznych i właśnie dotarła do miasteczka, które w czasach niemieckich nosiło nazwę Frankenstein...” (s. 112).

Czekając na premierę za kilka miesięcy „Roku królika” tymczasem sięgnijmy po „Wyspę Łzę”.

 

Elżbieta M. Horowska

 

Książka jest dostępna w bibliotekach – pedagogicznej i publicznej (ratusz) w Ząbkowicach, szukaj jej także w swojej bibliotece.

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)