Adam Lizakowski o tych co odeszli [ZOBACZ WIDEO]

środa, 1.11.2023 07:00 3701

Zapraszamy do przeczytania wierszy oraz obejrzenia wideo z poetą Adamem Lizakowskim, w którym wspomina zmarłych mieszkańców Pieszyc.

Adam Lizakowski

Pieszycka Księga Umarłych

 

Robert Dziekański

1967-2007

Zamkowa 23

 

Kanada da, Kanada da, miała być pachnącą łąką

a lotnisko ulem do którego zlatują stalowe

pszczoły z całego świata – wielkie tłumy

błagalnie podnoszą oczy i ręce

gęsta mgła emocji unosi się aż

pod sam sufit przedostaje się do szczelin

chmur wysoko, wysoko i nie różnią się kolorem

od kanadyjskiego dolara od wschodu słońca

aż do zachodu

marzenia na dobrze płatną pracę rosną wraz

z nadziejami olśniewające kwiaty

ich liście niebieskie toyoty lub białe fordy

ich nasiona wygodne domy dla wnuków

 

zmęczony wzrok srebrne ślady ślimaka

między rzędami krzeseł między strażnikami

w oczach czai się strach a w ciele czai się zwierz

przebiega lotnisko wzdłuż i wszerz!

w przestrzeni zamkniętej jest życie

terror wewnętrzny

niech powietrze stanie się drzwiami

otwartymi za którymi płonie gniew

sama zaciska się pięść

złość błyszczy niczym diament

przyciąga uwagę ochrony a ta policję

matka na pewno jest blisko gdzieś

boże lotnisko wielkie jak bezradność

śmierć przybrała kształt paralizatora


Robert Dziekański. 13 października 2007 na lotnisko w Vancouver przybył nieznający języka angielskiego, 40-letni polski pracownik budowlany – Robert Dziekański. 14 października, po 10 godzinach pobytu na lotnisku i braku możliwości porozumienia się z personelem, przez swoje zachowanie wzbudził zainteresowanie pracowników ochrony, którzy wezwali policję. Robert Dziekański na widok policji przestał się awanturować, a nawet unosił ręce w geście bezbronności. Przeszedł z kanadyjską policją do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie został porażony paralizatorem typu „taser”, mimo że nie stawiał oporu. W wyniku tych działań Robert Dziekański zmarł.. Jego matka, w hali przylotów, przez cały ten czas próbowała się czegoś dowiedzieć o swym synu. Nie uzyskała jednak żadnych informacji lub dowiedziała się mylnie, że syn nie przyleciał tym samolotem.

Józef Raczek

1909 -1983

Świdnicka 5

 

Stalin stworzył akwarium a w nim rybki

pływają tylko do tyłu on wygrał wojnę

ale nie osadnik wojskowy w Górach Sowich

jest noc nad niemieckim miasteczkiem

świeci światło w oknach kogoś

kto czuje się Polakiem od stóp do głów

tysiąc kilometrów od miejsca urodzenia

po drugiej stronie szyby jest pastwisko

z krową żującą pejzaż furtka do lasu

gdzie nie ma komu podać ręki

rodzina ciałem zrośnięta

nieład w sercu z wieloma wyjściami



jest zdumiony tym, że tak długo żyje

muzyka ołowianych kul zdarzeń omijała go

Hitler kompozytor był dla niego łaskawy

śpiew czołgowych luf gwizd spadających bomb

nie był dla niego był wyjątkowym słuchaczem

 

ten pokój gąszcz zmartwień zaćmiewa wszystko

ustępując miejsca światłu może podróżować tylko w przeszłość

z szybkością jednej sekundy na sekundę

co wydaje się powolne fizykom ale nie jemu

on tam dociera

 

raz po raz do następnej chwili

i do następnej nie może tego wyłączyć iść naprzód

a jeśli spróbuję aby wydostać się z tego wehikułu czasu

Hitler otworzył zatrzask, spadanie w kosmos

ale jest okno pokazuje przeszłość.

 

Józef Raczek. Żołnierz 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. A po zakończeniu wojny w 1945 roku osadnik wojskowy, który otrzymał gospodarstwo rolne po Niemcach w Pieszycach. Jego rodzina uciekała przed Ukraińcami z Wołynia, którzy dokonywali ludobójstwo na ludności polskiej przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraiński.

 

Waldemar Wróblewski

1956 – 2005

ul. Kopernika 114

 

Ciągle w biegu jak polny pieszycki słowik

z pól i łąk wokół Wielkiej Sowy

choć nie był śpiewakiem a kompozytorem

człowiek-orkiestra co układa dźwięki

żył według klucza wiolinowego

siadał zamykał oczy i widział biała pięciolinię

muzyka była w powietrzu

zarzucał sieć pięciolinii myśli i łapał ją

 

praca jego opowiadała o jego życiu

nutą nuta po nucie

dźwięk po dźwięku naładowany energetycznie

rytmem tempem partie wokalne rozpisywane

przy fortepianie żonglowanie nutą

dźwiękami o określonej wysokości,

dźwięki o nieokreślonej wysokości

efekty akustyczne (stuku, szmeru, szumu, świstu)

 

nie potrzebował rękawiczek nożyczek

i dużo bieżącej wody jemu wystarczało powietrze

wsłuchiwał się w wiatr medytował razem z nim

nie myśląc o czasie myślał o nim

na pięciolinii wykluwało się jajo nut

nie wyglądało jakby do niej należało

 

 

Waldemar Wróblewski (Wpadł pod tramwaj we Wrocławiu). Cygan Kolombo diabeł dla przyjaciół. Jego ostatnim utworem była niedokończona opera o świętej Wilgefortis przedstawianej jako ukrzyżowanej kobiecie z brodą córce króla Luzytanii. Tworzył muzykę filmową, teatralną, dzieła symfoniczne, muzykę do reklam i dla telewizji. Współpracował z Janem Jakubem Kolskim.

 

Adam Śliwiński

1963 - 2023

Osiedle Małe

 

 

Gminna impreza upojna i powrót do domu

po zmierzchu gdy wszystkie kolory

dnia stają się ciemnymi

nie tak łatwo jest dostać się do

własnego łóżka doczekać w nim

starości zadręczać lekarzy i bliskich

zanim śmierć uwolni od nich

 

wybrał się do siebie i do siebie wrócił

a po drodze oddał to co najcenniejsze

wiatr wiał letni wieczystej tajemnicy

nie odsłonił nawet jej rąbka

ścieżki pogmatwane czyniąc noc

bezsenną a rodzinne plany zaplanowane

na następny dzień kurzem posypane

 

i jeszcze ten księżyc blady na gasnącym

niebie i powietrze o zapachu pól i lasów

i rów przydrożny z drzemki wybudzony

przestraszony krzykiem gardła piskiem kół

tak skończyło się życie człowieka

wślizgnął się pomiędzy umarłych

 

 

Zginął na drodze Pieszyce – Piskorzów, prowadząc rower na poboczu drogi.

 

Leokadia Ratuszniak

1952-2022

ul. Kopernika 5

 

 

Mówili na nią Lotka i chyba każdy

ją znał jej znakiem rozpoznawczym

w młodości był czerwony nos

przemierzała Pieszyce wzdłuż ulicy

Kopernika dopóki nie straciła nogi

nie była ani najładniejsza ani najmądrzejsza

ani tą co zakwita wiosną na słonecznej

łące górskiej ani tą co więdnie jesienią

w ciemnej dolinie na skarbie

ale mimo to zapamiętałem jej twarz

nigdy nie otrzymała ode mnie żadnych

pochwał ani drogocennych przedmiotów

ale zapamiętałem siedzącą na ławce

przystanku autobusowego do kamionek

z twarzą rozmytą przez codzienność

z głową pochyloną ku ziemi zawieszonej

na giętkiej szyi w takiej pozie malarskiej

jak malują malarze ludzi zrezygnowanych

albo których świat nic a nic nie obchodzi

 

 

Andrzej Żaba

1956-2022

ul. Zamkowa 2

 

Mieszkał nad potokiem Pieszyckim

gdzie bystre wody z Gór Sowich

płyną, płyną zobaczyły Pieszyce

pewnie je nie minie spotykają się

z wolnymi ściekami miasteczka

i dalej aż do Odry… hej, hej do morza

był przystojny, ale nie wysportowany

nie dał sobie pomóc, mało się przejmował

rozkojarzony jeden z wielu synów

rodziców przywiezionych w wagonach

za Zachód po zakończeniu wojny

na fotografii naszej klasy z 1971 roku

stoi w drugim rzędzie obok Zenka Wróbla

oko aparatu obejmuje czułym objęciem

całą klasę w tym momencie zamroził sen

nikt się niczym nie wyróżnia

magnesy ukryte pod sercem nie działają

nie przyciągną złota ani srebra

ani innych metali szlachetnych

nie poprowadzą do wędrówki po morzach

i oceanach czy przestworzach

raczej tylko do lodówki

na drzwiach której przymocowany

magnez ze sloganem: jeśli jesteś młody

rozmawiaj o takich rzeczach

o których nikt nie ma podejrzeń

że istnieją, które nikogo nie obchodzą

jesteśmy młodzi drzwi lodówki

nie są koszmarem

 

 

Szymon Marszałek *

1911 -2003

ul. Kuźnicka 2

 

W domu bożym znają jego młotki nożyce

i cęgi blachy, kątowniki i kątomierze

łyżki i szczypce blacharskie, zaginarki

do rąbka i okapu, szelazje - szelajzy, fałdowniki,

kleszcze, dziurkacze i podcinaki

on niczym niebiański pająk zszywał i łapał

dachy i wieże kościelne, kopuły, hełmy i iglice

szkoda, że nie włożono mu do trumny

torby z narzędziami

w raju z radością opowiadał by aniołom

stare niezniszczalne dowcipy

nasycone śmiechem szczerym

nieznajomi patrzyli by na niego

i jeden drugiego pytał, czy go zna,

wśród wszelkich rodzajów okazji i przypadków

był duszą towarzystwa

w rozkoszy słów do anielic

wyczuć można było by chęci

iskry radości oświetlały jego wzrok

uderzenia młotków inspirowała go

jak muzyka niebiańska

ich rytmiczne uderzanie i piękne słowa

w stronę światła, które rozjaśnia dusze

 

Szymon Marszałek, mistrz blacharsko - dekarski, przybył w 1947 roku do Pieszyc spod Żywca. Praktycznie był na dachu lub wieży każdego kościoła w powiecie dzierżoniowskim lub sąsiednim. Jego syn Grzegorz Marszałek, udostępni kilka swoich pięknych grafik do mojej książki pt. Niezapłacony czynsz – wiersze pieszyckie, wydanej w 1996 roku. (Obok, oficyna wydawnicza w Dzierżoniowie). Grzegorz spędził dzieciństwo w Pieszycach, tutaj też kończy szkołę podstawową. W 1994 roku uzyskał stopień profesora sztuk plastycznych. Absolwent poznańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (dziś UAP). Do 2019 roku kierował Pracownią Plakatu i Ilustracji na UAP, zaliczany do grona najwybitniejszych przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu.

 

 

Adam Lizakowski, lato-jesień, 2023 r.