Jubileusz kombatantki

piątek, 10.4.2015 14:43 2058 1

Dziewięćdziesiąt  lat temu to jest w dniu 10 kwietnia 1925 roku, we wsi Leonówka  koło Równego na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej przyszła na świat pani Petronela Łukawska z domu Piekarska. Dzieciństwo i wczesną młodość spędziła przy rodzicach, pomagając im w prowadzeniu niewielkiego gospodarstwa rolnego. Nie było czasu ani pieniędzy na naukę, chociaż zdolności jej nie brakowało. Przebywając z dziećmi osadników niemieckich, nauczyła się swobodnie posługiwać ich językiem. Nawet nie przypuszczała wówczas, że znajomość ta pozwoli jej – już w niedalekiej przyszłości zapewnić wyżywienie sobie i całej rodzinie. Nadeszła wojna i wzmógł się okrutny terror zaprzyjaźnionych do tej pory Ukraińców, zrzeszonych w bandach Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, którzy urządzali nocne wyprawy na Polaków mordując ich i paląc domy, oraz zabudowania gospodarcze. Rodzina przestała nocować w domu. Każdą  noc spędzali w lesie, każdą w innym miejscu, aby bandyci nie mogli trafić nas ich ślad. Tych warunków nie wytrzymała mama Petroneli, która zmarła na zapalenie płuc. Od tej pory to Petronela opiekowała się młodszym rodzeństwem. Latem 1943 roku Ukrainka, której syn był w bandzie, ostrzegła ich, aby uciekali gdziekolwiek, bo nocą będzie napad na Leonówkę. Na przygotowania do ucieczki było już za późno. Petronela wzięła najmłodszego braciszka na ręce, „zagarnęła” przed siebie pozostałe  rodzeństwo i ruszyła w stronę miasta Kostopol  modląc się,  by nie spotkać po drodze „rezunów”, od których groziła śmierć. Ojciec ukrył się na razie w zbożu, aby po ustaniu niebezpieczeństwa zabrać ze sobą jakieś zapasy żywności. Ledwie opuścili wioskę, kiedy rozległy się w niej  strzały, krzyki ludzi i ryk  palonych żywcem w stajniach i oborach zwierząt gospodarskich.  Nad dachami chat wzniosła się ku niebu łuna pożaru. Nagle przed sobą ujrzała Petronela światła samochodów. Stanęli wszyscy  i gotowali się na śmierć. Z dzieckiem na ręku nie ucieknie! Nic im się jednak  nie stało. To jechali Niemcy z odsieczą mordowanym Polakom. Nie było miejsca na samochodach, a więc dzieci zostały rozdzielone, każde na innym. Po drodze Petronela  rozmawiała  z oficerem, który zainteresował się ich losem. Będziecie mieli gdzie mieszkać? Nie. Będziecie mieli co jeść? Nie. To przyjdź jutro do kantyny oficerskiej. Będziesz pracowała w kuchni. Za to dostawała jedzenie dla całej rodziny wraz z ojcem, który schowany, szczęśliwie przetrwał napad  i dołączył do dzieci z workiem ziemniaków.

Przeszedł front. Pracodawcy  Petroneli uciekli. Mężczyźni  zdolni do służby wojskowej poszli na wojnę a tuż za nimi zmobilizowano młode dziewczęta. Po krótkim przeszkoleniu została sanitariuszką Szpitala Polowego Numer 6 wchodzącego w skład Pierwszego Frontu Białoruskiego. Zaczęło się frontowe życie. Sanitariuszki nie tylko opiekowały się rannymi i chorymi. One także ich broniły. Pewnej nocy, kiedy stała na warcie, poczuła silne uderzenie  w kolano. Upadła,  i zaraz potem rozległ się huk wystrzału. Kula, która szczęśliwie nie była „rozrywna” przeszła na wylot. Z sanitariuszki, szeregowa Petronela stała się pacjentką. Po  wyzdrowieniu dalej pracowała  w tym samym szpitalu kończąc swój szlak bojowy w Niemczech nad Łabą.  W dniu 19 października 1945 roku została zdemobilizowana i po wielu jeszcze powojennych perypetiach osiedliła się w Pieszycach, gdzie mieszka do dnia dzisiejszego. Za udział w wojnie, za odwagę wykazaną podczas działań  frontowych, za odniesioną ranę pani Petronela  otrzymała  szereg odznaczeń wojskowych, oraz została awansowana do stopnia porucznika Wojska Polskiego.

10 kwietnia pani Petronela gościła w swoim domu zastępcę burmistrza miasta Pieszyc pana Krzysztofa Galiaka, który w imieniu pani burmistrz Doroty Koniecznej Enozel oraz własnym, pracowników Urzędu Miejskiego w Pieszycach i całej pieszyckiej społeczności złożył jubilatce serdeczne życzenia  zdrowia pomyślności i długich lat życia, wręczył kwiaty i drobny upominek. W tym spotkaniu uczestniczyliśmy również my, przedstawiciele Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Pieszycach: pani Jadwiga Kowalska, porucznik Lucjan Serafin i Zdzisław Maciejewski

Sekretarz koła ZKRPiBWP w Pieszycach

Zdzisław Maciejewski

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

mieszkaniec sobota, 11.04.2015 20:04
A teraz nasi na siłę robią z rezunów naszych przjaciół...