Piława Górna: Bartek zawodowiec

piątek, 15.4.2022 07:45 5396 6

 - Boks jest jak szachy. Szach-mat i po zawodach. Nie poddałem się, chociaż życie nie poukładało się tak, jakbym sobie wymarzył - mówi Bartosz Laskiewicz u progu wyczynowej kariery.  

- Jak zostać zawodowym bokserem?

- Trzeba solidnie trenować i dążyć do wyznaczonych celów. Cel jest jak wyzwanie. Mam 24 lata, a boksuję od 2016 roku. W 2015 roku pożegnałem się z piłką nożną. Na ostatnim meczu uderzyłem obrońcę. Ktoś to zauważył i skomentował: „Może zapiszesz się na boks?” I tak się zaczęło. Chciałem też postawić się ojczymowi. Z początku bałem się zapisać na treningi. Byłem chudy, nie miałem sylwetki. Na ringu zacząłem od wagi koguciej (48 kg). Siłowo pracuję nad sobą od 2015 roku. Chciałem się zmienić, popracować nad wyglądem.  Stosowałem dietę bogatą w węglowodany i białko. Przytyłem 12 kg. W brzuch nie poszło, pewnie dlatego, że nawet po treningu robię brzuszki. Dużo, nawet 200. Do tego 150 pompek. W Anglii walczyłem amatorsko. Przeszedłem roczną selekcję przygotowawczą i stoczyłem pięć walk. Angielski boks amatorski jest na wyższym poziomie. Zawodnicy mają więcej stoczonych walk na koncie. W Polsce musisz coś pokazać (umiejętności i charakter), bo teraz w boksie zawodowym nie ma żadnych warunków do spełnienia. Moje mocne strony? Siła, charakter i determinacja. Mam też bardzo dobrą kondycję. W Dzierżoniowskim Klubie Bokserskim trenuje mnie Daniel Zajączkowski, siedmiokrotny mistrz Polski, mistrz Europy i srebrny medalista Międzynarodowego Turnieju im. Feliksa Stamma. Stoczył w sumie 320 walk amatorskich. Ja mam 55 i jeden zawodowy pojedynek.

- Nosisz ubranie z napisem „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Skąd u ciebie takie wzorce?

- Teraz młodym ludziom brakuje honoru, bo nie mają się na kim wzorować. Dziś każdy wierzy, w co chce. Mnie nauczyła mama, że Bóg zawsze jest na pierwszym miejscu. Miewałem wzloty i upadki. Miałem. Już przez to wszystko przeszedłem. na bakier z prawem i do czynienia z uzależnieniami. Wiele razy słyszałem, że w życiu nic nie osiągnę. W Anglii mówili mi, że gdy wrócę do swojego miasta, będę spał na ławce jak menel. Spływało to po mnie, bo każdy zna swoją wartość, a ja wierzyłem, że jestem w stanie coś zrobić i pokazać, na co mnie stać tym, co we mnie wątpili. To dobra motywacja. Nie poddałem się, chociaż życie nie poukładało się tak, jakbym sobie wymarzył. Łatwo jest się w coś wciągnąć, ale wyjść z tego już znacznie trudniej. W życiu zdarzają się trudne chwile. W rodzinie też bywa niełatwo. Warto wtedy skorzystać z pomocy specjalisty. Psycholog jest od tego, żeby z nim rozmawiać. To pomaga i przynosi rozwiązanie. Jestem tego przykładem. „Boks jest jak szachy. Szach-mat i po zawodach”. W pewnym momencie, zacząłem się zastanawiać, czy rzeczywiście moje życie musi tak wyglądać. Pomyślałem, że to najwyższy czas na zmiany: „Trzeba się ustatkować. Nie rozczarować mamy ani ojca, który patrzy na mnie z nieba”. Zacząłem chodzić do kościoła i modlić się. To wszystko silnie motywowało mnie do osiągania sportowych celów. Wtedy właśnie zdobyłem wicemistrzostwo Dolnego Śląska, mistrzostwo Dolnego Śląska, boksowałem w kadrze Dolnego Śląska, a z turniejów w Niemczech wracałem z medalami. O śmierci mamy dowiedziałem w Anglii. Byłem załamany. Postanowiłem wrócić do Polski. U Piotrka Wilczewskiego zacząłem przygotowywać się do debiutu zawodowego.

- Jak wyglądała pierwsza zawodowa walka?

- Miałem dobre sparingi z Kamilem BednarkiemTomkiem Jakubowskim, ale przeszedłem zapalenie oskrzeli. Dzień przed pojedynkiem nie mogłem zasnąć. Wiadomo, przyjechała rodzina, chciałem się pokazać… Poruszyła mnie atmosfera walki, telewizja na ringu i reflektory, ale jak już się zaczęło i „wszedł” mój lewy prosty, to się za bardzo podpaliłem (jakbym walczył w boksie amatorskim). Posłałem rywalowi dużą serię ciosów i cały czas byłem przy nim. Kiedy zadajesz prawy sierpowy, to odsłaniasz wątrobę. Przeciwnik wyczuł mój słaby „dół” i dostałem cios. Uderzenie w wątrobę odbiera oddech i jest już po walce. Jedyne, co mogłem pokazać, to charakter. Przeciwnik był bardzo dobry, miał za sobą 175 walk amatorskich, boksował na mistrzostwach Europy, a ja wyzwanie podjąłem na 2 tygodnie przed terminem walki. Normalnie trening przygotowawczy trwa 8 tygodni. Teraz wrócę na ring mocniejszy, z większą determinacją i lepszym przygotowaniem. Jedziemy po zwycięstwo. Przecież nie będę od razu mówił, że chciałbym zostać mistrzem świata. Nie mam sportowych wzorców, może kiedyś spróbuję naśladować Floyda Mayweather Juniora. Tymczasem, jeśli trafi się jakaś walka zagraniczna, to ją weźmiemy. Boks daje mi bardzo dużo. Gdy mam przed sobą worek, odcinam się od świata. Staram się pokazać trenerowi, że mój pierwszy zawodowy pojedynek był wypadkiem przy pracy. Już wiem, w czym zawiniłem. Z treningu na trening będą coraz lepsze efekty. Specjalnie dla was życzyłbym sobie wygranej, ale nie na punkty, lecz przez werdykt, który zaskoczy wszystkich.  

 

UM Piława Górna

Przeczytaj komentarze (6)

Komentarze (6)

Sąsiad piątek, 15.04.2022 12:35
Zapomniałeś dodać że Teść ci dużo pomógł... Tomasz sam ci...
środa, 25.05.2022 14:00
Chłopie co za głupoty piszesz xd
Ludzie opanujcie się w promowani sobota, 16.04.2022 18:00
No tak brakuje kelnerów na ringach zawodowych :D o to...
sobota, 16.04.2022 17:56
No tak w zawodowych walkach też trzeba kelnerów tu macie...
sobota, 16.04.2022 05:57
A kto to ten Bartek ?
Kuzynka Lidka sobota, 16.04.2022 02:02
Kuzyn jestem z ciebie dumna i pełna podziwu życzę sukcesów...