Ścięta głowa u wejścia do Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju! Znamy powód, by ją tam umieścić [FOTO]
„Ścięta głowa” to nie jakiś makabryczny element wystroju, który trafił do pawilonu wejściowego do Muzeum Papiernictwa, ale odcień czerwieni ścian tej wizytówki młyna papierniczego w Dusznikach-Zdroju. Podoba się? To efekt badań, które pozwoliły ustalić pierwotną barwę elewacji. Po zakończonym remoncie, pawilon wygląda tak, jak nigdy w ostatnich wiekach. Wybierzcie się sami, by to sprawdzić.
Pawilon nie jest duży. Każdy kto ma działkę, ma na niej altanę tej wielkości. Trwająca od 2021 roku renowacja tego cudeńka kosztowała blisko 2 miliony złotych. Czy to nie przesada? W żadnym razie! Goście, którzy zgromadzili się w Muzeum Papiernictwa na seminarium poświęconym temu procesowi, nie mieli wątpliwości. – To nasza perełka – mówiła Izabela-Kuc Kuriata z Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego.
To właśnie ten urząd wyłożył blisko połowę środków na renowację, jemu wszak podlega muzeum, sporo dołożyło też Ministerstwo Kultury [łączył się z nami jego przedstawiciel, Jakub Wiśniewski], ale na nic by to się zdało, gdyby nie determinacja dyrektora Macieja Szymczyka i jego zespołu: Joanny Seredyńskiej, wicedyrektor muzeum oraz Marty Borowiec-Greszty i Małgorzaty Jakubiec, które koordynowały projekt.
Zanim zaczął się remont, a pawilon wejściowy był w opłakanym stanie, badania przeprowadzili tam naukowcy, którymi dowodził prof. Rafał Eysymontt z Uniwersytetu Wrocławskiego. Cóż tam było badać, skoro obiekt znany był od wieków? Profesor nawiązał do piosenki o pewnej pszczółce... – „Wszyscy Maję znają i kochają”... Ale czy naprawdę? – spytał w muzeum. „Potem gładko w nim opowieść snuł” [to z innej piosenki].
I wymieniał po kolei: badania architektoniczne, stratygraficzne, petrograficzne, dendrochronologiczne, dokumentacja fotogrametryczna... Powtórzymy tu za prof. Eysymonttem kluczowe tego dnia zdanie: – Ja w ogóle tego tekstu nie rozumiem, ale przyjmuję wnioski [to o podsumowaniu wyników badań innego profesora]. A jakie są te wnioski? Obalają wszystko, co dotąd wiedzieliśmy i powtarzaliśmy!
Wszystkich gości wita data nad wejściem do muzeum: widnieje tam „1605”. Wiadomo już, że dolna część pawilonu powstała w 1562 roku i była podporą mostku do rezydencji papiernika. Górna część, czyli właściwy pawilon, powstała w połowie XVIII wieku. Skąd to wiadomo? Profesor wyjaśniał, że kamienia naukowcy datować nie potrafią, ale zaprawy już tak. A tych w pawilonie jest aż 9, m.in. dekoracje na wzór sgraffito.
A część drewniana? Odkryta na belce data „1752” nie jest jedyną przesłanką, że wtedy ona powstała. Badania drewna przeprowadzone przez prof. Marka Krąpca dowiodły tego niezbicie. Ale – co niesłychanie interesujące – ówczesny architekt nawiązywał do XVI-wiecznej tradycji. – Pokazujemy ten pawilon w najlepszym towarzystwie i nie jest to na wyrost – ocenił prof. Eysymontt. Najlepszym z tego czasu w Europie!
Jednak rzecz wywołała jednak wśród badaczy emocje. Badania wykazały, że pierwotnie pawilon pomalowany był w „ściętą głowę”. – Początkowo w to nie wierzyłem – przyznał prof. Eysymontt, historyk sztuki w końcu. A takiego odcienia czerwieni zażyczyła sobie Anna Nowakowska, szefowa delegatury Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Wałbrzychu. – Trzy dni dyskutowaliśmy – mówił Eysymontt.
– Obiekt jest bardzo trudny, ale efekt prac jest dobry i myślę, że będzie ich więcej – oceniła teraz w Dusznikach-Zdroju Anna Nowakowska. I wszyscy przyznali jej rację. Dyrektor Szymczyk zapowiedział, że renowacja pawilonu wejściowego to było laboratorium do kolejnego remontu. W kolejnych latach planowany jest bowiem remont elewacji całego obiektu papierni [tak, będzie tam „ścięta głowa”!]. Czy i inne problemy?
Adam Marek, który wraz z żoną Martą zaprojektował niemal na nowo wyremontowany pawilon, mówił m.in. o „nonszalancji” prac prowadzonych tu w końcu XX wieku. – A może nie było wtedy wiedzy? – pytał. Dlatego właśnie łącznik pawilonu pełniący rolę poczekalni dla zwiedzających „nabrał estetyki wagonu kolejowego”? Teraz odtworzony został w historycznej formie, bo owej wiedzy już jej nie brakuje.
Wróćmy do pytania: po co to wszystko? Maciej Szymczyk podkreśla, że to nieoceniony wkład w starania o wpis dusznickiego muzeum papierniczego na listę światowego dziedzictwa prowadzoną przez UNESCO, agendę ONZ. – Gdyby nie młyn, muzeum papiernictwa mogłoby być w Łodzi – podkreślił wyjątkowość obiektu. – Poza Bazyleą w Europie może nie ma tak dobrze zachowanych struktur – przyznał prof. Eysymontt.
A teraz w świecie liczy się oryginalność i wiedza. Za tym mogą przyjść korzyści dla mieszkańców, gdy podwoi się liczba turystów odwiedzających Duszniki-Zdrój. – Warto inwestować tylko w trudne projekty – mówił burmistrz Przemysław Kuklis, a wtórował mu Michał Cisakowski z Zarządu Powiatu Kłodzkiego. I to jest fenomen zespołu Muzeum Papiernictwa: wszyscy mu kibicują, niezależnie od barw politycznych! [kot]
PS Wiecie Państwo, jakim problemem dla takiego obiektu mogą być... ptaki? A taki obiekt dla ptaków. Mądre głowy jednak myślą i o tym, jak rozwiązać tę „zagwozdkę”.
Przeczytaj komentarze (2)
Komentarze (2)