Zapadł wyrok w sprawie kłodzkiego Młyna. Miasto zapłaci 12 mln zł odszkodowania?
Sąd Okręgowy w Świdnicy wydał wyrok dotyczący zapłaty blisko 12 milionów zł odszkodowania przez gminę miejską Kłodzko na rzecz właścicieli byłego kłodzkiego Młyna, firmy ZPH "HERT". Sprawa dotyczy inwestycji, jaka przeprowadzona została w 2010 roku, w wyniku której młyn stał się nierentowny, co w konsekwencji doprowadziło do jego likwidacji. Gmina zapowiada apelację.
- W 2010 roku, w kadencji pana Bogusława Szpytmy, przeprowadzono prace na ul. Zofii Stryjeńskiej, które w efekcie miały spowodować, że znajdujący się tam młyn przestał funkcjonować. Przedsiębiorca w roku 2014, gdy burmistrzem był pan Bogusław Szpytma, złożył pozew przeciwko gminie miejskiej Kłodzko. 5 kwietnia br. w sądzie I instancji zapadł wyrok w tej sprawie. Gmina miejska Kłodzko musi zapłacić pozywającemu 11.627.839,20 zł wraz z odsetkami. Oczywiście będziemy składać apelację do sądu II instancji. Chcemy wierzyć, że finał sprawy będzie dużo bardziej korzystny dla nas, jednak nie możemy tego z całą pewnością założyć. Fakty są takie, że my wszyscy musimy zmierzyć się z konsekwencjami działań pana Bogusława Szpytmy i jego współpracowników - wyjaśnił podczas zwołanej w tej sprawie konferencji prasowej burmistrz Kłodzka, Michał Piszko.
Gminy nie stać jednak na wypłatę tak wysokiego odszkodowania, a ewentualną przegraną miasto może odczuć bardzo dotkliwie. Burmistrz Kłodzka już zapowiedział wprowadzenie oszczędności.
- Musimy przygotować się na ewentualną wypłatę odszkodowania i znów zacisnąć pasa. Musimy ostrożnie podchodzić do planowanych na przyszłe lata inwestycji. Z pewnością będziemy realizować te już rozpoczęte i te, na które uda nam się pozyskać środki zewnętrzne. Nie będziemy mogli w takiej skali jak dotychczas współfinansować inicjatyw organizacji pozarządowych działających na terenie Kłodzka. Zachodzi duże prawdopodobieństwo, że nie odbędą się Dni Kłodzka, a z pewnością nie w takiej formie jak dotychczas. Może się okazać, że wszystkie działania kulturalne finansowane przez miasto i instytucje mu bezpośrednio podległe zostaną ograniczone do minimum. Muszą to Państwo wiedzieć, że przez najbliższe trzy, może dwa lata – jeśli ostateczny wyrok będzie opiewał na podobną sumę – nie ma co liczyć na odstępstwo od restrykcyjnego oszczędzania - zapowiedział włodarz miasta.
Zgodnie z ustawą o finansach publicznych jeżeli odszkodowanie w tej kwocie zostanie podtrzymane przez sąd II instancji będzie ono musiało zostać wypłacone w ramach wydatków bieżących.
- Wydatki bieżące muszą się bilansować z dochodami bieżącymi. Gmina miejska Kłodzko na chwilę obecną nie ma środków w kwocie 11 milionów zł na wypłatę tego odszkodowania. My nie możemy nawet skredytować tego wydatku - wyjaśnia Michał Piszko. - Oświadczam także, że jeżeli ta sprawa skończy się w II instancji prawomocnym wyrokiem zasądzającym od gminy jakiekolwiek odszkodowanie, będę zawiadamiał organy ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa przez pana burmistrza Bogusława Szpytmę, przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków - dodaje.
Przypomnijmy, iż w sprawie mogło dojść do ugody. Przygotowany został list intencyjny, którego treść z punktu widzenia interesu gminy była bardzo istotna. Niestety do jego podpisania ostatecznie nie doszło.
- W 2015 roku podjąłem kroki, aby próbować dojść do ugody z powodem panem Nowickim. 21 stycznia 2016 r. zaprosiłem radnych poprzedniej kadencji na spotkanie, podczas którego chciałem przedstawić razem z powodem i jego pełnomocnikami, projekt listu intencyjnego, który miał doprowadzić do ugody przed sądem. List opiewał na kwotę 7 mln 600 tys. złotych odszkodowania dla firmy HERT, z czego milion złotych miał być przekazany przez gminę w nieruchomościach, a 6 mln 600 tys. zł miało być spłacone przez gminę w ratach po 50 tysięcy miesięcznie czyli przez około 11 lat. Takie obciążenie dla gminy byłoby nam na rękę, nie obciążałoby wydatków bieżących i bylibyśmy w stanie taką ratę spłacać co miesiąc przez najbliższe 11 lat. Co istotne z punktu widzenia interesu gminy, druga strona zobowiązała się oddać nam nieruchomość młyna do gminy miejskiej Kłodzko, a także do zainwestowania kwoty 2 mln zł lub większej w przeciągu 3 lat w nieruchomości, które miałby otrzymać od gminy miejskiej Kłodzko. Powstałaby tam fabryka makaronu - mówi obecny burmistrz Kłodzka.
- Po tym spotkaniu z radnymi, nie kto inny jak poprzedni burmistrz Bogusław Szpytma, zawiadomił prokuraturę o możliwości popełniania przestępstwa, w którym podniósł, iż na spotkaniu wprowadziłem Radę Miejską w błąd i próbowałem narazić budżet gminy na uszczuplenie w kwocie ponad 3 mln 909 tys. zł. Oczywiście ta sprawa została umorzona przez prokuraturę jednak pan Nowicki został skutecznie zniechęcony do podpisania listu intencyjnego oraz ugody właśnie przez działania pana Szpytmy - dodaje Piszko.
Ugodę próbowano zawrzeć jeszcze przed tym jak sprawa trafiła do sądu. W 2013 roku kłodzki magistrat otrzymał wezwanie przedsądowe, w którym firma HERT domagała się zapłaty odszkodowania w kwocie 13 mln złotych. Ówczesny burmistrz Kłodzka, Bogusław Szpytma uznał jednak, że kwota jest stanowczo zawyżona i potraktował to jako próbę wyłudzenia od gminy nienależnych pieniędzy.
Do tematu będziemy wracać.
Przeczytaj komentarze (58)
Komentarze (58)
warto było powalczyć w sądzie o logiczne rozstrzygnięcie tego sporu z młynem :)
POGADUSZKI - USZCZYPLIWE KOMENTARZE pod adresem opozycji. Młodzi wyjechali z Kłodzka ci co pozostali nie chcą kopać się z koniem, tym układem, więc MAMY to CO MAMY. Wegetacja, malowanie trawy, bez działań w kierunku rozwoju.
To prawda, że większość radnych jest do zmiany. Niektórzy nie potrafią zająć się najprostszymi sprawami. A po to są, żeby odciążyć burmistrza od zajmowania się milionami spraw na raz. Za to też biorą pieniądze. Choćby porządku na ulicy Łukasińskiego. Pan Kud nic w tej sprawie nie robi a jest to jego obręb. Co najgorsze brud, smród i nieciekawe towarzystwo. Nie dba się o zaaranżowany przystanek dla busów. Przyjeżdżają busy z wycieczkami i wstyd tam parkować. Gałęzie wiszą nad głowami. Do tego obraz rozpaczy - małe wysypisko śmieci obok postoju. To jedna z nielicznych ulic, które wymagają interwencji. Takich kwiatków w tym naszym składzie radnych jest mnóstwo.
Co do utrzymania porządku w mieście nie są potrzebne środki unijne i wielkie koszty a więcej rąk do prac i nadzór nad tymi ludźmi. Większość przychodzi, żeby tylko odbębnić godziny pracy a rezultatów brak.
Straż miejska powinna bardziej nadzorować rynek i odstraszającą wulgarnymi odzywkami i wyglądem młodzież. Walczyć z osobami bezdomnymi i podejrzanymi pijaczkami. Powinni wychodzić do ludzi, nadzorować, interesować się miastem, bo ludzie nie czują do nich respektu... Większa ilość monitoringu nie tylko tego ten przemysłowego, ale również ze strony straży miejskiej pobudziłaby wpływy do miasta z tytułu kar np. za zaśmiecanie. Inaczej ludzie się nie nauczą... Aczkolwiek kłodczanów, którzy zaśmiecają swoje własne miasto nie można już nazwać kłodczanami...
Wien ze t/z fachowcy chcieli by wrócić ale mają pecha Klodzczanie nigdy już się nie nabiorą .
JESTEŚ PIERWSZYM SZALETOWYM KŁODZKA WIĘC SWOJE SZAMBO WYLEWAJ U SUEBIE W DOMU,
Ziemia Kłodzka powinna was wysiedlić
podpowiadam ratuszowi - pozew cywilny w stosunku do byłego burmistrza
https://www.youtube.com/watch?v=
-gNUPf9iXII
https://tiny.pl/gbjh2