Dofinansowanie do in vitro w Świdnicy? Są na to spore szanse!
In vitro to czasami jedyna szansa na posiadanie potomstwa. Szacuje się, że problem niepłodności dotyka nawet 1,5 miliona polskich par. Sama procedura to spory wydatek finansowy i nie każdego stać na jego poniesienie. Z pomocą więc od kilku lat przychodzą samorządy. Czy w Świdnicy uda się przekonać radnych do akceptacji projektu dofinansowania tej metody leczenia?
Nowa technologia jaką jest in vitro pomaga na całym świecie parom, które z różnych powodów zdrowotnych nie mogą w sposób naturalny spłodzić dziecka. Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego, powszechnie zwany rządowym programem in vitro, ruszył 1 lipca 2013 roku i miał potrwać do końca 2019 roku. Niestety, w 2016 roku rząd PiS stwierdził, że to za duże obciążenie dla budżetu i finansowanie zlikwidował. W zamian pacjentki otrzymały „dostęp” do naprotechnologii, metody naturalnego zajścia w ciążę opierającą się m.in. na obserwacji organizmu. W sieci próżno jednak szukać dziś miarodajnych wyników efektywności takiego leczenia, ponieważ rząd zaprzestał ich kontrolowania. I choć program kosztuje podatników ok. 100 milionów rocznie, to wiadomo jedynie tyle, że z ok. 600 par, które zgłosiły się w początkowej fazie trwania projektu, u 70 (czyli nieco ponad 8,5 proc.) potwierdzono ciążę. Dla porównania program in vitro kosztował ok. 260 milionów złotych. Z danych na kwiecień 2019 roku wynika, że urodziło się wówczas aż 22 tys. dzieci, przy czym pary wciąż mogą korzystać z zamrożonych zarodków.
W Świdnicy walkę o wprowadzenie dofinansowania podjęła 33-letnia Anna Gromek, mieszkanka miasta, której choroba, zwana endometriozą, skutecznie utrudnia zajście w upragnioną ciążę. Wcześniej, bo w 2014 roku radni z lewicy złożyli projekt uchwały o stworzeniu programu zdrowotnego metodą pozaustrojową na dwa lata. Wówczas ostro skrytykował ten pomysł m.in. biskup Ignacy Dec.
- Metoda zapłodnienia pozaustrojowego nie ma nic wspólnego z leczeniem, ponieważ nie rozwiązuje choroby niepłodności. Tym bardziej niezrozumiałe wydaje mi się tworzenie programu zdrowotnego, którego przedmiotem miałoby być stosowanie wspomnianej metody – napisał w wydanym tuż przed sesją oświadczeniu.
- Na chwilę obecną będę pisała wniosek skierowany do władz miasta i gminy o dofinansowanie do in vitro w Świdnicy. Do wniosku będą potrzebne podpisy osób zainteresowanych i popierających tą działalność. Wkrótce zaczniemy je zbierać - napisała Anna Gromek. Póki co w internetowej ankiecie za wprowadzeniem projektu opowiedziało się ponad 140 osób. Tych zainteresowanych jest na pewno więcej.
- Są rzeczy ważne i są rzeczy ważniejsze. Dla mnie możliwość wspierania wszystkiego, co dotyczy zdrowia jest rzeczą priorytetową. Sam pomysł, aby dofinansować procedurę In vitro, szczególnie teraz, kiedy pary starające się o dziecko nie mogą liczyć na takie jak wcześniej wsparcie ze strony rządu uważam, że jest to dla samorządów bardzo ważne. Znam dzieci z In vitro, znam rodziny, które zdecydowały się, nie mogąc w inny sposób doczekać się potomstwa, na taką niełatwą przecież drogę. To cudowne dzieci, wspaniale się rozwijają. Przypomnę, że w Świdnicy propozycja wprowadzenia programu dotyczącego dofinansowania In vitro już kiedyś padła. Była to inicjatywa złożona przez klub radnych SLD, którego wtedy byłam członkiem. Sięgnęliśmy wtedy do wzorców częstochowskich, gdzie rozwiązania takie funkcjonują od lat. Coraz więcej miast decyduje się na ten krok, bo to rzecz wręcz cudowna móc wspomóc ludzi, którzy starają się o to, by mieć własne, biologiczne dzieci. Jeżeli radni będą skłonni taki projekt poprzeć, będę bardzo szczęśliwa i myślę, że wiele przyszłych mam także - mówi nam prezydent Świdnicy, Beata Moskal-Słaniewska.
Do tematu wrócimy.
Przeczytaj komentarze (30)
Komentarze (30)