Czy do tego zabójstwa musiało dojść? Gdzie była opieka społeczna?

wtorek, 19.4.2016 13:52 20748 12

W tej rodzinie pili wszyscy. 46-letnia babcia Anna, dziadek, który jakiś czas siedział w więzieniu a potem zmarł i konkubent Małgorzaty, który przyjechał do Witoszowa ze Strzelina. Ona wcześniej się trzymała. Do momentu poznania Jana, swojej wielkiej miłości.

Z relacji bliskich sąsiadów wynika, że rodzina od zawsze zmagała się z trudnościami a za ich powstanie obarczany był alkohol. Codzienne wizyty w pobliskim sklepie, głośne imprezy od rana do nocy. W tym środowisku dorastała Małgosia. Wcześniej nie piła. Zaczęła gdy poznała Janka, starszego od siebie o 6 lat mężczyznę z problemami. 

Rodziną od dawna zajmował się kurator lecz zdaniem sąsiadów nieskutecznie.

Oni mieli dwoje maleńkich dzieci, które często były głodne i brudne. Zostawione pod opieką pijanej babki, bo Gośka poleciała szukać Janka, który wyszedł akurat na tygodniowy ciąg. Ona to naprawdę dobra dziewczyna, nigdy nie uwierzę, że zamordowała go z zimną krwią. Często żaliła mi się, że Janek po pijaku ją zwyczajnie gwałcił. Może znowu coś chciał, ona robiła coś nożem i odruchowo go dźgnęła. Bardzo mi szkoda tej dziewczyny, całe życie marnowali jej rodzice, a teraz jeszcze to. Nie mogę pogodzić się z bezradnością opieki społecznej i kuratora. Do tej tragedii nie musiało dojść. Wystarczyło tylko wskazać tej dziewczynie drogę i pomóc jej - mówią nam anonimowo sąsiedzi.

- Ostatni raz kurator społeczny odwiedził rodzinę 29 marca. Wiedział, że ma ona problemy z alkoholem. Sąd został poinformowany, iż kurator będzie robił wszystko aby nakłonić ojca do leczenia. Lecz rodzice nie byli ubezwłasnowolnieni i faktycznie ostateczna decyzja o leczeniu należała do ojca. Kurator nie zaobserwował podczas wizyt symptomów mogących świadczyć o tym, że dobro dzieci jest zagrożone – wyjaśnia rzecznik sądu Agnieszka Połyniak i dodaje, że nikt z otoczenia rodziny, sąsiedzi, znajomi nie byli chętni do rozmowy z kuratorem. - A jeśli te osoby były świadkami sytuacji w których dobro dzieci mogło być narażone należało o tym powiadomić kuratora.

Rodzina była znana także Gminnemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej  od 2012 roku kiedy na świecie pojawiło się pierwsze dziecko. Pracownik socjalny miał regularnie odwiedzać parę.  W rozmowie z nami zarówno kierownik jak i pracownica socjalna twierdzą, że zrobili wszystko co w ich mocy, aby rodzinie pomóc i nie mają sobie nic do zarzucenia.

- Nie mieliśmy żadnych sygnałów o tym, aby dzieci w tym domu były zaniedbane, lub głodne. Zdarzały się anonimowe telefony świadczące o tym, że w domu tym rodzice i dziadkowie spożywają alkohol, ale dzieci były podczas moich wizyt zawsze radosne, uśmiechnięte i czyste. Naprawdę nie wyglądały na wystraszone – mówi pracownik socjalny, Jolanta Adamczyk.

Finansowo para radziła sobie całkiem nieźle a z pomocy ośrodka korzystała sporadycznie. Ona dorabiała u ogrodnika, on miał dorywczą pracą. Jednak to właśnie na wniosek GOPS-u rodzina została objęta dozorem kuratora i przydzielono jej asystenta rodziny.

- Co z tego, że mieli asystenta i pomoc, jak dwa razy rozwiązali z nim kontrakt i stwierdzili, że żadnej pomocy nie potrzebują. Ze względu na fatalny stan budynku zachęciliśmy panią Małgorzatę, aby złożyła wniosek o przydzielenie mieszkania. Na miejsce udała się specjalna komisja socjalna, jednak nie otworzono nam drzwi. Proponowaliśmy jej także pomoc polegającą na odizolowaniu od konkubenta i umieszczenie jej oraz dzieci w specjalnym ośrodku. Stwierdziła ona jednak, że nie może rozdzielić ojca i dzieci. W moim odczuciu zrobiliśmy wszystko dla tej rodziny co było można. Niektórym jednak nie da się po prostu pomóc – podkreśla kierownik ośrodka Ewa Burdek.

Babcia dzieci została skierowana na przymusowe leczenie oraz zaproponowano jej pomoc psychologa. Czy z niej skorzysta, nie wiadomo. Dzieci trafiły do pogotowia opiekuńczego. Zarówno matka jak i ojciec mieli ograniczone prawa rodzicielskie. 

24-letnia Małgorzata S., częściowo przyznała się do zarzucanych jej czynów. Przebywa w policyjnym areszcie.

- Ona go bardzo kochała, nie wierzę, że zrobiła to umyślnie - dodaje sąsiadka. 

Justyna Bereśniewicz, doba.pl

Przeczytaj komentarze (12)

Komentarze (12)

Odpowiadasz na komentarz:
:)
czwartek, 01.01.1970 01:00
znieczulica dla czego nikt z sasiadow nie zareagowal dla czego nikt takim ludzia nie pomaga??? ludzie jak slyszycie ze cos sie dzieje zlego za sciana wystarczy zadzwonic anonimowo na policje to moze uratowac komus zycie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!
wtorek, 26.04.2016 12:30
Pisanie głupot, nikt nikogo nie gwalcil, to ona nim rządziła...
czytelnik wtorek, 19.04.2016 15:50
Wszystkiemu winna jest babka to ona swoim dzieciom zgotowali taki...
? środa, 20.04.2016 18:13
Prawda ,Goska takie samo dno jak i reszta
czytelnik środa, 20.04.2016 16:21
Prawda kurator jest temu winien dawno powinien zareagować a teraz...
:) wtorek, 19.04.2016 17:43
znieczulica dla czego nikt z sasiadow nie zareagowal dla czego nikt takim ludzia nie pomaga??? ludzie jak slyszycie ze cos sie dzieje zlego za sciana wystarczy zadzwonic anonimowo na policje to moze uratowac komus zycie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!
Aga środa, 20.04.2016 08:12
Nie jesteś ich sąsiadem to się nie wypowiadaj ja jestem...
środa, 20.04.2016 06:56
artykuł ok ale co się stało
Autor wtorek, 19.04.2016 20:46
Chcieli tak żyć to tak żyli i co ma do...
wtorek, 19.04.2016 15:49
Moim zdaniem kurator mógł jednak zrobić więcej...
Puo wtorek, 19.04.2016 14:40
A dziadek nie zmarł tylko zabił się spadając ze schodów
wtorek, 19.04.2016 15:04
No jak się zabił to chyba umarł czy nie?
Pluto wtorek, 19.04.2016 14:35
Pewnie, że teraz to się kurator tłumaczy, że on...