Gdzie wasze ciała porzucone?
Jest takie miejsce w Bielawie, gdzie ziemia rodzi ludzkie kości. Właściwie to tych miejsc jest więcej, ale jedno jest szczególne, bo znajduje się w centrum miasta. Wczoraj robiąc zdjęcia do artykułu znalazłem tam kawałek kości udowej, jak złapiecie się za udo tuż powyżej kolana, to właśnie jest ten fragment kości. Kawałek żyjącego kiedyś człowieka. Kim był ten człowiek? Kogo kochał, jakie miał marzenia, czy był dobrym człowiekiem, a może wprost przeciwnie? Był Niemcem, Polakiem, Czechem? Młodą dziewczyną czy starym dziadkiem? Mógł być każdym. Kimkolwiek by nie był, szacunek się należy. Trzeba będzie tematem się zająć, ale na początek należy opowiedzieć o tym miejscu.
Na początku był szpital, jego budowę zakończono w 1831 roku, i jak to często ze szpitalami wówczas bywało, z zaskoczeniem przyjęto do wiadomości, że szpital tak naprawdę ma dwa wyjścia: dla wyleczonych od frontu, a dla pozostałych właśnie na … cmentarz. Co by nie komplikować cmentarz zorganizowano rok później po drugiej stronie ulicy. Katolicy tradycyjnie byli chowani na terenie dookoła kościoła katolickiego, z pochówkami protestantów był kłopot, więc uradzono, że to będzie cmentarz dla protestantów. Już 22 lata później okazało się, że cmentarz jest za mały, więc dokupiono przyległe pole i powiększono go dwukrotnie. Pod koniec 1870 roku poświęcono na terenie cmentarza kaplicę pogrzebową, a ostatnie pochówki odbyły się już za „naszych” czasów, około 1946-47 roku. Cmentarz był otoczony murem, podzielony na sekcje, np. tam gdzie teraz stoi budynek po telekomunikacji była kwatera małych dzieci. Wówczas śmiertelność dzieci była bardzo wysoka, na początku XXw. wynosiła ok.30 %.
Za władzy ludowej cmentarz totalnie zdewastowano, nagrobki rozkradziono, całość rozplantowano. W 1988 roku przystąpiono do budowy na terenie cmentarza dużej centrali telefonicznej TP SA. Nie przejmując się zmarłymi ziemię z wykopu wraz z gruzem z grobowców, kawałkami trumien i ludzkimi szczątkami wywożono pod Holimberk, tam gdzie kończy się stok i jest taka jakby „hopka”. Przez dłuższy czas można było znaleźć tam ludzkie kości.
Obecnie w części cmentarza panuje dzika zieleń, natomiast w części za budynkiem telekomunikacji jest zwożony gruz na hałdy, sądząc po nietypowych gabarytach cegieł być może z rozbiórki komina Bielbawowskiego. Przypomina mi się sytuacja z wywożeniem gruzu na cmentarz Orląt we Lwowie, jaka to była afera i jakie poniżenie dla nas – Polaków. No cóż, robimy to samo. Wstyd.
Zachowało się trochę ciekawej kamieniarki wmurowanej w resztki muru od strony ul.Sienkiewicza. Trochę wystaje z gruntu, jest tego na tyle, że wystarczy na lapidarium, do tego głaz z wyrytym napisem upamiętniającym to miejsce, teren się splantuje, założy trawniki, otoczy opieką i zadba się o niego, to minimum co powinniśmy zrobić. Może z czasem pojawi się pomysł na ciekawsze zagospodarowanie tego miejsca, zobaczymy.
A teraz można w ramach spaceru pójść sobie tam, pooglądać resztki i się … powstydzić. A co.
(tytuł pochodzi z książki Philipe José Farmera , a zdjęcia z 1988 roku wykonał Tadeusz Łazowski)
Rafał Januszkiewicz
Przeczytaj komentarze (80)
Komentarze (80)