Powiat dzierżoniowski: ponad 200 osób w kwarantannie

piątek, 27.3.2020 14:15 23963 37

Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Dzierżoniowie prezentuje informacje - stan na dzień 27 marca 2020 r. godz. 14:00:

                                                                                                                                 Fot. Pexels

- liczba osób hospitalizowanych na oddziałach zakaźnych z podejrzeniem/stwierdzeniem zakażenia wirusem SARS-CoV-2 wynosi. 2 (w tym 1 osoba z potwierdzonym koronawirusem SARS-CoV19, druga z wynikiem ujemnym)

- Osoby z tzw. styczności z osobą,u której rozpoznano chorobę COVID zostały objęty kwarantanną na mocy decyzji.

- liczba osób  poddanych kwarantannie domowej wynosi 235 (w tym 207 z mocy rozporządzenia po powrocie z zagranicy)

- liczba  osób objętych nadzorem epidemiologicznym wynosi 22

- Przebadano 19 osób

PSSE Dzierżoniów

Przeczytaj komentarze (37)

Komentarze (37)

Odpowiadasz na komentarz:
czwartek, 01.01.1970 01:00
DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCE Piątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój. Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila. Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech. Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce. Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem w****iony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu. Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona. Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami. Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.
niedziela, 29.03.2020 11:32
DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCE Piątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój. Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila. Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech. Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce. Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem w****iony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu. Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona. Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami. Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.
Poruszona poniedziałek, 20.04.2020 08:50
To smutne co piszesz az krew się gotuje ,a mowili...
niedziela, 29.03.2020 01:00
To w Zakowicach zrobino 31 testow,
sobota, 28.03.2020 13:48
Czy ktoś sie dodzwoinił na:nr telefonu :(oficer dyżurny) podany na...
sobota, 28.03.2020 14:48
Senior Ruda Zróbcie SobieTesty Na Głowę
Xxxx sobota, 28.03.2020 12:22
Testy robią tylko wtedy gdy mają pewność że ma się...
sobota, 28.03.2020 11:39
DLACZEGO TAK MAŁO TESTÓW !!!!!!!!!!!! SANEPID ŚPI !!!!!!!!! A CHORZY CHODZĄ...
D. sobota, 28.03.2020 10:08
Jaka kwarantanna?! O czym piszecie. Sanepid sam informuje, że objęta...
Bielawianin sobota, 28.03.2020 09:21
Zjechała się patologia z zagranicy i zamiast siedzieć w domu,...
Dzierżoniowianin sobota, 28.03.2020 13:50
Ludzie mający styczność z osobą twojego płytkiego pokroju też powinni...
sobota, 28.03.2020 11:44
Patologia? Polacy jak my wszyscy. Kim jestes bielawianin? Po twoim...
Wolf sobota, 28.03.2020 11:02
Patologia to jesteś ty wypadku kordonowy
też Bielawianin lecz bez hejtu w sobota, 28.03.2020 09:47
a byłeś w ogóle na mieście i widziałeś kto łazi...
autor piątek, 27.03.2020 16:48
Wczoraj było 19 testów i dzisiaj.
piątek, 27.03.2020 18:43
Po co
piątek, 27.03.2020 18:45
Po co testy? Selekcja będzie.
piątek, 27.03.2020 18:48
Słabe ogniwa same odpadną takie zycie
Senior sobota, 28.03.2020 12:14
Jeszcze zyjesz?
piątek, 27.03.2020 19:17
Ciekawe jak tobie odpadnie słabe ogniwo z rodziny pajacu czy...
piątek, 27.03.2020 19:07
Gdzie się wybieracie na długi weekend majowy? piszcie
Senior sobota, 28.03.2020 12:13
Wiekszość a szczegolnie pinćset + bedzie zajmowac kolejki pod lokalami...
Seba adyldas piątek, 27.03.2020 20:12
Ja mam zamiar pojechac se do Wlochow
piątek, 27.03.2020 19:18
do ciebie na haupe kupimy zgrzewe Amarenki i zajaramy kiepa...
Amaretto piątek, 27.03.2020 19:49
Wolę jak przyniesiesz księżycówe
Ruda sobota, 28.03.2020 08:20
Zakazali lekarzom mowic o ilosci chorych klamia i ukrywJa prawde...
Autor piątek, 27.03.2020 17:28
Testów się nie wykonuje żeby chorych było mało.
sobota, 28.03.2020 08:06
A jest czym testowac?
piątek, 27.03.2020 22:27
Testy UE to podróbki, nie działają, informują Hiszpanie...
sobota, 28.03.2020 07:59
Ta a w szpitalu dzierzoniowskim nawet maseczek brakuje. Jak zwykle...
Obywatel piątek, 27.03.2020 17:04
Przez tego wirusa będzie duże bezrobocie :(
piątek, 27.03.2020 23:40
Już się zaczyna .....Bielawa Ace Rico zwalnia ludzi....
Lusia sobota, 28.03.2020 07:35
Nie tylko Ace Rico. Na strefie w Dzierżoniowie też zwalniają
piątek, 27.03.2020 21:10
Zrobią Ci dzisiaj test bo masz taki kaprys, a nie...
Jann piątek, 27.03.2020 22:13
Kiedy rządzi koronawirus nie zachowuj się jak świrus,zmuś się do...
piątek, 27.03.2020 19:26
Ludzie siedzicie w domach po powrocie z zagranicy nie hodzcie...
piątek, 27.03.2020 17:28
Straż miejska w Bielawie pilnuje kwarantanny - twitter.com/robbie_sunshine/status/12432
73379542638593