#Simundza2026 | Wywiad z trenerem

czwartek, 29.5.2025 13:24 360 0

Śląsk Wrocław nie zdołał się utrzymać w PKO BP Ekstraklasie, ale wszyscy są zgodni, że Ante Simundza i jego sztab szkoleniowy wykonali wiosną kawał dobrej roboty. Dzięki temu klub niemalże do samego końca walczył o pozostanie w lidze. Misja Słoweńca nie jest jednak zakończona. Ona dopiero się zaczyna. Zapraszamy na pierwszy wywiad z trenerem Śląska po podpisaniu nowej umowy, ważnej do końca czerwca 2026 roku z opcją przedłużenia o dwa kolejne lata.


Kiedy dołączył Pan do Śląska, drużyna była w głębokim kryzysie. Z czasem jednak zawodnicy zaczęli odzyskiwać wiarę i grać coraz lepiej. Jaki był pierwszy krok, który wykonał Pan po objęciu zespołu?

Musieliśmy zrobić rozeznanie w szatni. Jeśli ktoś nie wierzył, że jesteśmy w stanie walczyć i się utrzymać, to po prostu nie mógł grać i znaczyć o sile zespołu. Co jednak istotne - każdy zawodnik po pierwszych sesjach treningowych i obozie przygotowawczym zrobił spory postęp. Oczywiście niestety koniec końców nie udało się wykonać naszej misji, ale widać było po piłkarzach, że czuli, iż cały czas się rozwijają i dla mnie było to bardzo ważne.

Jak Pan wspomniał - niestety, drużynie nie udało się uniknąć spadku, ale Śląsk walczył o utrzymanie niemal do samego końca, co – biorąc pod uwagę stan zespołu na początku roku – już jest sporym zaskoczeniem. W pewnym momencie było naprawdę blisko. Dlaczego ta misja ostatecznie się nie powiodła?

Już kilkukrotnie o tym wspominałem i swoje zdanie podtrzymuje. Kluczowym i jednocześnie złym momentem był wypadek naszego kapitana, Petra Schwarza. Wierzę, że to najmocniej wpłynęło na drużynę w najważniejszym etapie sezonu. Doszliśmy do chwili, w której udało się nam ustabilizować zespół, byliśmy na fali wznoszącej i mieliśmy pięć meczów bez porażki. Wyjazdowe zwycięstwo z Cracovią było momentem zwrotnym, to były niezwykle istotne trzy punkty na trudnym terenie. W trakcie powrotu z Krakowa Schwarz bardzo słabo się poczuł i przez to musiał przejść operację. Co najważniejsze - cieszę się, że Petr teraz czuje się dobrze, bo zdrowie i rodzina w życiu są najważniejsze. Cała sytuacja miała jednak ogromny wpływ na piłkarzy, ale też sztab i pracowników klubu. Niektórzy zaczęli wątpić w swoje umiejętności i to, czy będą w stanie poradzić sobie bez kapitana. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, by wpłynąć na ich psychikę - kilka dni później graliśmy spotkanie z GKS-em Katowice, które przegraliśmy i to z pewnością było pokłosiem utraty naszego kapitana. Wierzę, że z nim w drużynie bylibyśmy w stanie osiągnąć znacznie więcej w tej rundzie i mojej opinii jego absencja miała kluczowy wpływ na to, jak później wszystko się potoczyło.

Zakładam, że przyjdzie jeszcze czas na dogłębną analizę tego sezonu, ale czy już teraz przychodzi Panu do głowy coś, co być może można było zrobić lepiej?

Bez wątpienia mogliśmy być o wiele lepsi w grze defensywnej. Brakowało walki o dosłownie każdą piłkę i umówmy się - zaledwie jedno czyste konto w całej rundzie to zdecydowanie za mało. Wszystko zaczyna się od dobrej obrony i musimy w tej kwestii wykonać jeszcze sporo pracy.

Przez długi czas nie było jasne, czy zostanie Pan w klubie. Co ostatecznie przekonało Pana do kontynuowania tej misji?

Pokochałem ten klub, pokochałem to miasto. Wiem, że jestem tu stosunkowo krótko, ale przez ten czas poznałem wiele wspaniałych osób, dla których Śląsk Wrocław jest wszystkim. Mamy też niesamowitych kibiców, którzy w tak trudnym momencie pokazali siłę tego klubu. Czuję się odpowiedzialny za wyniki i jestem w pewien sposób zobligowany do tego, by kontynuować to, co tutaj zacząłem. Jestem już taki, że jeśli nie zdołam osiągnąć sukcesu, to będę pracował tak długo i tak ciężko, aż w końcu mi się to uda.

Wspomniał Pan o kibicach. Mimo pewnego spadku, po ostatnim meczu u siebie skandowali Pana nazwisko. To musiało być wyjątkowe uczucie.

To był wyjątkowy moment dla mnie. Byłem wzruszony. Ten mecz pokazał też, jak wiele osób kocha ten klub. Spadliśmy z ligi, a mimo to na stadionie pojawiło się ponad 20 tysięcy ludzi. Doceniamy i bardzo szanujemy to wszystko. To też ogromna odpowiedzialność i musimy pamiętać, że koniec końców piłka nożna jest przede wszystkim dla kibiców. Jeśli oni doceniają pracę i wysiłek - to dla mnie największe wyróżnienie, które jednocześnie daje mi jeszcze większą motywację do cięższej pracy.

Odejście po spadku byłoby zapewne łatwiejsze i bezpieczniejsze, a jednak zdecydował się Pan zostać. Dlaczego Pan został, już wiemy, ale czy gdzieś nie pojawiła się chwila zwątpienia?

Oczywiście - były chwile zwątpienia i jest to całkowicie naturalne. Jednak w momencie, gdy Michał Mazur i Rafał Grodzicki zaczęli ze mną rozmawiać o przyszłości, ja byłem otwarty na pozostanie w klubie. Jestem tu krótko, ale zdążyłem poczuć do Śląska bardzo silne przywiązanie. Porozmawiałem z rodziną, która wspierała mnie w tej decyzji, jak i każdej poprzedniej, za co jestem im niesamowicie wdzięczny. Ostatecznie udało się nam dojść do porozumienia, które jest satysfakcjonujące dla każdej ze stron i bardzo się z tego powodu cieszę. 

Ma Pan doświadczenie z pracy na zapleczu ekstraklasy. W 2017 roku prowadził Pan Murę, z którą najpierw udało się awansować, a potem zdobyć krajowy puchar i mistrzostwo. Czy to doświadczenie może być przydatne w nadchodzącym sezonie?

To nieco dwie inne sytuacje. Warunki w Polsce, z całym szacunkiem do Słowenii, są zdecydowanie lepsze i sam poziom rozgrywek też stoi na wyższym poziomie. Śląsk to większy klub od Mury - zarówno pod kątem jakości, jak i obiektów, pieniędzy czy zaangażowania fanów. Wierzę, że moje doświadczenie będzie bardzo przydatne, niemniej nie chciałbym porównywać sytuacji z 2017 roku do tej obecnej. Pierwsza liga w Polsce jest zdecydowanie bardziej wymagająca, niż jej odpowiednik ze Słowenii.

Czyli miał już Pan okazję zapoznać się z naszą 1. Ligą? Jakie są Pana pierwsze wrażenia dotyczące tych rozgrywek?

To trudna liga, znacznie mocniej bazująca na fizyczności niż Ekstraklasa, choć jak wiemy i w Ekstraklasie jest to bardzo ważny element. Musimy być przygotowani do ciężkich bojów, potrzeba nam będzie jak najwięcej ambicji i chęci walki. Musimy mieć mentalność zwycięzców. Przed nami bardzo wymagający sezon.

Po spadku morale w szatni mogły ucierpieć. Jak ocenia Pan nastawienie zawodników?

Nie jest to łatwy moment, ale jesteśmy zobligowani do tego, by zawsze dawać z siebie wszystko - niezależnie od sytuacji. Mecz z Jagiellonią pokazał, że ta drużyna chce walczyć i daje z siebie wszystko. Mamy w szatni wielu profesjonalistów, dla których ten sezon to ogromna porażka, ale jednocześnie chcą to jak najszybciej naprawić. Uważam, że nastawienie jest bardzo obiecujące w kontekście nadchodzących wyzwań.

Co może czekać Śląsk w pierwsze lidze?

Musimy jak najszybciej dostosować się do realiów panujących w lidze. Każdy będzie starał się nas prowokować, rywale będą dodatkowo zmotywowani, by napsuć nam krwi. To wszystko musimy odebrać jako przywilej. Jeśli ktoś chce by lepszy od ciebie, to znaczy, że coś znaczysz.

 

fot. Adriana Ficek/slaskwroclaw.pl

Dodaj komentarz

Komentarze (0)