Polonia-Stal Świdnica pokonała Lechię Dzierżoniów
"Niewykorzystane sytuacje się mszczą" - to powiedzenie idealnie pasuje do meczu Lechii Dzierżoniów, która 13 maja podejmowała Polonię Stal Świdnica. Świdnicka drużyna wygrała 2:0.
Relacja Lechii Dzierżoniów
Demony przeszłości powróciły. Lechici rozgrywając bardzo dobre zawody w pierwszej połowie, przygotowali sobie dwie 100% sytuacje + kolejne dwie, z których bramki powinny paść, a mimo to piłka w siatce się nie znalazła. Goście za sprawą Jegora Tarnova trafili tuż przed przerwą i Michała Skrypaka tuż po przerwie. "Trójkolorowi" nie znaleźli sposobu na pokonanie Amina Stitou i ostatecznie odpadli z dalszej gry w pucharze. Szerzej w rozwinięciu + fotogaleria niebawem.
Świdnicka ekipa wiosną w przeciwieństwie do Lechii, przed rundą wiosenną znacznie wzmocniła skład po to, aby uciec od strefy zagrożonej spadkiem z ligi. Jak się okazało, ruchy kadrowe podążyły na bardzo duży plus, gdyż biało-zieloni spisują się wiosną jak dzierżoniowianie jesienią.
Spotkanie zgromadziło na trybunach sporo widzów, jak na środowe popołudnie, zawodników na murawę wyprowadzili chłopcy Szkoły Mistrzostwa Sportowego z rocznika 2001, którzy jednocześnie odbywali lekcję "w terenie" oceniając grę poszczególnych piłkarzy Lechii. Pierwsi zaatakowali goście, jednak uderzenia Kukli i Tarnova nie okazały się groźne. Z biegiem minut optyczną przewagę osiągnęli podopieczni Zbigniewa Soczewskiego. I nie skończyło się jedynie na samym graniu na połowie przeciwnika. Doskonałe sytuacje strzeleckie miał Buryło, a do pustej w zasadzie bramki dwukrotnie nie trafił Ochota. Mecz łudząco przypominał ten z wrocławską Ślęzą, w którym byliśmy stroną dominującą, stwarzającą sobie 100% sytuacje, ale nie wykorzystującą ich na potęgę. Goście cios zadali w 40 minucie. Wyrzut z autu na wysokości 5 metra, przedłużenie piłki na długi słupek, Korkuś anemicznie osłania piłkę, wyskakuje zza niego Jegor Tarnov i przepychając naszego zawodnika pokonuje bezradnego Sztanderę. Gol nie dość, że do szatni, to jeszcze po takim festiwalu niewykorzystanych sytuacji.
Lechici z reguły lepiej grają w drugich połowach, jednak chwila nieuwagi 120 sekund po rozpoczęciu tej części gry kosztowała ich utratę drugiego gola. Ponownie stały fragment, dośrodkowanie z rzutu rożnego na krótki słupek, nieupilnowany Skrypak uderza głową w kierunku bramki, piłka w niewiarygodny sposób znajduje sobie wąski przesmyk między bramkarzem i asekurującym przy słupku obrońcą i wolno wpada za linię bramkową. To zdarzenie bardzo widocznie podłamało podopiecznych Zbigniewa Soczewskiego, albowiem momentalnie oddali pole rywalowi, który stworzył sobie dwie doskonałe sytuacje do podwyższenia wyniku, jednak brakowało strzałów w światło bramki. Trójkolorowi po kilkunastu minutach przebudzili się z marazmu i ruszyli do odrabiania strat, jednak tym razem na przedpolu rządził i dzielił były golkiper naszej drużyny - Amin Stitou. Wyłapywał wszystkie dośrodkowania, odważnie wychodząc w gąszcz zawodników, a prawdziwym kunsztem wykazał się przy strzale Pawła Słoneckiego z 11 metra, popisując się efektowną robinsonadą. Kolejne akcje zaczepne nie przyniosły naszej drużynie bramek i to goście mogli cieszyć się z awansu do następnej rundy. Jako ciekawostkę można podać, iż świdnicka ekipa nie potrafiła wygrać z Lechią od 3 sezonów, miejmy nadzieję, że ten stan w ligowych zmaganiach zostanie podtrzymany już za 2 tygodnie, kiedy to ekipa prowadzona przez Marcina Morawskiego ponownie zawita na #W47.
Foto. Krzysztof Brzeźniak - Doba.pl
Przeczytaj komentarze (8)
Komentarze (8)