Uchodźcy z Ukrainy znaleźli dom w Bielawie
Zachęcamy do przeczytania artykułu przygotowanego przez Dzierżoniowski Tygodnik Powiatowy: "Uchodźcy z Ukrainy znaleźli dom w Bielawie".
Uciekali od wybuchów pocisków, huku strzałów, panicznego strachu o siebie i dzieci. Chcieli żyć, w spokoju. Tylko i aż tyle. Udało im się. Siedmioosobowa rodzina z okolic Doniecka jest bezpieczna. – Bardzo dobrze nas tu wszyscy przyjęli, zdążyliśmy się już zadomowić – przyznają Roman i Oksana, Ukraińcy, którzy uciekając z pięciorgiem swoich dzieci z ogarniętego wojną Donbasu, znaleźli schronienie i spokój w Bielawie.
Na Ukrainie, która była ich domem zrobiło się strasznie. Najpierw nie wierzyli, że to będzie „prawdziwa wojna”. Szybko się przekonali, że jest prawdziwa.
- Nie można było spokojnie wyjść na zakupy, czy z dziećmi na spacer. Byliśmy przerażani. My, nasi sąsiedzi mieszkaliśmy tam 30, 40 lat, a tu nagle ktoś nam mówi, że to nie nasze miejsce, nie nasza ojczyzna – wspominają Oksana i Roman. Opowiadają o strzałach i wybuchach, które powodowały paraliżujący strach.
Bóg ich prowadził
Najpierw wywieźli dzieci poza obszar działań wojennych, do cioci. Później spakowali, co się dało, ruszyli do Polski. Nie była to łatwa decyzja. Nie mieli wiz, nie mieli nawet paszportów. Kolega ostrzegał ich: w Polsce Ukraińcom niczego nie dają. I tak pojechali.
- Jechaliśmy w zasadzie w ciemno, ale wierzyliśmy, że się uda, mieliśmy nadzieję, że Bóg tak nami pokieruje, że wszystko będzie dobrze – mówi Roman. Na pytanie: jak to możliwe, ze Wam się udało, zgodnie odpowiadają: modliliśmy się.
Polska jak Eldorado
Mieszkanie i niezbędną pomoc otrzymali od Chrześcijańskiej Misji Nowa Nadzieja w Bielawie. Władze miasta pomogły w załatwieniu pierwszych formalności, by dzieci – Denis (15 lat), Masza (13 lat), Nila (12 lat), Igor (7 lat) i Wala (6 lat) – mogły bez przeszkód pójść do szkoły.
- Dla nas to jest cud, że się to wszystko udało załatwić. Przecież nie mamy numerów pesel, nic. A jednak – mamy przychodnię zdrowia, do której należymy, dzieci chodzą do szkoły, mamy mieszkanie. Dziękujemy Bogu z pomoc Jarka Pileckiego, dyrektorek szkół – przyznają rodzice gromadki. – I spokój. Dzieci mogą bawić się na dworze, bez obaw.
Na początku było im trudno. Nikt z nich nie znał języka polskiego. Teraz wszyscy rozmawiają w naszym języku. Czasem, wpadnie tylko jakieś rosyjskie słówko.
- Dzieci w szkole załapały dużo szybciej, praktycznie od razu. Najtrudniej chyba było mnie – przyznaje Oksana.
Dobrzy ludzie pomogli
Minęło kilka miesięcy od ich przyjazdu i mogą powiedzieć, że czują się tu już jak u siebie. Dzieci znalazły kolegów, koleżanki, dorośli przyjaciół. Oksana pracuje w kuchni, Roman szuka pracy. Jest tokarzem, ślusarzem i kierowcą. Ale miejscowym ciężko o stałe zatrudnienie, więc i jemu też niełatwo. Pracuje dorywczo, albo jako wolontariusz pomaga w misji, żeby odwdzięczyć się za to, że pomogli im osiąść w Bielawie.
W trzypokojowym mieszkaniu na os. Włókniarzy dają sobie świetnie radę. Jest ciasno, ale nawet nie myślą, żeby narzekać.
- Wcześniej wszyscy spaliśmy w jednym pokoju, praktycznie na jednym posłaniu, pokotem, jeden ściśle obok drugiego. Więc teraz to my tu mamy super – zapewnia Oksana.
Wybrali życie i spokój
Wspominają wciąż w rozmowie, że na Ukrainie zostawili bliskich. Matkę i schorowanego ojca. Nie ma szans, by sprowadzili ich tu, do Polski. Czy ich jeszcze zobaczą? Wolą się nad tym nie zastanawiać. W ich rodzinnych stronach wciąż trwa wojna.
- Mama nie mogła jechać, ma swoje lata, opiekuje się sparaliżowanym ojcem, ale powiedziała mi, jak wojna się zaczęła – jedź do Polski, może choć ty jeden żywy się zostaniesz – wspomina Roman.
- Tęsknimy i boimy się. Tam nie ma spokoju. Dzwonimy, bo od jakiegoś czasu znów można dzwonić. Dzwonimy i płaczemy… – ucinają bolesny temat. Tu czują się dobrze, bo bezpiecznie.
Mają jeszcze tylko dwa marzenia. Chcieliby zostać w Polsce na stałe. I mieć pracę. Ale nie wiadomo, czy będzie to możliwe. Na razie mają czasowe pozwolenie, do listopada. Czekają na decyzję z Warszawy. I na pracę, jakąkolwiek, bo o powrocie nawet nie myślą.
Magdalena Sośnicka-Dzwonek
Źródło: UM Bielawa
Komentarze (14)