Projekt "Diora" - odświeżamy wspomnienia

wtorek, 13.12.2016 11:49 25114 39

Dzierżoniów? A... "Diora"... - takie skojarzenia nawet dziś w różnych częściach kraju nie dziwią, choć Zakładów Radiowych "Diora" nie ma od dawna. Ale pozostała w pamięci Polaków i sercach wielu dzierżoniowian. Dlatego miasto chce ją odświeżyć, uhonorować pamięć o zakładach i udokumentować historię polskiej elektroniki, realizując założenia projektu "Diora".


Projekt ma na celu wyodrębnienie swoistej marki miasta. Tak jak Toruń kojarzony jest z piernikami, Katowice ze Spodkiem, a Międzyzdroje z Aleją Gwiazd. Dzierżoniów ze swoją historią sięgającą XIII wieku ma bardzo wiele do zaoferowania turystom, ale to właśnie Diora jest wyjątkowym elementem charakteryzującym miasto. To wspólne wspomnienie mieszkańców, którzy ją tworzyli, a po jej upadku musieli zbudować swoją codzienność na nowo. Projekt ma angażować do wspólnych działań i zainteresować młode pokolenie dzierżoniowian historią miasta związaną z Diorą.
 
Na czym będzie polegał? Ma on przede wszystkim na celu stworzenie spójnej koncepcji wizualnej związanej z marką Diora i umieszczenie jej w przestrzeni miejskiej Dzierżoniowa. W różnych częściach miasta staną symbole związane z kultowymi już produktami "Diory". Będą to odlewy radioodbiorników na podobieństwo wrocławskich krasnali. Serię zapoczątkuje oczywiście Pionier - pierwszy polski radioodbiornik, wyprodukowany w roku 1948 właśnie w Dzierżoniowie.

Poszczególne przystanki autobusowe i słupy ogłoszeniowe, a nawet stojaki na rowery na terenie miasta zyskają nazwy różnych modeli produkowanego przez "Diorę" sprzętu. W Górach Sowich powstanie specjalna trasa turystyczna – "Szlak diorowski", a wjeżdżających do Dzierżoniowa powitają nowe witacze nawiązujące do produktów i logotypu Diory. Nie zabraknie też różnego typu  gadżetów, także specjalnie dla kolekcjonerów. W mieście ma powstać również mural z historią "Diory".

Zwieńczeniem projektowych działań będzie powstanie nowoczesnego Muzeum "Diory". To właśnie tam znajdzie się nowe miejsce dla zgromadzonych dziś w Muzeum Miejskim Dzierżoniowa radioodbiorników. To tam będzie można zobaczyć, w jaki sposób powstawał diorowski sprzęt i przekonać się, jak wielką rolę odegrała fabryka w życiu nie tylko dla dzierżoniowian, ale wszystkich Polaków.

Zarówno turyści, jak i młodsi mieszkańcy miasta, którzy sprzętu diorowskiego nie znają z autopsji, będą mieli okazję, by go zapoznać. Nie tylko w muzeum, ale również na wystawach i tablicach informacyjnych na przystankach i przy odlewach radiowych modeli. Będą mogli docenić tych, którzy tworzyli polską myśl technologiczną, przełamywali bariery, szukali nowych rozwiązań, przecierali ścieżki dla innowacyjnych pomysłów i nietuzinkowych idei. Takich ludzi i dziś w mieście nie brakuje, bo Dzierżoniów nadal należy do pionierów nowoczesnych rozwiązań.

Źródło: UM Dzierżoniów

Przeczytaj komentarze (39)

Komentarze (39)

Odpowiadasz na komentarz:
Dzierżoniowianin po Radiobudzie
czwartek, 01.01.1970 01:00
Upadek Dzierżoniowskiej Diory sprokurowany przez środowisko tzw. gdańskich liberałów, jest wzorcową ilustracją transformacyjnego wygaszania polskiej gospodarki. Na początku przemian produkująca elektronikę hi-tech Diora nie musiała gonić technologicznie Zachodu, gdyż była w I lidze. Diora zapowiadała wówczas utworzenie w Dzierzoniowie polskiej Doliny Krzemowej, która swoimi produktami podbije Europę. Na początku przemian pisano o Diorze w niemieckim piśmie fachowym „Stereoplay": „Polacy nadchodzą. Czyżby kraj sprzętu hi-fi?". W opublikowanym tam teście Diora wyprzedzała czołowe marki światowe, takie jak JVC, Technics, Aiwa, Grundig. Naturalnie, Zachód nie miał zamiaru zostać podbitym, więc cała polska elektronika została skazana na wygaszenie. W 1991 premier Jan Krzysztof Bielecki powiedział, że Polsce elektronika jest niepotrzebna. Był to zapewne element dążenia do integracji europejskiej. Europejskie struktury polityczne nigdy nie zgodziłyby się na integrację, gdyby wiedziały, że ich wrażliwe, wysoko rozwinięte i strategiczne sektory gospodarki mogą zostać podbite przez polskie firmy. Polska transformacja musiała więc uporać się z wygaszeniem bądź półdarmową wyprzedażą zachodniej konkurencji tego wszystkiego, co „zagrażało". Jeszcze w ostatnich latach przed wejściem do UE sztucznie dociskano polskie hutnictwo redukcjami produkcyjnymi. Bielecki doglądał integracji europejskiej już w rządzie Suchockiej. W 1993 został powołany do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Później był namiestnikiem międzynarodowej finansjery na Polskę. Diorę załatwiły właśnie banki. Zachodni rynek był wówczas zainteresowany produktami Diory, lecz tuż po podpisaniu dużej umowy eksportowej — naraz banki odmówiły dalszych kredytów. Zaczęło się kawałkowanie zakładu i jego dobijanie fiskalne. Efekt był taki, że Diora miała zamówienia, lecz nie miała środków na materiały, więc nie mogła ich realizować. W 1995 zapowiedziano więc wygaszenie zakładu, który jeszcze w roku ubiegłym przyniósł Skarbowi 100 mld szł. Cudem go wówczas uratowano. Główna w tym zasługa Elżbiety Jaworowicz, która zrobiła niezwykle poruszający całą Polskę materiał w ramach „Sprawy dla reportera", pt. „Ostatnie dni Diory". Na pomoc fabryce ruszyli wówczas minister przemysłu i handlu Klemens Ścierski, wiceminister przemysłu i handlu, Jerzy Markowski (inżynier górniczy), wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko, poseł wałbrzyski Mieczysław Jedoń. I naraz Agencja Rozwoju Przemysłu podjęła decyzję o ratowaniu zakładu. Nim jednak Diora stanęła na nogi do władzy doszli znów liberałowie gdańscy, którzy dokończyli robotę. Diora padła w 2001. W 2011 na miejscu Diory wybudowano Kauflanda, który został cichaczem dofinansowany przez bank Bieleckiego — EBOiR. Przemiany w Polsce często są chwalone jako bezkrwawe. Ostatnio zarzucano Kornelowi Morawieckiemu, który poruszył Polskę przejmującym orędziem inaugurującym nowy sejm, że swego czasu był on odsunięty na bok jako fanatyk i radykał, który opowiadał się za radykalną zmianą systemu. W istocie jednak przemiany wcale nie były bezkrwawe, tylko ofiary zostały poniesione nie przez szczyty polityczne, lecz doły pracownicze. Przez te tysiące ludzi, którzy pozbawieni wszystkiego popełniali masowo samobójstwa bądź wegetowali na marginesie społecznym. Ich resztki zostały określone „moherami", gdyż mówili językiem radykalnym i ostrym, jako jedyni rozumiejąc to, co się działo. O ile szeroka publika została nauczona wiary w nowego bożka „Niewidzialną Rękę Rynku" — te marginesy z rozwalonych celowo zakładów, dokładnie wiedziały do kogo owe „niewidzialne ręce" należą. W 1995 u Jaworowicz jedna z pracownic mówiła zalana łzami: „Mówi sie o godności ludzkiej, a gdzie tu jest godność ludzka? Tu jest tylko płacz, tyle mamy z demokracji. Jeśli rozwalą nasz zakład to można nas tutaj powybijać." Masowe niszczenie takich zakładów na polskiej prowincji było dramatami, których wymiar daleko wykraczał poza kwestie czysto ekonomiczne. Przede wszystkim niszczyły one więzi społeczne, prowadząc nas ku temu zatomizowanemu stanowi, w jakim znajdujemy się dziś. Były pracownik Diory, Edward Kumorek, tak to opisywał: „Kiedyś, gdy szło się ulicą, co drugi człowiek to był kolega z pracy lub ktoś, kogo zna się z widzenia, bo pracuje w tym samym zakładzie. Diora trzymała ludzi razem, wszyscy żyli jakby bliżej siebie. Dzisiaj wszyscy są zajęci swoimi sprawami, chowają się we własnych mieszkaniach. Bez Diory miasto jest jakby opuszczone". Podobny wyrok spadł na całą polską elektronikę. Elwro, Elta, Elwa, Cemi, Telcza, Diora, Fonica, Radmor… Byliśmy jedynym krajem z własną technologią układów scalonych i półprzewodnikowych, nie bazowaliśny na Tajwanie Chinach. "W roku 2000 dowiedziałem się, ze zdziwieniem, iż w Republice Czeskiej jest więcej serwerów Internetu niż w Polsce. W dodatku Czesi produkowali też więcej nowoczesnej technologii niż Polacy. A jest ich cztery razy mniej (!). Sprowadzając w latach 2000-2001 oryginalne, amerykańskie, podręczniki do programowania obiektowego ze zdziwieniem stwierdzałem, że zostały już dawno przetłumaczone i wydane w Bułgarii (o Rosji nawet nie wspomnę). Amerykański wydawca chwalił się w internecie, okładkami swoich książek w wersji cyrylicą (а вот какая экзотика!). Działo się coś dziwnego ... Na początku lat dziewięćdziesiątych wrócił do Polski inżynier Jacek Karpiński (twórca legendarnego mikrokomputera K-202). Nie przybył z pustymi rękami — przywiózł nowatorską koncepcję ręcznego mini-skanera, którego produkcję chciał wdrożyć w swoim kraju. Niestety znów został udupiony, tym razem ostatecznie. Przykładem „prywatyzacji" w wykonaniu liberałów gdańskich było sprzedanie polskiej firmy państwowej również firmie państwowej, tyle że francuskiej. Oczywiście chodzi o Thomson-POLKOLOR. Mało kto wie, że oprócz produkcji kineskopów zakłady te miały rozbudowany sektor badawczo-rozwojowy. Opracowano tam, między innymi, rewelacyjne systemy noktowizyjne. Rozwiązania sprzedawano za twardą (i ciężką) walutę. Był dynamicznie rozwijający się, przyszłościowy, dział ekranów LCD. Było … No sporo tam było. Wkrótce po sprzedaży zespoły rozwojowe rozwiązano. Co się stało z dokumentacją techniczną — nie wiem..." (Czy Polska mogła być technicznym Eldorado?) Jestem przekonany, że historia polskiej transformacji zostanie rychło napisana na nowo, z pokazaniem jej prawdziwych mechanizmów. Póki co opowiada się brednie o tym, że nie dało się przewidzieć skutku reform i „zachowań rynku", który doprowadził nas do tego, że młode pokolenie z prowincji musiało wyjechać za granicę, a ci co zostali mają problemy z utrzymaniem rodziny, o rozwoju osobistym czy kulturalnym już nawet nie mówiąc. Oczywiście nie dotyczyło to grup wielkomiejskich, które kształtują przekaz o Polsce. Wszystko dało się przewidzieć! W 1995 w programie Jaworowicz zwykły pracownik Diory przestrzegał: „Jak tak dalej będziemy robić to niedługo wszyscy będą kelnerami na Zachodzie. Polak jest Polakiem. Tutaj mamy tysiącletnie państwo i tutaj musimy istnieć!" Jeśli prości robotnicy rozumieli ekonomię doskonale i potrafili celnie przewidzieć przyszłośc Polski z wyprzedzeniem 10-15 lat, to dlaczego te wszystkie uczone głowy ekonomiczne opowiadały wówczas na łamach gazet tak kuriozalne brednie? Może dlatego, że nie byli ekonomistami, lecz namiestnikami zachodniego kapitału ds. wygaszenia polskiej konkurencji? To lud był wówczas racjonalny, to lud rozumiał wówczas procesy gospodarcze. Elity natomiast krzewiły wiarę w nieistniejącą „Niewidzialną Rękę Rynku", w którą uwierzyły całe tabuny lemingów. Potraktujmy to jako lekcję. Nie dajmy sobie dziś wmówić pseudokonfliktów wewnątrzpolskich, o drugorzędne dla procesów gospodarczo-społecznych kwestie, konfliktów o symbole, wierzenia, obyczaje. Nasi okupanci stoją dziś na miejscu naszych dawnych zakładów produkcyjnych, które były głównymi ośrodkami lokalnego życia społecznego. Komisja Europejska wydała dziś uchwałę, która przewiduje specjalne znakowanie towarów produkowanych na terenach sporu pomiędzy Izraelem a Palestyną. Izrael jest oczywiście oburzony i podnosi, że jest to antysemicki bojkot. Unia odcina się, że nie jest to wcale bojkot, tylko danie konsumentom możliwości świadomego wyboru, czy chcą produkty izraelskie czy też nie. Uważam, że jest to dla nas bardzo dobra okazja, by pójśc za ciosem i zrobić coś analogicznego na całym polskim rynku. Dziś konsument nie ma możliwości świadomego wyboru, nawet jak się stara, gdyż zachodnie firmy podszywają się pod polskimi markami — i drenują nas z kapitału. Tymczasem faktem jest, że proces integracji z Unią kosztował nas destrukcję polskich zakładów produkcyjnych. I skala tego była o wiele większa u nas niż np. w Czechach. Byliśmy zbyt dużym krajem, by nam odpuszczono. Dlatego polscy konsumenci powinni dziś mieć możliwość świadomego wyboru, czy chcą kupować co popadnie, czy wezmą współudział w czekającym nas procesie odbudowy polskiej produkcji, rezygnując zwłaszcza z produktów wytwarzanych w tych krajach, które były największymi beneficjentami polskiej transformacji. Gdyby Unia miała co do tego pretensje można jej odpowiedzieć jej własnymi słowami: to nie jest bojkot czy dyskryminacja, lecz danie wolności wyboru. Program „Ostatnie dni Diory" jest dziś wielkim wyrzutem dla polskich mediów, gdyż stanowi on dowód na to, że media mogły wówczas całkowicie zatrzymać proces destrukcji. Świadomie jednak wybrały wówczas tematy zastępcze. Obejrzyjcie na czym powinno polegać prawdziwe dziennikarstwo w okresie transformacji:
Dzierżoniowianin po Radiobudzie czwartek, 15.12.2016 12:27
Upadek Dzierżoniowskiej Diory sprokurowany przez środowisko tzw. gdańskich liberałów, jest wzorcową ilustracją transformacyjnego wygaszania polskiej gospodarki. Na początku przemian produkująca elektronikę hi-tech Diora nie musiała gonić technologicznie Zachodu, gdyż była w I lidze. Diora zapowiadała wówczas utworzenie w Dzierzoniowie polskiej Doliny Krzemowej, która swoimi produktami podbije Europę. Na początku przemian pisano o Diorze w niemieckim piśmie fachowym „Stereoplay": „Polacy nadchodzą. Czyżby kraj sprzętu hi-fi?". W opublikowanym tam teście Diora wyprzedzała czołowe marki światowe, takie jak JVC, Technics, Aiwa, Grundig. Naturalnie, Zachód nie miał zamiaru zostać podbitym, więc cała polska elektronika została skazana na wygaszenie. W 1991 premier Jan Krzysztof Bielecki powiedział, że Polsce elektronika jest niepotrzebna. Był to zapewne element dążenia do integracji europejskiej. Europejskie struktury polityczne nigdy nie zgodziłyby się na integrację, gdyby wiedziały, że ich wrażliwe, wysoko rozwinięte i strategiczne sektory gospodarki mogą zostać podbite przez polskie firmy. Polska transformacja musiała więc uporać się z wygaszeniem bądź półdarmową wyprzedażą zachodniej konkurencji tego wszystkiego, co „zagrażało". Jeszcze w ostatnich latach przed wejściem do UE sztucznie dociskano polskie hutnictwo redukcjami produkcyjnymi. Bielecki doglądał integracji europejskiej już w rządzie Suchockiej. W 1993 został powołany do Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Później był namiestnikiem międzynarodowej finansjery na Polskę. Diorę załatwiły właśnie banki. Zachodni rynek był wówczas zainteresowany produktami Diory, lecz tuż po podpisaniu dużej umowy eksportowej — naraz banki odmówiły dalszych kredytów. Zaczęło się kawałkowanie zakładu i jego dobijanie fiskalne. Efekt był taki, że Diora miała zamówienia, lecz nie miała środków na materiały, więc nie mogła ich realizować. W 1995 zapowiedziano więc wygaszenie zakładu, który jeszcze w roku ubiegłym przyniósł Skarbowi 100 mld szł. Cudem go wówczas uratowano. Główna w tym zasługa Elżbiety Jaworowicz, która zrobiła niezwykle poruszający całą Polskę materiał w ramach „Sprawy dla reportera", pt. „Ostatnie dni Diory". Na pomoc fabryce ruszyli wówczas minister przemysłu i handlu Klemens Ścierski, wiceminister przemysłu i handlu, Jerzy Markowski (inżynier górniczy), wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko, poseł wałbrzyski Mieczysław Jedoń. I naraz Agencja Rozwoju Przemysłu podjęła decyzję o ratowaniu zakładu. Nim jednak Diora stanęła na nogi do władzy doszli znów liberałowie gdańscy, którzy dokończyli robotę. Diora padła w 2001. W 2011 na miejscu Diory wybudowano Kauflanda, który został cichaczem dofinansowany przez bank Bieleckiego — EBOiR. Przemiany w Polsce często są chwalone jako bezkrwawe. Ostatnio zarzucano Kornelowi Morawieckiemu, który poruszył Polskę przejmującym orędziem inaugurującym nowy sejm, że swego czasu był on odsunięty na bok jako fanatyk i radykał, który opowiadał się za radykalną zmianą systemu. W istocie jednak przemiany wcale nie były bezkrwawe, tylko ofiary zostały poniesione nie przez szczyty polityczne, lecz doły pracownicze. Przez te tysiące ludzi, którzy pozbawieni wszystkiego popełniali masowo samobójstwa bądź wegetowali na marginesie społecznym. Ich resztki zostały określone „moherami", gdyż mówili językiem radykalnym i ostrym, jako jedyni rozumiejąc to, co się działo. O ile szeroka publika została nauczona wiary w nowego bożka „Niewidzialną Rękę Rynku" — te marginesy z rozwalonych celowo zakładów, dokładnie wiedziały do kogo owe „niewidzialne ręce" należą. W 1995 u Jaworowicz jedna z pracownic mówiła zalana łzami: „Mówi sie o godności ludzkiej, a gdzie tu jest godność ludzka? Tu jest tylko płacz, tyle mamy z demokracji. Jeśli rozwalą nasz zakład to można nas tutaj powybijać." Masowe niszczenie takich zakładów na polskiej prowincji było dramatami, których wymiar daleko wykraczał poza kwestie czysto ekonomiczne. Przede wszystkim niszczyły one więzi społeczne, prowadząc nas ku temu zatomizowanemu stanowi, w jakim znajdujemy się dziś. Były pracownik Diory, Edward Kumorek, tak to opisywał: „Kiedyś, gdy szło się ulicą, co drugi człowiek to był kolega z pracy lub ktoś, kogo zna się z widzenia, bo pracuje w tym samym zakładzie. Diora trzymała ludzi razem, wszyscy żyli jakby bliżej siebie. Dzisiaj wszyscy są zajęci swoimi sprawami, chowają się we własnych mieszkaniach. Bez Diory miasto jest jakby opuszczone". Podobny wyrok spadł na całą polską elektronikę. Elwro, Elta, Elwa, Cemi, Telcza, Diora, Fonica, Radmor… Byliśmy jedynym krajem z własną technologią układów scalonych i półprzewodnikowych, nie bazowaliśny na Tajwanie Chinach. "W roku 2000 dowiedziałem się, ze zdziwieniem, iż w Republice Czeskiej jest więcej serwerów Internetu niż w Polsce. W dodatku Czesi produkowali też więcej nowoczesnej technologii niż Polacy. A jest ich cztery razy mniej (!). Sprowadzając w latach 2000-2001 oryginalne, amerykańskie, podręczniki do programowania obiektowego ze zdziwieniem stwierdzałem, że zostały już dawno przetłumaczone i wydane w Bułgarii (o Rosji nawet nie wspomnę). Amerykański wydawca chwalił się w internecie, okładkami swoich książek w wersji cyrylicą (а вот какая экзотика!). Działo się coś dziwnego ... Na początku lat dziewięćdziesiątych wrócił do Polski inżynier Jacek Karpiński (twórca legendarnego mikrokomputera K-202). Nie przybył z pustymi rękami — przywiózł nowatorską koncepcję ręcznego mini-skanera, którego produkcję chciał wdrożyć w swoim kraju. Niestety znów został udupiony, tym razem ostatecznie. Przykładem „prywatyzacji" w wykonaniu liberałów gdańskich było sprzedanie polskiej firmy państwowej również firmie państwowej, tyle że francuskiej. Oczywiście chodzi o Thomson-POLKOLOR. Mało kto wie, że oprócz produkcji kineskopów zakłady te miały rozbudowany sektor badawczo-rozwojowy. Opracowano tam, między innymi, rewelacyjne systemy noktowizyjne. Rozwiązania sprzedawano za twardą (i ciężką) walutę. Był dynamicznie rozwijający się, przyszłościowy, dział ekranów LCD. Było … No sporo tam było. Wkrótce po sprzedaży zespoły rozwojowe rozwiązano. Co się stało z dokumentacją techniczną — nie wiem..." (Czy Polska mogła być technicznym Eldorado?) Jestem przekonany, że historia polskiej transformacji zostanie rychło napisana na nowo, z pokazaniem jej prawdziwych mechanizmów. Póki co opowiada się brednie o tym, że nie dało się przewidzieć skutku reform i „zachowań rynku", który doprowadził nas do tego, że młode pokolenie z prowincji musiało wyjechać za granicę, a ci co zostali mają problemy z utrzymaniem rodziny, o rozwoju osobistym czy kulturalnym już nawet nie mówiąc. Oczywiście nie dotyczyło to grup wielkomiejskich, które kształtują przekaz o Polsce. Wszystko dało się przewidzieć! W 1995 w programie Jaworowicz zwykły pracownik Diory przestrzegał: „Jak tak dalej będziemy robić to niedługo wszyscy będą kelnerami na Zachodzie. Polak jest Polakiem. Tutaj mamy tysiącletnie państwo i tutaj musimy istnieć!" Jeśli prości robotnicy rozumieli ekonomię doskonale i potrafili celnie przewidzieć przyszłośc Polski z wyprzedzeniem 10-15 lat, to dlaczego te wszystkie uczone głowy ekonomiczne opowiadały wówczas na łamach gazet tak kuriozalne brednie? Może dlatego, że nie byli ekonomistami, lecz namiestnikami zachodniego kapitału ds. wygaszenia polskiej konkurencji? To lud był wówczas racjonalny, to lud rozumiał wówczas procesy gospodarcze. Elity natomiast krzewiły wiarę w nieistniejącą „Niewidzialną Rękę Rynku", w którą uwierzyły całe tabuny lemingów. Potraktujmy to jako lekcję. Nie dajmy sobie dziś wmówić pseudokonfliktów wewnątrzpolskich, o drugorzędne dla procesów gospodarczo-społecznych kwestie, konfliktów o symbole, wierzenia, obyczaje. Nasi okupanci stoją dziś na miejscu naszych dawnych zakładów produkcyjnych, które były głównymi ośrodkami lokalnego życia społecznego. Komisja Europejska wydała dziś uchwałę, która przewiduje specjalne znakowanie towarów produkowanych na terenach sporu pomiędzy Izraelem a Palestyną. Izrael jest oczywiście oburzony i podnosi, że jest to antysemicki bojkot. Unia odcina się, że nie jest to wcale bojkot, tylko danie konsumentom możliwości świadomego wyboru, czy chcą produkty izraelskie czy też nie. Uważam, że jest to dla nas bardzo dobra okazja, by pójśc za ciosem i zrobić coś analogicznego na całym polskim rynku. Dziś konsument nie ma możliwości świadomego wyboru, nawet jak się stara, gdyż zachodnie firmy podszywają się pod polskimi markami — i drenują nas z kapitału. Tymczasem faktem jest, że proces integracji z Unią kosztował nas destrukcję polskich zakładów produkcyjnych. I skala tego była o wiele większa u nas niż np. w Czechach. Byliśmy zbyt dużym krajem, by nam odpuszczono. Dlatego polscy konsumenci powinni dziś mieć możliwość świadomego wyboru, czy chcą kupować co popadnie, czy wezmą współudział w czekającym nas procesie odbudowy polskiej produkcji, rezygnując zwłaszcza z produktów wytwarzanych w tych krajach, które były największymi beneficjentami polskiej transformacji. Gdyby Unia miała co do tego pretensje można jej odpowiedzieć jej własnymi słowami: to nie jest bojkot czy dyskryminacja, lecz danie wolności wyboru. Program „Ostatnie dni Diory" jest dziś wielkim wyrzutem dla polskich mediów, gdyż stanowi on dowód na to, że media mogły wówczas całkowicie zatrzymać proces destrukcji. Świadomie jednak wybrały wówczas tematy zastępcze. Obejrzyjcie na czym powinno polegać prawdziwe dziennikarstwo w okresie transformacji:
kolega po gachu czwartek, 15.12.2016 14:30
Święta prawda młodym robią wodę z mózgu .Dawno nikt tak...
Dzierżoniowianin po Radiobudzie czwartek, 15.12.2016 20:49
Co prawda nie napisałem tego (skopiowałem ze strony racionalista.pl) ale...
ten sam co wyżej.... czwartek, 15.12.2016 12:36
.........a i jeszcze link do programu E. Jaworowicz z tamtych
czwartek, 15.12.2016 09:00
Fajna atrakcja dla turystów
środa, 14.12.2016 22:26
Sprzęt DIORA był bardzo dobry.
wtorek, 13.12.2016 14:30
NIE, NIE, NIE! Diory nie ma już tyle czasu, że...
środa, 14.12.2016 16:31
Faktycznie, część produkcji była tajna.
wtorek, 13.12.2016 12:09
Kupa śmiechu. Solidaruchy upamiętniać będą Komunie.
środa, 14.12.2016 16:23
O jakich Komuniach piszesz?
Polecam do poczytania. wtorek, 13.12.2016 12:37
Diora - jak wygaszono polską Dolinę Krzemową http://www.racjonalista.pl/kk
.php/s,9935
środa, 14.12.2016 11:39
Pisanie o Diorze jako o dolinie krzemowej to kompletny absurd....
środa, 14.12.2016 08:36
Nie ma się co tak telepać i rozwodzić nad Diorą....
środa, 14.12.2016 09:07
Klasa robotnicza kradła częśći i sprzedawała na giełdzie elektronicznej a...
też tam pracowałam środa, 14.12.2016 07:46
Co się stało z akcjami Diory,wielu ludzi nie zdążyło tego
Bielawianin środa, 14.12.2016 05:23
Sam bylem pracownikiem DIORY i pracowalem na agregatach lutowniczych Przeciez...
wtorek, 13.12.2016 14:22
Mogła Diora dalej istnieć -bo Grunding chciał ją wykupic- niestety...
wtorek, 13.12.2016 14:24
Polak mądry po szkodzie- a może i przed i po...
Wal-dus wtorek, 13.12.2016 20:25
Z tego co pamiętam to marka DIORA została sprzedana. Czy...
wtorek, 13.12.2016 21:04
Dokładnie! Jeśli właściciel marki ma życzenie inwestować w jej wskrzeszanie,...
dzierżoniowianin wtorek, 13.12.2016 20:36
popieram suuuuper,,,,,,,,,,,
wtorek, 13.12.2016 20:31
Miał być Dzierżoniów nowoczesny a będzie sentymentalny. Zamiast patrzenia do...
wtorek, 13.12.2016 15:02
wara od DIORY nowoczesny dzierżoniowie,ma pan tupet.
Żal wtorek, 13.12.2016 15:48
Wiemy wiemy tylko pis może mówić o tym temacie nikt...
środa, 14.12.2016 10:08
nie macie innych pomysłów burmistrzu nowoczesny?
Dziękuję wtorek, 13.12.2016 15:46
Tu mi naprawdę zrobił Nowoczesny Dzierżoniów niespodzinake na Mikołaja .....jak...
nd wtorek, 13.12.2016 15:40
Brawo za pomysł ....jeden z lepszych w ostatnich latach ....
wtorek, 13.12.2016 13:49
tylko czy to pomysł kucharskiego?
Tadeusz wtorek, 13.12.2016 12:39
Dlaczego podszywa się pan pod czymś,co już nie istnieje???Stoi tam...
wtorek, 13.12.2016 12:57
Dokładnie,tylko małe sprostowanie.Diora zatrudniała nie setki a tysiące osób a...
polka poniedziałek, 26.12.2016 19:01
Zgadzam się w 100% z wypowiedzią. Sprzedali Polskę
wtorek, 13.12.2016 17:05
Ty sobie nie wyobrażasz, że w Niemczech zamykają fabrykę VW...
wtorek, 13.12.2016 17:30
Półprawdy głosisz.Upadki firm ,nawet "wiekowych" się zdarzają.Ale są to pojedyncze...
wtorek, 13.12.2016 20:26
Sam jesteś idiotą, choć raczej mało pożytecznym. Na kategoryczne stwierdzenie...
środa, 14.12.2016 08:16
czym was karmią?
diorowiec wtorek, 13.12.2016 12:09
Za ten pomysł D.Kucharski ma mój głos za dwa lata
Jozek z Uciechowa. wtorek, 13.12.2016 12:24
Moj tez!
Ddz wtorek, 13.12.2016 14:05
I mój ....super
Pracownicy Diory wtorek, 13.12.2016 12:05
Świetnym pomysł Panie Burmistrzu ...aż łezka w oku się zakręciła....